Artykuły

Stara kobieta wygaduje

Bracia Tadeusz i Stanisław Różewiczowie współpracowali ze sobą z sukcesami w kinie. Niestety, ich pierwsze spotkanie na scenie, wy­stawiony w warszawskim Teatrze Małym dra­mat "Stara kobieta wysiaduje", trudno do nich zaliczyć. I to mimo że problemy poruszane w dramacie są jakby żywcem wzięte z pierw­szych stron gazet: zalewające świat góry śmieci, koszmar wojny, transplantacje, wreszcie bezkom­promisowe nawoływanie do prokreacji, a autor dodatkowo napisaną w 1968 r. sztukę uaktualnił (choćby postać młodego człowieka szukającego ojca, "bo dzisiaj takie czasy, że bez korzenia ani rusz"). Zabrakło najważniejszego: pomysłu na główną bohaterkę. Sposobu na połączenie re­alizmu z symboliką - zrzędzącej starej baby w kil­ku warstwach ubrań, dla której herbata nigdy nie jest za słodka, z Matką Ziemią, Rodzicielką, boginią płodności, wielką kwoką wysiadującą świat. Bezradność wobec tekstu najmocniej wi­dać w tytułowej roli - każda kwestia wypowia­dana przez Annę Chodakowską pochodzi z in­nego teatru, na zasadzie: może coś będzie pa­sować. Reszta ról to epizody, z których dwa, trze­ba przyznać, są naprawdę świetne: egzaltowana twórczyni instalacji przedstawiona przez Monikę Dryl jako parodia Dody Elektrody i wygłaszająca "oscarowe" podziękowa­nie (przywędrowało z innej sztuki Różewicza, "Trelemorele") Bożena Stachura. Bez nich przedstawienie do złudzenia przypominało­by słuchowisko w kostiumach. W takich momen­tach przed oczami stają spektakle zmarłego do­kładnie dwa lata temu Jerzego Grzegorzewskie­go - miały to wszystko, czego zabrakło w Małym: poetyckość, metaforę i zjadliwą ironię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji