Trzecia pierś przy Sławkowskiej 14
Dobrze się stało, że kilkuletnie tradycje sceny Forum Starego Teatru w Krakowie są kontynuowane na scence przy ul. Sławkowskiej 14.
Scenę Forum powołano w drugiej połowie lat 70., kiedy stało się jasne, że widowiskom Swinarskiego, Jarockiego i Wajdy "przeciwstawić" trzeba, scenkę o charakterze kameralnym, na której można by sprawdzić małe formy literackie, młodych debiutujących reżyserów i aktorów w bliskim kontakcie z publicznością.
Zamiar ten nie udał się w pełni poprzedniej dyrekcji. Repertuar, choć starannie przygotowany, ciążył raczej w kierunku doświadczeń wyniesionych z dużej sceny przy ul. Jagiellońskiej. Nad utworami współczesnymi dominowały rozbudowane inscenizacyjnie adaptacje klasyki (Norwid, Kochanowski) czy eksperymenty w rodzaju "Sklepów cynamonowych" Schulza realizowanych z udziałem aktorów studenckiego teatru Pleonazmus.
Obecna dyrekcja Starego Teatru postanowiła zastąpić scenę Forum przy placu Szczepańskim nową scenką przy ul. Sławkowskiej 14.
Działalność tej placówki zainaugurowana została w 1983 r. znakomitym spektaklem "Biednych ludzi" Dostojewskiego i nie mniej ciekawą adaptacją "Latarni czarnoksięskiej" w reżyserii Tadeusza Bradeckiego. Wśród monodramów przebojem sezonu stał się "Kontrabasista" Suskinda w reżyserii i wykonaniu Jerzego Stuhra, a polską dramaturgię współczesną reprezentowały "Zwierzęta hr. Cagliostro" Bursy, "Terapia grupowa..." oparta na motywach twórczości Mrożka w reżyserii Jerzego Jarockiego. Nowa propozycja, jaką jest "Trzecia pierś" Iredyńskiego, wydaje się przemyślana, logicznie uzupełniająca dotychczasowy repertuar.
W "Trzeciej piersi" Iredyński jeszcze raz podejmuje temat stosowanej przez władze przemocy wobec jednostki i społeczeństwa. Tym razem modelowym obrazem społeczności, z której emancypuje się władza, jest gromada ludzi izolująca się od cywilizacji w imię harmonii, prostoty i szczęścia. Organizacja takiej grupy niesie ze sobą niebezpieczeństwo nadmiernego sformalizowania zasad sprawowania władzy, a co za tym idzie konieczność wykreowania charyzmatycznego przywódcy, który potrafi skupić wszystkie siły grupy wokół jednej, dominującej idei.
Przewodzi tej grupie rozhisteryzowana z powodu choroby Ewa (Ewa Kolasińska). Ascetycznym teoretykiem działającym zgodnie z zasadą "konieczności dziejowej" jest Tomasz (Edward Lubaszenko), a racjonalnie myślącą, silną indywidualnością - Jerzy (Tadeusz Huk). Różne ambicje i dążenia tych ludzi łączy jedno: wspólny strach, wywołany niepewnością egzystencji, podświadomym lękiem przed śmiercią, brakiem jasności w widzeniu swego miejsca w otaczającym ich świecie. Stąd już niedaleka droga do wykreowania wspólnego przeciwnika, który, choć wyimaginowany, pozwoli istnieć totalitarnej władzy.
Temat tyleż efektowny, ile niebezpieczny. Eksploatowany dziesiątki razy, pozostawia twórcom dwie możliwości ujęcia tematu. Z jednej strony mogą oni zaproponować polityczno-publicystyczną aluzyjność, z drugiej - teatr ideologicznego uogólnienia, w którym ważniejsza staje się analiza modelu. Trudność w wystawianiu dramatów Iredyńskiego leży w tym, że realizatorom spektakli niezwykle łatwo wpaść w rodzajowość sytuacji i postaci, którą autor proponuje. Na domiar złego, język, jakim posługują się bohaterowie tych sztuk, jest specyficzną kreacją poetycką Iredyńskiego, stylizacja łączy się tu często z użyciem wulgaryzmów, a język potoczny z prozą poetycką.
Nie ustrzegli się tej pułapki realizatorzy krakowskiego przedstawienia. Koncepcja osadzenia akcji w konkretnym kręgu cywilizacyjnym, "gdzieś na Zachodzie", nie kontrastowała dobrze z klimatem groteski ostatnich scen spektaklu. Zamiast syntezy publiczność otrzymała lekko rozmazany finał, który pozostawił wrażenie niedosytu. Spektakl odznaczał się jednak dobrym tempem, sprawną warsztatowo reżyserią i dobrym aktorstwem.