Artykuły

W Dramatycznym trwa wojna psychologiczna. Walczą prawnik i skin

"Glany na glanc" w reż. Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze Dramatycznym im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Patrzą na siebie z nienawiścią, zaciskają pięści. Żydowski prawnik wściekle: "Banda niewykształconych białych śmieci, którzy sr...ją na groby moich przodków!". Skinhead, siedzący w więzieniu za zabicie Hindusa: "Czyściłem planetę z czarnych śmieci! A teraz jestem więźniem politycznym syjonistycznego rządu okupacyjnego!"

Mieszanka piorunująca i trudna - oto żydowski adwokat z urzędu broni młodego skinheada, który skopał na śmierć Hindusa. Rzecz wydarzyła się naprawdę w Kanadzie, w formie sztuki Davida Gova powraca w Teatrze Dramatycznym, a ze względu na rasistowskie ataki w ostatnich miesiącach w Białymstoku - staje się dodatkowo bolesnym doświadczeniem, z którym stajemy twarzą w twarz, zapominając na chwilę, że jesteśmy w teatrze.

Spektakl "Glany na glanc" - najnowsza premiera Węgierki w bardzo dobrej reżyserii Krzysztofa Rekowskiego - to mocne uderzenie, nie pozwala zapomnieć o sobie od razu po oklaskach. Szkoda tylko, że ci, których przede wszystkich powinien emocjonalnie uderzyć: wyznawców neonazistowskich teorii - przedstawienia raczej nie obejrzą. Z drugiej strony spektakl może poruszyć różne struny w widzach - ci, którzy do tej pory żyli w błogim poczuciu, że są bardzo tolerancyjni, mogą się niemile zdziwić i zweryfikować myślenie o samym sobie. Co przytrafiło się zresztą jednemu z bohaterów spektaklu - podobno liberalnemu prawnikowi, w którego żyłach płynie krew wielu narodów...

Na tym właśnie polega siła "Glanów na glanc": niejednoznaczność. Przerażający czyn młodego zabójcy jest bezdyskusyjny i nie do usprawiedliwienia, ale też różne emocje, które ta sytuacja wywołuje, pociąga za sobą mnóstwo pytań, które na temat tolerancji zadać powinniśmy sobie wszyscy. Dostajemy zestaw: czerń i biel, ale też mnóstwo odcieni szarości. A i finał spektaklu nie jest wcale taki oczywisty, jakby się wydawało.

Nie wygląda pan na Żyda

Zanim jednak do finału dojdzie - znajdujemy się w sterylnej celi, w której dochodzi do spotkania osobników z dwóch różnych światów. Prawnik w garniturze, okularach, z teczką (Piotr Półtorak) i młody skin (Mateusz Witczuk) w więziennym uniformie, z bosymi stopami - pozbawiony swej największej broni - bojowego modelu tytułowych "glanów na glanc", którymi można zabić, które dają poczucie bezpieczeństwa i władzy. Teraz skin bez swego największego atrybutu wydaje się być bezbronny, ale zgrywa twardziela, prezentuje rasistowski bełkot, i to, co mu tam nawkładano do głowy. Jest chamski i cyniczny. Prawnik też nie zostaje dłużny. Patrzą na siebie z pogardą, podpuszczają się nawzajem; to już nie gra, to prawdziwa psychologiczna wojna, kto jest silniejszy, kto kogo bardziej rozwścieczy. "Nie wygląda pan na Żyda". "Ty też nie wyglądasz na Żyda".

Dwaj aktorzy rozgrywają te sceny znakomicie - mimiką, tonacją głosu, zaciśnięciem pięści. Naprzeciw siebie stają dwie różne mentalności, doświadczenia; sytuacja jest napięta, wzajemna niechęć wręcz wylewa się ze sceny. Jeden dla drugiego jest "śmieciem", tyle że określanym innym kolorem. Jeden drugiego emocjonalnie próbuje rozłożyć na łopatki, sięgając po różne argumenty - od ideologicznych, po psychologiczne zagrywki. Choćby: to, co dla prawnika jest wielokulturowe - dla skina jest wielorasowe.

Maski opadają

I to nagle coś się na chwilę zmienia, co aktorzy zmianą tonacji, bez szarżowania, pokazują emocjonalnymi niuansami: zawiązuje się między nimi nić porozumienia, bo mają zadanie do wykonania. Młodemu prawnik zaczyna imponować. Z kolei prawnik (po pewnym wydarzeniu, po którym zdał sobie sprawę, że nie jest wcale taki tolerancyjny, jak mu się wydawało), zbiera się w sobie i zaczyna motywować młodego do samodzielnego znalezienia linii obrony. Obserwowanie tych ich potyczek robi wrażenie, to ciężka emocjonalna robota. Maski opadają, przez chwilę widać po prostu pogubionych ludzi, w różnych punktach swojego życia, w różnych przestrzeniach, kurczowo trzymających jakiś przyjętych własnych prawideł, byle tylko nadać życiu jakiś porządek. Prawnik sfrustrowany i cyniczny, w codziennym kieracie (ciekawie oddaje to multimedialna wstawka nieustannego wchodzenia i schodzenia po schodach). Skin - naładowany agresją, obecność imigrantów odbierający jako atak na własną niezależność i obwiniający ich za własne niepowodzenia.

Jest w spektaklu moment, w którym wydaje się, że dochodzi do pewnego katharsis. Prawnik bierze skina w krzyżowy ogień pytań, uświadamia mu to i owo, daje mu symboliczny prezent - pamiątkę po ojcu, "porządnym Żydzie". To, co wcześniej wydawało się niemożliwe, nagle po trosze staje się możliwe. Młody wykrzykuje wściekle: "nie jestem pozbawiony uczuć!". Coś zaczyna do niego docierać. Ale zwycięstwo jest połowiczne, nie ma tu szczęśliwego zakończenia, jeden z bohaterów ostatecznie ponosi klęskę. Udział w tym psychologicznym starciu ma swoją cenę.

Kto ty jesteś?

Kameralność zwartego, trzymającego w napięciu spektaklu, daje poczucie jeszcze większej intensywności, zaczyna wręcz uwierać. Sterylna przestrzeń celi (scenografia - Maciej Chojnacki) symbolicznie się poszerza - rozmowy w celi przerywane są wizualizacjami (Emilia Sadowska), które pokazują świat poza nią i obu bohaterów w ich oswojonych miejscach. Bardzo ciekawy zabieg, który również nie pozwala na jednoznaczną ocenę obu bohaterów, umiejscawia ich w światach, w których nie do końca czują się dobrze.

Podobnie intrygujące - i przenoszące historię dwóch mężczyzn w szerszy wymiar - jest dźwiękowe tło i tzw. trzecia narracja (wkomponowana w tekst sztuki przez dramaturga Danę Łukasińską). Wprowadza dodatkowe poczucie dyskomfortu. To coś, o czym niby wiemy, ale gdzieś spychamy, a teraz nieoczekiwanie wywala się nam na wierzch. Bardzo niewygodna wiedza, zestaw różnych postaw - dźwiękowa wizualizacja tego, jak my, ludzie różnych narodowości, funkcjonujący w domowych, społecznych stereotypach, powtarzanych nieświadomie, często od dzieciństwa - odbieramy się nawzajem, kalkujemy. Zebrane w jednym tyglu różne wyzwiska i powielane stereotypy niczym wyliczankę powtarzają tu dziecięce roześmiane głosy - co daje też dramatyczny efekt:

"Polaku! Antysemito! Szowinisto! Katoliku, lubiący patrzeć jak płoną starsi bracia! Turku, co zabierasz nam pracę! Obyś wyginął! Nie tęsknię za Tobą, Żydzie! Ja, Chorwat, przeklinam Serbów! Ja, Serb...". I tak dalej i dalej...

Na końcu zaś: "A ty? Kto ty jesteś? Czarny? Biały? Z jakim bogiem? Czyim wrogiem?"

No właśnie, postawmy sobie to pytanie.

***

Najbliższe spektakle "Glanów na glanc"(przekład Hanna Szczerkowska) - 11-12 czerwca o godz. 20

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji