Artykuły

Kawaler na dwa głosy rozpisany

"Kawaler srebrnej róży" w reż. Güntera Mayra w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Piszą Anna Gromnicka i Tadeusz Skutnik w Dzienniku Bałtyckim.

Śpiewajmy śmiesznie, lecz ze smętkiem w tle; w duchu pantomimy, ale z prawdziwie dekadencką zadumą. Oto melodia z "Kawalera srebrnej róży", opery komicznej Richarda Straussa w trzech aktach.

Wielkie dzieło, które kompozytor pisał w kwiecie wieku, znalazło swe równie dojrzałe artystycznie odbicie w wykonaniu międzynarodowego zespołu na scenie Opery Bałtyckiej. Doskonała była Beela Müller (sopran) w roli Marszałkowej. Jej kreacja każe podziwiać niesłychaną kulturę muzyczną, miękkie i delikatne prowadzenie frazy, wspaniałe wyczucie melodii tej niełatwej dla śpiewaków opery. Dorównującą jej partnerką, kontrastującą jednak z Müller w typie ekspresji i brzmienia, była Rita Lucia Schneider, mezzosopran (rola hrabiego Rofrano, tzw. "partia spodenkowa", czyli rola mężczyzny - chłopca, grana przez kobietę).

Piękna, bardzo ilustracyjna i nowatorska w zakresie użytego materiału dźwiękowego muzyka Straussa sama w sobie jest zaletą tego przedstawienia z ducha Mozarta. Dobry poziom wykonawczy i wyrównana obsada wokalistów to kolejny plus wrześniowej premiery w Operze Bałtyckiej.

Kondycji śpiewaków przeciwstawić można słabsze niż zazwyczaj przygotowanie orkiestry, zwłaszcza we fragmentach towarzyszących duetom Marszałkowej i hrabiego Rofrano. Trudno to tłumaczyć faktem, iż muzyka Straussa jest arcytrudna dla wykonawców. Owszem, rozbudowana chromatyka i śpiewność frazy zapewne wymagają świetnego zgrania muzyków. Szkoda, że tego zabrakło, tak we wstępie, jak również w 1 i 2 akcie. Bo jednak muzyka jest w tym spektaklu elementem dominującym.

Anna Gromnicka

* * *

Narodzinom "Kawalera srebrnej róży" towarzyszyliśmy od chwili wejścia widowiska w fazę prób zbiorowych, chociaż jeszcze samotna Anna Mikolon grała za całą orkiestrę, aktorzy śpiewali w prywatnych ubraniach, a peruki były w połowie gotowe. Obejrzeliśmy także obie premiery, każda w innej obsadzie głównych ról tudzież pod inną batutą.

Stopniowo dochodziliśmy do wniosku, że największą trudność w tej operze stanowi połapanie wszystkich nici i splecenie ich w jedną wzorzystą całość typu wschodni dywan, broń Boże zaś swojski chodnik - szmaciak. Dla przykładu: rzecz się dzieje w XVIII wieku, muzyka jest zaś wyraźnie z wieku XX. Dziełu Richarda Straussa patronuje zabawowy duch Mozarta, ale i dekadenckiej chandry tu niemało. Opera jest komiczna, lecz momentami mocno nostalgiczna. To z grubsza. Do tego tysiąc drobiazgów, poczynając od subtelnie żartobliwej muzyki, miejscami wyraziście stębnowanej walcem, a miejscami omdlewającej ze szczęścia, przez scenografię, kostiumy, po rekwizyty. Tak jest: diabeł tkwi w szczegółach, zwłaszcza w tej operze, i temu diabłu należało przytrzeć rogów.

Udało się! Do tego trzeba było mieć wszystko w możliwie najlepszym gatunku. Jestem pełen podziwu dla reżysera, Güntera Mayra, który te wszystkie nici ze sobą powiązał. Chylę czoło przed Sławkiem A. Wróblewskim, bo to chyba on najwięcej wycisnął z orkiestry POB, będąc współdyrygentem Jeanpierre'a Fabera. Znakomicie dogadali się z reżyserem i sobą scenograf Jacek Mocny i kostiumolog Małgorzata Słoniowska. A śpiewacy? Zarówno główne trio pierwszej premiery: Beela Müller (Marszałkowa), Rita Lucia Schneider (Oktawian) i Paweł Izdebski (baron Ochs), jak drugiej - ale tylko wg porządku! - Magdalena Barylak, Alicja Węgorzewska i André Eckert byli znakomici. Na szczególne wyróżnienie zasługują Barylak i Węgorzewska, debiutujące w tych rolach, no i chamowaty arystokrata Ochs, niezrównanego Izdebskiego. Jeszcze jednego aktora tu wymienię, który zdobył wyraźną sympatię widowni: to niemy boy, ośmioletni Mateusz Wesołowski, syn Joanny, która zagrała tu pewną totumfacką, a on postawił kropkę nad "i".

Wychodzący ze spektaklu nucą motyw przewodni, walczyka, który śpiewa zadłużony po uszy Ochs o niebywałej swej atrakcyjności seksualnej: noc ze mną będzie ci za krótka, dzień beze mnie za długi.

Tadeusz Skutnik

* * *

"Kawaler" na walizkach

Bezpośrednio po premierach zespół rusza za granicę na ponadmiesięczne tournée. Przed nimi blisko trzydzieści przedstawień. "Kawalera" zagrają w Niemczech, Austrii, Luksemburgu, Szwajcarii, Francji. Pierwsze, zapewne bardziej "dograne" spektakle w Gdańsku dopiero na początku listopada. Warto jednak już teraz pomyśleć o biletach. Spektakl powstał w Ramach Roku Polsko-Niemieckiego. Głównymi sponsorami są Urząd Marszałkowski i Grupa Lotos. Otrzymał też finansowe wsparcie Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej i Programu Operacyjnego Ministerstwa Kultury RP.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji