Artykuły

Arbuzow po leningradzku

Sobotnia premiera Sceny Kameralnej - "Ten miły, stary dom" Arbuzowa nie od­biega od innych utworów tego znanego dobrze w Polsce dramatopisarza. Sztuka to w miarę sentymentalna, w miarę dowcipna, o prostej tradycyjnej konstrukcji. A jednak trochę to inny Arbuzow niż ten, któ­rego przywykliśmy oglądać na naszych scenach. Sprawcami owej odmienności są dwaj leningradczycy, twórcy wrocławskie­go spektaklu - reżyser Piotr Fomienko i scenograf Igor Iwanow. Im głównie zawdzięczamy sobotnie dwie godziny dobrej teatralnej zabawy.

Iwanow zabudował scenę pomysłowo, nie­co surrealistycznie nawet. W tle umieścił duże okna, przez które widać błękitne nie­bo z białymi chmurkami. W środku zaś konstrukcję złożoną z pomostów otoczo­nych balustradkami, pni drzew, między którymi wiszą hamaki, instrumenty mu­zyczne, nuty. Trzeba przyznać, że cała ta sceneria pasuje jak ulał do muzykującej rodziny Gusiatnikowych, mieszkającej w "miłym, starym domu".

Rodzina jest śmieszna, taka trochę z bajki. Kwartet młodych gra Mozarta. Wszyscy sobie wszystko mówią. Obowiązuje tu pełna szczerości, absolutna jawność na­wet w sprawach bardzo osobistych. Aby sielanka była pełna, wszyscy się kochają. I starsi państwo, gdzie on jest jednocze­śnie pierwszym i czwartym mężem swojej żony. I młodzi, spędzający czas głównie przy pulpitach z nutami. I średni wiekiem Gusiatnikow, którego sercowe perypetie z żonami - byłą i przyszłą, stanowią główną treść sztuki.

Tę bajeczkę dla dorosłych Arbuzowa realizował Fomienko z dużą fantazją. Pokpił sobie przy okazji z różnych konwencji artystycznych, kiedyś popularnych, dziś na szczęście już wyśmiewanych. Całość ozdobił gęsto pomysłami, najczęściej w dobrym guścte i śmiesznymi prawdziwie.

Klimat zabawy, jaki stworzył reżyser odpowiadał wyraźnie aktorom. Kilkoro z nich oglądaliśmy we Wrocławiu po raz pierwszy. Jak chociażby Halinę Śmielę odtwarzającą postać Niny Biegak. Wypa­da się tylko cieszyć, że aktorka ta trafiła do naszego teatru. To, co zaprezentowała w sobotę pozwala wysoko oceniać jej możli­wości. Bardzo dobra była również Julia Nikołajewna Ireny Remiszewskiej. Ładnie, konsekwentnie, bez łatwej w omawianym przypadku możliwości przeszarżowania, prowadził swoją rolę Andrzej Hrydzewicz. Spisali się zresztą wszyscy, koncertujący kwartet - Ewa Kamas, Wanda Grzeczkowska, Stefan Lewicki i Jerzy Grałek, Ra­fał Mickiewicz jako Makary i duet star­szych - Sabina Wiśniewska i Władysław Dewoyno, który zwłaszcza w jednej scenie popisowo rozbawił publiczność.

Mówiło się tu dużo o pomysłowości. Wy­daje mi się, że przede wszystkim dobrym pomysłem dyrekcji teatru było zaproszenie do współpracy leningradzkich twórców. Otrzymaliśmy dzięki temu radziecką pozy­cję repertuarową autentycznie dobrą, co mam nadzieję zostanie potwierdzone pod­czas teatralnych konfrontacji w Katowi­cach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji