Artykuły

Niepokorna Melina Mercouri - ostatnia grecka bogini

Powtarzała, że artyści mają obowiązek angażować się w politykę. Bo po prostu wiedzą lepiej. Gdyby Melina Mercouri żyła dziś, wściekłaby się, widząc Grecję pogrążoną w takim kryzysie - o greckiej artystce Dionisios Sturis w Gazecie Wyborczej.

To miał być kolejny nudny wywiad. Tym razem dla nowojorskiego radia. Melina w ostatnich tygodniach udzielała ich niemal bez przerwy. Wszyscy pytali o to samo: o teatralne początki w Grecji, o oscarową nominację za ''Nigdy w niedzielę'', jak doszło do tego, że film przerobiono na musical, czy cieszy się, że gra na Broadwayu, i czy lubi swoją bohaterkę Ilię.

- Nienawidzę! Rozumie pan, nienawidzę! - zawołała. Dziennikarz oniemiał.

- Dlaczego?!

- Bo to, co pokazuje, jest kłamstwem. W Grecji nie ma dzisiaj radości. To kraj skuty łańcuchami dyktatury.

- Czy pani właśnie skrytykowała rząd pułkowników?

- Yes! I did!

Radiowiec trafnie zwęszył gorący news. Pyta, czy Melina powtórzy to samo przed kamerą. Powtórzy. Świetnie, to on wróci za kilka godzin. Po tej deklaracji nie było odwrotu - był za to olbrzymi strach o rodzinę i przyjaciół, którzy zostali w Grecji i których niepochlebny komentarz mógł narazić na prześladowania ze strony nowych władz. Poza tym matka Meliny kilka godzin później miała lot do Aten. A jeśli junta jej nie wpuści lub jeśli jej nie wypuści?

Telewizja NBC jeszcze tego samego wieczoru wielokrotnie powtarza wywiad z Meliną Mercouri. Słynna aktorka ze łzami w oczach śpiewa w nim jeden z niepodległościowych hymnów i otwarcie potępia pułkowników - za to, że kilka dni wcześniej, 21 kwietnia 1967 roku, pogwałcili demokrację i przeprowadzili zamach stanu. Odradza też zagranicznym turystom podróżowanie po greckich wyspach, które nagle zamieniły się w więzienia i miejsca tortur ludzi opozycji.

Wszystkie media cytują niepokorną Greczynkę, która rozpętała prawdziwą burzę i z miejsca stała się ikoną ruchu oporu.

Pozostali greccy aktorzy występujący razem z Meliną w musicalu witają ją w teatrze brawami - dziękują za odwagę, całują po rękach. W trakcie spektaklu do garderoby aktorki przyniesiono setki telegramów z gratulacjami. Było wśród nich też sporo krytycznych - od zwolenników albo agentów junty. Na przykład takie: ''Ty komunistyczna k...! Zamknij mordę albo my ci ją zamkniemy!''.

Strażnicy fasadowej moralności

- Nazywała mnie swoim Herkulesem - mówi Spiros, brat Meliny. Siedzimy w jej dawnym pokoju w pięknym domu w bogatej dzielnicy Aten Kolonaki. Dom pierwotnie należał do dziadka - wieloletniego burmistrza stolicy. Spiros ma 86 lat, białe włosy i brodę. Mówi i chodzi już nieco wolniej, za to umysł nadal ma bystry. Właśnie kończy redagować przemówienie, które za kilka dni wygłosi na specjalne zaproszenie w Oksfordzie. Będzie o roli, jaką Melina odegrała w rozwoju europejskiej kultury, oraz o tym, co by zrobiła, gdyby nagle ożyła i zobaczyła dzisiejszą Grecję zmagającą się z tak licznymi problemami.

- Miałem mniej niż osiem lat, gdy musiałem w jej obronie bić chłopaków z podwórka. W tamtych czasach, przed II wojną światową, gimnazjalistka w krótkiej spódnicy i z makijażem była w oczach ludzi zwykłą ladacznicą.

Nauka nie szła przyszłej aktorce najlepiej. ''Szkoła była niekończącą się agonią. Nie potrafiłam zdać najprostszego egzaminu. Przechodziłam z klasy do klasy dzięki autorytetowi dziadka'' - pisze Mercouri w autobiografii ''I Was Born Greek''.

Na wagary młoda Melina biega do teatru, bo usycha z miłości do przystojnego, o wiele starszego aktora. Jedna niewinna randka, jeden pocałunek, jeden miłosny wiersz, a Ateny huczą od plotek. Jakiż wstyd dla tak zacnej rodziny, jednej z pierwszych w całej Grecji! Nie pomagają tłumaczenia. Matka i ojciec wzywają do córki lekarza, żeby sprawdził, czy nadal jest dziewicą. Zrozpaczona Melina wybiega z domu i rzuca się pod koła automobilu. Po tym wypadku zostaną jej rozległe siniaki, kilkutygodniowa gorączka i mocne postanowienie walki z ciasnym gorsetem konserwatywnych i patriarchalnych reguł. Bo jak to jest, że jej matkę i babcię oburza młodzieńczy flirt nastolatki, a nie oburzają nieustanne mężowskie zdrady i romanse? Dlaczego ojciec i ukochany dziadek Meliny - strażnicy fasadowej moralności - co rusz mają skoki w bok z coraz to nową flamą, a żony potulnie dziergają serwetki?

"Nie mogłam się zgodzić na te podwójne standardy. W Atenach było zbyt wielu d'Artagnanów, a zbyt mało kobiet podobnych do Milady. Postanowiłam być carycą Katarzyną albo Lady Hamilton'. "I mówi to młoda dziewczyna, która nie ma jeszcze pojęcia, że niedługo zagra Blanche Dubois, słynną Stellę, wesołą prostytutkę Ilię w ''Nigdy w niedzielę'' czy wreszcie Fedrę.

Wesoła prostytutka z Pireusu

Melina jest bardzo wysoka, szczupła, ma kocie ruchy i burzę blond włosów. Wielkie oczy, wielkie zęby, szeroki uśmiech. W wieku 16 lat w tajemnicy przed rodziną zdaje egzamin do szkoły aktorskiej i wychodzi za mąż za jednego z najbogatszych Greków. Panagis Charokopos zgadza się na otwarty związek - nie chce statecznej żony ani dzieci. Akceptuje kolejnych kochanków Meliny oraz to, że jego wielki dom szybko przemienia się w centrum ateńskiej cyganerii, a później, podczas niemieckiej okupacji i wojny domowej - w schronienie i jadłodajnię dla przyjaciół. Miłość małżeńska szybko przeobraża się w oddaną przyjaźń, choć formalnie związek przetrwa kilkanaście lat.

Aktorskie początki Meliny nie zapowiadały wielkiej kariery. Debiutuje w listopadzie 1944 roku, miesiąc po wycofaniu się Niemców z Aten. ''Publiczność mnie zlinczowała. Znienawidzili mnie od początku, gdy tylko kurtyna poszła w górę. Grałam słabo, choć rozumiałam, że im nie chodzi o moją grę, ale o mnie samą. Zbyt dobrze wyglądałam, nie wychudłam podczas okupacji, mój mąż był znanym bogaczem, a kochanek ważną figurą światka przestępczego. Krytycy nie zostawili na mnie suchej nitki'' - wspomina w autobiografii.

Ale się nie poddaje. Gra dużo, z każdym spektaklem coraz lepiej. Zachwyca zachrypniętym głosem. Jest Lawinią w ''Żałoba przystoi Elektrze'', Medeą, Lady Makbet, Małgorzatą w ''Fauście''. Dostaje etat w Teatrze Narodowym, z którego zrezygnuje, by na innych deskach zagrać w ''Tramwaju zwanym pożądaniem''. Widzowie pokochali ją w roli Blanche - dzięki niej zyskuje sławę i pozycję.

W tym samym mniej więcej czasie (pierwsza połowa lat 50.) po wielu latach spędzonych w Londynie do Grecji przyjeżdża początkujący reżyser Michalis Kakojanis, który zaledwie dekadę później odbierze Oscara za ''Greka Zorbę''. Najpierw jednak nakręci ''Stellę'' - film na podstawie sztuki, którą napisano specjalnie dla Meliny. Stella (z rozczochranymi włosami na chłopaka) śpiewa i tańczy po ateńskich spelunkach - jest młoda, piękna i odważna. Rozkochuje w sobie kolejnych mężczyzn, ale z żadnym nie chce się wiązać na dłużej.

''W tamtych czasach w Grecji 21-letnia panna była dla rodziny powodem do wstydu. Użalano się nad nią. Robiąc ''Stellę'', narażaliśmy się na wielkie społeczne oburzenie. Stella to dysydentka, przeciwna samej idei małżeństwa, które uważała za zrzeknięcie się wolności. Jest dumna ze swojego pięknego ciała, jest wesoła i pełna życia. Nie potrzebuje społecznej aprobaty, gardzi bezpieczeństwem i stabilizacją, które mógłby jej zagwarantować przyszły mąż'' - tłumaczy we wspomnieniach.

Film odnosi wielki międzynarodowy sukces. Jest wyświetlany w Cannes, gdzie Melina otrzymuje nominację w kategorii najlepsza aktorka jako pierwsza w historii Greczynka. Nagrody co prawda nie dostanie (jury wyjątkowo postanawia nie wyróżniać żadnej aktorki), ale to właśnie na festiwalu Mercouri poznaje amerykańskiego reżysera Julesa Dassina, z którym spędzi resztę życia.

Pierwsza randka - spacer o świcie uliczkami Paryża. Przy kawie okazuje się, że ''18'' to dla obojga szczęśliwa liczba. W wielu późniejszych wywiadach i jedno, i drugie będzie mówiło o przeznaczeniu. I prawdziwej wielkiej miłości jak z filmu. Ślub wezmą dekadę później, gdy oboje uzyskają rozwody i dla świętego spokoju matki Meliny, która nie mogła zaakceptować tego, że jej córka żyje w grzechu.

Dassin znika z hollywoodzkiej czarnej listy, na którą trafił za rzekome inklinacje komunistyczne. Wspólnie z Meliną kręcą komedię ''Nigdy w niedzielę''. Widzowie w z miejsca zakochują się w wesołej prostytutce z Pireusu. Mercouri za rolę Ilii zostaje wyróżnia w Cannes i dostaje oscarową nominację. Statuetkę kradnie jej sprzed nosa Elizabeth Taylor. Ameryka szaleje na punkcie drapieżnej Greczynki. Gazety nazywają ją lwicą, światłem Attyki; piszą, że jej oczy, włosy i głos biorą widza w posiadanie.

Kilka lat później Dassin zgadza się przerobić ''Nigdy w niedzielę'' na musical. Melina podpisuje roczny kontrakt z jednym z teatrów na Broadwayu. Wtedy właśnie grupka nikomu bliżej nieznanych pułkowników dokonuje w Grecji zamachu stanu.

Odkupienie win

Echa ''skandalicznego'' wywiadu, w którym Mercouri potępia juntę, docierają do Aten. Melina zostaje wyrzucona ze związku aktorów i ze związku greckich agencji turystycznych (ona, która ściągała do Grecji więcej zagranicznych turystów niż śródziemnomorski klimat i jedzenie).

- Urodziłam się Greczynką i umrę Greczynką - oświadcza na wieść, że pułkownik Pattakos, samozwańczy minister spraw wewnętrznych, pozbawił ją greckiego obywatelstwa. - Pan Pattakos urodził się faszystą i jako faszysta umrze.

Fraza jest chwytliwa, razem ze zdjęciem aktorki szybko trafia na nagłówki gazet i plastikowe emblematy sprzedawane w nowojorskich sklepach, które ludzie przyczepiają sobie do koszul i klap marynarek.

Melina występuje w radiowych audycjach i telewizyjnych talk-show, chętnie śpiewa zakazane przez pułkowników piosenki. Z nazwiska wymienia uwięzionych artystów, dziennikarzy, aktorów, apeluje o ich uwolnienie. Dopomina się o tych, którzy zaginęli, jak Mikis Theodorakis (junta więziła go w tajemnicy na Ikarii). Pisze petycje, żądając, by do Aten wpuszczono inspektorów Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, którzy zbadają doniesienia o torturach. Poparcie przychodzi zewsząd: Jean-Paul Sartre, Pablo Picasso, Jean-Luc Godard, Juliette Gréco, Yves Montand, Simone Signoret, Arthur Miller, John Le Carré, Vanessa Redgrave, Oriana Fallaci. Ta ostatnia przeprowadza z Meliną długi wywiad, pisze o ''zmysłowej gwieździe, która przechodzi przemianę w waleczną bohaterkę''. Pyta ją o powody zaangażowania się w politykę.

- Od dawna miałam potworne wyrzuty sumienia w związku z tym, że nie stanęłam w obronie mojego kraju, kiedy podczas wojny okupowany był przez faszystów. Może byłam za młoda, zbyt pochłonięta aktorstwem i szkołą teatralną. Niczego innego nie żałuje, tylko tej głupiej młodzieńczej ślepoty. Teraz mam szansę, by odkupić swoją winę.

Spiros organizuje siostrze tournée po 18 europejskich miastach. Manifestacje, konferencje prasowe i koncerty - tysiące miejscowych Greków przychodzą oklaskiwać wojowniczkę o wolność i demokrację.

Londyn, 21 kwietnia 1968 roku. Wielkanoc. Protest przed grecką ambasadą. Melina ma na sobie obcisłą czerwoną sukienkę z długimi rękawami i golfem. Czarny szeroki pasek podkreśla jej talię. Jest szczupła, wysoka, ma długie i gęste złote włosy. Nie wygląda na swoje 47 lat. Jedynie głos ją postarza - silny, donośny, lekko zachrypnięty od papierosów. Na twarzy ma złość - albo nawet wściekłość - i jednocześnie skupienie. Marszczy czoło i mruży swoje wielkie, zielone oczy. Stoi na niewielkiej scenie. Przed nią mikrofony, wokół kilkutysięczny tłum. Powiewają transparenty.

- Przysięgam wam, Grecy się przygotowują i organizują do powstania. Oddadzą życie za to, co jest esencją ich duszy - za wolność!

Światło Attyki

Junta upada latem 1974 roku. Tłumy witają Melinę na lotnisku w Atenach. Aktorka gra coraz mniej - coraz bardziej angażuje się w politykę. Pomaga zakładać socjalistyczny PASOK i zasiada we władzach partii. Chce zajmować się kulturą i prawami kobiet. W 1977 roku dostaje się do parlamentu z trudnego robotniczego okręgu w Pireusie. Tamtejsze kobiety pamiętają ją jako Ilię, która umilała czas miejscowym stoczniowcom. Po zwycięstwie Melina obiecuje, że zrobi, co w jej mocy, ''by Greczynki przestały być ludźmi drugiej kategorii'' (pierwsze lata rządów PASOK-u przyniosły urlopy rodzicielskie dla obojga rodziców, legalizację aborcji, depenalizację zdrady małżeńskiej, ułatwienie rozwodów, zrównanie płac kobiet i mężczyzn oraz wpisanie równouprawnienia do konstytucji).

W 1981 roku jako pierwsza kobieta w historii Grecji zostaje ministrem kultury. Rachityczny dotąd resort przemienia w modne centrum myśli i nowych idei. Gromadzi najbardziej światłe umysły. Razem postanawiają, po pierwsze, upowszechnić dostęp do kultury (stąd darmowe wejścia dla greckich obywateli do wszystkich muzeów i na stanowiska archeologiczne oraz utworzenie 16 lokalnych teatrów), po drugie, zreformować edukację (tak by uczniowie nie powtarzali błędów Meliny i umieli lepiej komunikować się z nauczycielami), po trzecie i najważniejsze, odzyskać marmury z Partenonu.

Pani minister jedzie do Londynu - chce przekonać dyrektora British Museum do zwrotu cennych metop, kariatyd i płaskorzeźb, które lord Elgin, były brytyjski ambasador w imperium osmańskim, nielegalnie wywiózł z Akropolu blisko 200 lat wcześniej. Dyrektor odmawia. Melina rozpoczyna międzynarodową kampanię na wielką skalę - organizuje konferencje naukowe i wystawy, przekonuje do swoich racji UNESCO, inicjuje budowę supernowoczesnego muzeum pod Akropolem, gdzie marmury mogłyby zostać zdeponowane. Brytyjczycy pozostają nieubłagani. Jeszcze dziś, idąc aleją Dionisiou Areopagitou na Akropol, można podpisać petycję wzywającą Londyn do oddania zagrabionych rzeźb.

Kultura, głupcze!

Oksfordzkie przemówienie Spirosa - Herkulesa (strona 7 - o tym, jak Melina zaprosiła do Aten unijnych ministrów kultury):

''Zebrała ich w jednym miejscu i zapytała: czy jest możliwe, żeby społeczeństwa się rozwijały, jeśli pozbawimy je ich kulturowych podstaw? Kultura jest sednem społeczeństw. Musimy dbać o jej europejską różnorodność, która decyduje o naszej tożsamości. Nadszedł czas, żeby nasz głos był równie donośny jak nawoływania technokratów. Kultura, sztuka i kreatywność są tak samo ważne jak rozwój technologii, jak handel i ekonomia''.

Co z tego wynikało? Europejska Stolica Kultury. To był pomysł Meliny, który pozostali ministrowie podchwycili bez mrugnięcia okiem. Był rok 1985, kiedy cała akcja ruszyła w Atenach (w 2000 roku ESK był Kraków, a w 2016 będzie Wrocław).

- To miało być narzędzie do wykuwania nowych idei w politycznie zjednoczonej Europie - mówi Spiros. - Melinie zależało na tym, by ludzie zjeżdżali się i rozmawiali, dzielili się doświadczeniami i pomysłami na kulturę. Ale dzisiaj widzimy, że kultura przegrała z gospodarką, z tym żarłocznym kapitalizmem, z neoliberalizmem, z Miltonem Friedmanem i jego wyznawcami. Stąd wziął się kryzys i stąd te nieracjonalne sposoby na walkę z nim. Te wszystkie idiotyczne cięcia i oszczędności ponad miarę. Dlatego właśnie Melina by się wściekła. Nie zniosłaby widoku Grecji w tak potężnym kryzysie. Coś by wymyśliła. Na pewno nie siedziałaby cicho jak inni politycy i nie czekała, aż zdarzy się cud. Wyśmiałaby te wszystkie niewidzialne rynki i agencje ratingowe.

Co konkretnie by zrobiła, Spiros nie wie. Może pojechałaby do Berlina pogadać z kanclerz Merkel jak kobieta z kobietą, jak dwie polityczki?

Melina Mercouri zmarła w 1994 roku w klinice w Nowym Jorku. Miała raka płuc, z którym długo i dzielnie walczyła. Jej ciało przewieziono do Aten. Grecja nie widziała wcześniej takiego pogrzebu. Setki tysięcy osób szło w żałobnej procesji i obrzucało trumnę płatkami róż. Zamknięto szkoły, sklepy i urzędy. Premier ogłosił czterodniową żałobę narodową.

Nagłówki gazet żegnały ''ostatnią grecką boginię'', ''światło Grecji'', ''symbol wolności''.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji