Artykuły

As i blotka (fragm.)

Ostatnia prezentacja Teatru Rzeczypospolitej - tej swoistej ogólnopolskiej sceny objazdowej - zasługu­je ze wszech miar na uznanie. Do Warszawy zaproszono Teatr Nowy z Poznania z dwoma spektaklami. "Trzy siostry" Antoniego Czechowa w reżyserii Janu­sza Nyczaka i "Zorza" Bogusława Schaeffera w reży­serii Izabelli Cywińskiej, która jest dyrektorem i kie­rownikiem artystycznym tej sceny. Cywińska uczyniła z Teatru Nowego jeden z najciekawszych teatrów w kraju, mogący z powodzeniem konkurować ze wszyst­kimi najlepszymi. Pracujący w Nowym młodzi i bardzo zdolni reżyserzy, otaczani tam szczególną opieką arty­styczną, mają na swym koncie wiele wybitnych przed­stawień, które zdobyły uznanie nie tylko w kraju, ale i za granicą, że wymienimy tylko autorskie spektakle Janusza Wiśniewskiego: "Panopticum a la Madame Tussaud" i "Koniec Europy".

Warszawska prezentacja "Trzech sióstr" i "Zorzy" pozwoliła w pewnym stopniu zorientować się w reper­tuarze Teatru Nowego, umożliwiła wniknąć w sposoby pracy poznańskich reżyserów i aktorów których obej­rzeliśmy w dwóch, tak bardzo odmiennych spekta­klach, mogliśmy wreszcie w stolicy pooddychać at­mosferą tamtejszej sceny, poznać jej walory i dojrzeć braki, co zblazowana warszawska publiczność, a przede wszystkim krytyka czyni nawykowo i nie bez pewnej przyjemności...

Drugim spektaklem przedstawionym warszawskiej publiczności przez Teatr Nowy z Poznania była "Zo­rza" Bogusława Schaeffera, w reżyserii Izabelli Cywiń­skiej. Do dramaturgicznej twórczości Schaeffera mam stosunek ambiwalentny, lubię i cenię jego utwory po­zbawione owego filozoficznego zadęcia, nie silące się na zbędny patos scenicznej wizji, jak na przykład "Grzechy starości" czy "Scenariusz dla nie istniejące­go, lecz możliwego aktora instrumentalnego". Nato­miast dramaty tego autora o pompatycznej formie i treści z rzekomo wzniosłym i "głębokim" przesłaniem intelektualnym (należy do nich, niestety, i "Zorza") wzbudzają mój zdecydowany sprzeciw. Odstręczają one dziwacznymi i manierycznymi dialogami, miałkością i wtórnością fabuły, rażą bezbarwnością i przejas­krawieniem psychologicznego rysunku postaci, kreo­wanych wedle obecnej mody na półgłówków. Częste odwoływanie się w tych utworach do twórczości nie­mieckiego filozofa - Martina Heidegera, a nawet cyto­wanie fragmentów jego wypowiedzi wypada pretens­jonalnie i żenująco. Przypomina zamieszczanie filozo­ficznych traktatów w bulwarowych popołudniówkach, których treść i forma dostosowane są do mentalności czytelników tego typu gazet. Niedźwiedzia to przysłu­ga dla Heidegera. Utwory sceniczne Schaeffera wska­zują na powinowactwo z dramatami Witkacego, nawet w konstrukcji fabuły i sposobie przedstawienia posta­ci i rozwiązaniu poszczególnych scen, więcej! - głów­ne przesłanie filozoficzne u obu twórców jest to samo: kryzys światowej kultury. Ale Schaeffer nie wychodzi poza zewnętrzny pogląd rzeczywistości, nie potrafi odkryć psychologicznych przyczyn kryzysu, wreszcie gubi swe przesłanie w zwykłym gadulstwie, co świad­czy tylko o zbyt słabym opanowaniu dramaturgicz­nego warsztatu, jest zdolnym amatorem w świecie teatru. Błyskotliwa i spektakularna popularność sztuk Bogusława Schaeffera nie wypływa chyba z jakiś szczególnych wartości artystycznych jego utworów, a bardziej jest spowodowana jałowością całej polskiej współczesnej dramaturgii.

Ogląda się więc "Zorzę" z mieszanymi uczuciami, bawią niektóre sceny, jest też kilka zabawnych dialo­gów (m.in. w scenie przy włazie do kanałów), widać też, że autor jest wnikliwym i sarkastycznym podpatrywaczem rzeczywistości, ale całość szybko nuży, pew­ne sytuacje rozgrywane są w ten sam, schematyczny sposób, powtarzają się postacie, a w końcu nikt nie wie, o co właściwie chodzi, nawet i aktorzy. Przyznać jednak trzeba, że grają oni z wielkim zaangażowaniem i polotem, ocierając się czasami o kreację (np. Ta­deusz Drzewiecki jako Cedziak czy Wiesław Kosma w roli Tramwajarza). W sumie utwór przeciętny, może nawet mniej niż przeciętny, zrealizowany nakładem olbrzymich sił i środków (pozamaterialnych), godnych lepszej sprawy (czytaj: lepszego utworu). Podobno jednak w Poznaniu "Zorza" cieszy się powodzeniem, a studenci kulturoznawstwa piszą po spektaklu arcymądre elaboraty. Pozazdrościć tylko fantazji i pomyś­lunku...

Teatr Nowy z Poznania, kierowany zręczną ręką Iza­belli Cywińskiej, zaprezentował się w Warszawie z dobrej strony, potwierdził, że jego wysoka pozycja w krajowym życiu teatralnym nie jest dziełem przypadku czy chwilowej koniunktury, a wypływa z solidnego rze­miosła, jakie reprezentują poznańscy twórcy. Dobrze się też stało, że mogliśmy w stolicy obejrzeć spektakl tak wybitny, jak "Trzy siostry" Antoniego Czechowa, we wspaniałej inscenizacji Janusza Nyczaka. Szkoda tylko, że drugi z prezentowanych spektakli - "Zorza" Bogusława Schaeffera, okazał się o wiele słabszy od pierwszego. Jednak i on potwierdził wysoką klasę Teatru Nowego z Poznania. O tej prezentacji Teatru Rzeczypospolitej można tylko mówić (i pisać) z uzna­niem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji