Artykuły

Wrocław. Teatr Capitol nowoczesny i szykowny

Zakończyła się dwuletnia przebudowa wrocławskiego Teatru Muzycznego Capitol przy ul. Piłsudskiego. Pięciopiętrowy gmach ma już pozwolenie na użytkowanie. Uroczyście otwarty zostanie 28 września podczas premiery "Mistrza i Małgorzaty".

- Oczywiście podczas przebudowy były momenty trudne, jak wtedy, gdy zaskoczył nas poziom wód gruntowych. Okazały się wyższe, niż wynikało z wcześniejszych badań, ale ekipie głównego wykonawcy, firmy Warbud, udało się sprawnie odizolować budynek za pomocą larsenowych ścianek. Jednak najbardziej stresujący był dla nas okres ubiegania się o unijną dotację. Na przykład zgodnie w wymogami unijnymi każda strona wniosku musi być ponumerowana ręcznie. My mieliśmy siedem segregatorów w pięciu czy siedmiu kopiach. No i któregoś dnia siedzieliśmy w kilka osób przez całe popołudnie do połowy nocy i numerowaliśmy. Sprawdzaliśmy się - "Ja na stronie 5836 mam mapę, a wy?" "Ja też ". "A ja nie" "To się pomyliłeś, musisz wrócić" - mówi Konrad Imiela, dyrektor Capitolu.

Budynek jest już gotowy. Do zrobienia zostały zupełne drobiazgi, trzeba też wszystko dokładnie posprzątać. W środę z placu budowy zaczną znikać baraki pracownicze głównego wykonawcy, firmy Warbud (wcześniej przebudowywała Renomę).

Za tydzień zacznie się przeprowadzka administracji, sal prób, magazynu kostiumów. Budowa kosztowała 145 mln zł, z czego 83 mln to dotacja unijna przekazana za pośrednictwem Ministerstwa Kultury, a 62 mln pochodzi z budżetu Wrocławia.

Próby muzyczne "Mistrza i Małgorzaty" w reżyserii Wojciecha Kościelniaka już trwają, 23 lipca zaczną się próby aktorskie.

Stare i nowe śpiewają unisono

Obecnie teatr tworzą dwie części. Całkowicie nowa, zaprojektowana przez krakowską firmę KKM Kozień Architekci, harmonijnie łączy się z pieczołowicie odrestaurowaną częścią oryginalną z roku 1929. - To zachwycający przykład połączenia ekspresjonizmu z elementami art deco, jakiego w Polsce nie ma - mówi architekt Anna Morasiewicz, która czuwała nad tym, by część zabytkowa, czyli głównie duża sala i jej kuluary, odzyskała przedwojenną świetność. Wcześniej pracowała przy remoncie Opery Wrocławskiej, ale jak przyznała, w Capitolu było trudniej. - Na szczęście w części konserwatorskiej nie musieliśmy rezygnować z optymalnych rozwiązań. Pieniędzy było tyle, że wszystko jest takie, jakie miało być. Jak nikiel, to nikiel, jak welur na fotelach, to prawdziwy, jak czarne drewno, to heban - mówi Anna Morasiewicz.

Przedwojenny kinoteatr był supernowoczesny i szalenie ekskluzywny. - Tu zamontowano pierwsze neony w tej części Europy. Przy pulpicie dyrygenta były dwa telefony, którymi mógł się porozumiewać z reżyserką. Woda w specjalnej wannie, do której wlewano odpowiednie olejki zapachowe, nawilżała powietrze tłoczone do klimatyzacji - wylicza Anna Morasiewicz.

Żeby ustalić, jak przed wojną wyglądały ściany dużej sali, poszukiwano ich śladów w miejscach najmniej używanych. Udało się - resztki laserunków znaleziono wysoko, przy oknie sceny. Anna Morasiewicz w poszukiwaniu dawnych technologii próbowała odnaleźć firmę, która wykonała oryginalne laserunki. Jej nazwę odnalazła w wycinkach prasowych, w których obok relacji z otwarcia teatru swoje reklamy umieściły firmy, które go budowały i urządzały. Poszukiwania nie powiodły się, więc ściany bez wskazówek od twórcy oryginalnej sali pokryto płatkami szlagmetalu (stopu miedzi) i aluminium. Złota nie użyto z powodów oczywistych, srebro nie nadałoby się, bo śniedzieje. Wyzwaniem i trudnością było pokrycie płatkami metali także tzw. ustrojów akustycznych, czyli elementów poprawiających akustykę sali - normalnie się tego nie robi. W dodatku im gładsze połacie ścian, tym trudniej je złocić czy srebrzyć. - Mam trochę obaw związanych z eksploatacją tej sali. Wystarczy mocniej zahaczyć torebką o ścianę, by ją uszkodzić - mówi architekt Anna Morasiewicz. - A naprawa będzie się wiązać z ponownym pokryciem płatkami metalu całego elementu.

Inna nieoczywista trudność - lastryko. Przez wojną było nowoczesnym, ekskluzywnym materiałem. W Polsce przez lata zdążył się nam skojarzyć wyłącznie z nagrobkami lub schodami w peerelowskich blokach. - Nie było łatwo. Trzeba było zmieniać wykonawców, którzy sobie jednak nie radzili. Ostatecznie najbardziej kunsztowne elementy podłogi wykonał rzemieślnik, który dysponował starymi urządzeniami. Notabene nie wygrał przetargu, bo nie był najtańszy - wspomina Anna Morasiewicz. Koniec końców w teatrze Capitol możemy sprawdzić na własne oczy, że lastryko może być piękne.

Bez wysiłku, pełnym głosem

- Dla nas najważniejsze jest to, że wreszcie zaczniemy pracować w normalnych warunkach. Wcześniej realizacja pomysłów inscenizacyjnych reżysera czy scenografia wymagała dużego wysiłku i kombinowania. Coś, co dotąd musiał wymyślać nasz technik, teraz jest po prostu dostępne. Na przykład mieliśmy bardzo wąskie kulisy, z jednej strony w czasie spektaklu musieliśmy dosłownie przemykać bokiem, żeby nas widzowie nie widzieli - wspomina dyrektor Imiela.

Zespół może ćwiczyć nareszcie w budynku teatru zamiast w salach rozproszonych po całym mieście. W sali wielkości dużej sceny aktorzy mogą ćwiczyć nawet z ustawionymi dekoracjami, do ostatniej chwili przed spektaklem. Podłogi w salach do ćwiczeń baletowych mają specjalną podłogę, a tam, gdzie wykonawcy będą ćwiczyć śpiew, jest znakomita akustyka.

- Wcześniej mieliśmy ledwie kilka sztankietów do wieszania dekoracji, teraz mamy ich kilkadziesiąt. W dodatku dach sceny był tuż nad jej oknem, nie było gdzie ukryć podnoszonych dekoracji - wylicza dyrektor. - A teraz duża scena jest naprawdę duża, szersza, wyższa i dużo głębsza, do tego została wyposażona w najnowocześniejsze urządzenia - zapadnie, scenę obrotową i podnoszony orkiestron. - Wreszcie kupimy fortepian - cieszy się dyrektor Imiela.

Scena obrotowa będzie wykorzystywana zamiennie z zapadnią. - Gdy o 50 cm opuścimy wszystkie cztery sektory zapadni, w to miejsce możemy wprowadzić scenę obrotową o średnicy 7 m. A scena obrotowa to ogromne ułatwienie przy zmianach dekoracji. Pięć sekund i widz widzi już inne miejsce - tłumaczy Imiela.

Na parterze z tyłu są okna kabin dla tłumaczy symultanicznych, teatr chciałby też w przyszłości wprowadzić audiodeskrypcję. Z tyłu balkonu są loże, ale najlepsze miejsca i tak będą w pierwszym rzędzie.

Podwórkowe zabawy

Wchodząc głównym wejściem od strony ul. Piłsudskiego, widzowie po lewej stronie będą mieli kasę. Jeśli spektakl grany jest na scenie kameralnej (200 miejsc), od razu zejdą na dół. Scena kameralna jest jednocześnie studiem nagraniowym. - Na małej scenie będziemy mogli wystawiać spektakle kameralne w nieco liczniejszej obsadzie niż dotychczasowe trzy-cztery osoby, także odważniejsze, bardziej awangardowe niż na dużej scenie - zapowiada Konrad Imiela.

Widzowie spektakli granych na dużej scenie (720 miejsc) z kasy przejdą przez podwórko, które ma tętnić życiem codziennie od przedpołudnia do wieczora. Będzie tu można skorzystać z wifi, pograć w gry planszowe, poczytać książkę.

W foyer mieszczącym się w zabytkowej części obiektu radzimy zwrócić uwagę na przepiękne lampy w niklowanych oprawach (Anna Morasiewicz zaprojektowała je na podstawie zdjęć z otwarcia budynku przed wojną), ciekawe wieszaki na ubrania w szatni (także według jej projektu) i wykładziny, które na zamówienie wykonała fabryka we Francji. Warto też przyjrzeć się ogromnej komodzie z hebanu stojącej w foyer i witrażom.

W nowej części spore wrażenie robi ściana zieleni, nad którą są lustra, które powiększają nowoczesną konstrukcję zadaszenia podwórka.

W teatrze ma też działać restauracja, ale jeszcze nie wiadomo, kto będzie ją prowadził.

Ekipa z "Opery"

We wtorek ruszy nowa odsłona nowej strony internetowej teatru: www.teatr-capitol.pl, dostosowana do odbioru na smartfonach i tabletach. Nowa witryna będzie opatrzona logo, zaprojektowanym przed rokiem przez Susanę Wesołek, które tworzy sześć pionowych linii i nazwa CAPITOL. O dawnym logo z sylwetką tancerza będzie przypominał roztańczony krasnal Szoł Mastgołoń na podwórku teatru. Na stronie podana zostanie pełna obsada przygotowywanej obecnie premiery muzycznej wersji "Mistrza i Małgorzaty" Michała Bułhakowa w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, z muzyką Piotra Dziubka i w choreografii Jarosława Stańka (to ta sama ekipa, która w 2002 roku przygotowywała "Operę za trzy grosze"). Dziś zdradzimy tylko, że Mistrzem będzie Rafał Dziwisz, aktor Teatru Słowackiego w Krakowie; rolę Małgorzaty będą grały zamiennie Magda Wojnarowska i Justyna Antoniak, Jeszuę zagra Cezary Studniak, a Piłata Konrad Imiela.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji