Nuda na poligonie
Najmniejsza scena Starego Teatru przy Sławkowskiej 14 właściwie od momentu powstania była poligonem doświadczalnym dla młodych reżyserów. Kiedyś, na jej otwarcie, obecny dyrektor Starego Teatru, Tadeusz Bradecki, wówczas początkujący reżyser, przygotował premierę "Biednych ludzi" wg F. Dostojewskiego. Był to spektakl oryginalny, cieszący się sporym powodzeniem. Ostatnio jednak "młodzi zdolni", którzy próbują na tej scenie realizować swoje marzenia i przemyślenia, coraz częściej rozczarowują publiczność.
Niestety, ostatnia premiera przy Sławkowskiej potwierdziła smutną obserwację. Następną ofiarą tej sceny okazał się Krzysztof Rogoż. Młody reżyser, podjął wyzwanie przeniesienia na scenę adaptacji opowiadania Fiodora Dostojewskiego "Notatki z podziemia", której dokonał aktor, Jan Korwin-Kochanowski. Po adaptacji prozy dokonanej przez aktora można by się spodziewać, że będzie ona na wskroś teatralna, tymczasem Kochanowski nie ułatwił zadania reżyserowi. Z pietyzmem odniósł się do zapisanej w tym opowiadaniu filozofii, pozostawiając głównemu bohaterowi do wypowiedzenia sążniste monologi. Stało się tak może dlatego, że właśnie Jan Korwin-Kochanowski kreuje w tym przedstawieniu główną rolę i zapewne przez jej pryzmat czytał to opowiadanie. Jednak już ewidentną winą reżysera jest nuda wiejąca ze sceny.
Przedstawienie to rozwleka się w przegadanych scenach i razi uproszczeniami myślowymi. Bohater spektaklu wywyższony nad przeciętność dzięki swoim skłonnościom do autoanalizy (z których zresztą nic nie wynika, gdyż za myślowymi spekulacjami nie idzie żaden wysiłek woli) wygląda trochę jak Chrystus. Do jego "podziemia" przez okrągłe otwory dociera niebieskawe światło, niczym nadprzyrodzone iluminacje, którym z lubością poddaje się ten "jedyny sprawiedliwy nikczemnik". Udosłowniana w ten sposób na scenie filozofia stała się zbyt natrętna. Szkoda tylko, że jednocześnie skądinąd ciekawie pomyślana przez Pawła Dobrzyckiego scenografia została całkiem banalnie wykorzystana.