Reżyser z Leningradu
Od kilku trzebywa we Wrocławiu radziecki aktor i reżyser teatralny PIOTR FOMIENKO, który przygotowuje na scenie Kameralnej inscenizację sztuki A.Arbuzowa "Ten miły, stary dom". (Premiera prasowa odbędzie się w najbliższą sobotę). Pomimo nawału zajęć - jak zwykle przed premierą sympatyczny radziecki gość znalazł chwilę czasu po próbie, by przedstawić się Czytelnikom ,,Słowa".
- Od chwili ukończenia w 1961 r. Wydz. Reżyserskiego Państw. Instytutu Sztuki Teatralnej im. Łunaczarskiego w Moskwie pracował Pan w kliku renomowanych teatrach...
- Rzeczywiście, ale właściwie pracę w teatrze zacząłem już w 1954 r. jako aktor. Po otrzymaniu dyplomu reżysera przez 4 lata zaangażowany byłem w Teatrze ,,Na Tagance". Pracowałem również w Akademickim Teatrze im. Majakowskiego, w Centralnym Teatrze Dziecięcym, następnie w Rosyjskim Teatrze w Tbilisi, no i ostatnio w leningradzkim Teatrze Komedii.
- Reżyserował Pan z dużym powodzeniem całą plejadę spektakli, że wspomnę choćby "Dochodzenie" Welssa, "Wojny trojańskiej nie będzie" Giraudoux, "Drogę do kwiatów" Katałowa czy ,,Króla Maciusia I" wg Korczaka, za który to spektakl otrzymał Pan nagrodę na I Festiwalu Polskiej Dramaturgii w ZSRR. Pracuje Pan również dla telewizji..
- Reżyserowałem już 25 spektakli. Dla TV przygotowałem m.in. "Trylogię" Tołstoja, "Damę Pikową" Puszkina, a również dwuczęściowy program poetycki zatytułowany "Kwiaty polskie" z wyborem najlepszej liryki polskiej. Niedługo być może zacznę przygotowywać serię sztuk Gogola. Muszę jednak przyznać, że im dłużej pracuję w TV, tym bardziej lubię, teatr.
- "Ten miły, stary dom", którego Pańska inscenizacja w Leningradzie spotkała się z bardzo przychylną oceną, przygotowuje Pan we Wrocławiu wespół z Igorem Iwanowem, autorem scenografii. Co może Pan powiedzieć o współpracy z polskimi aktorami?
- Są dobrze przygotowani profesjonalnie, poznać, iż grają w bardzo różnorodnych sztukach, od klasyki do awangardy. Bardzo sobie cenię liczne koleżeńskie kontakty z polskimi aktorami i długoletnią już przyjaźń z dyr. Okopińskim. Są to więzy tym silniejsze, że nie mają charakteru okazjonalnego, lecz nawiązały się we wspólnej pracy.