Artykuły

Czyściec żywych trupów

"Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł" w reż. Remigiusza Brzyka w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Andrzej Z. Kowalczyk w Polsce Kurierze Lubelskim.

Nie będę bawił się w długie wstępy i powiem od razu: z sobotniej premiery w Teatrze Osterwy wychodziłem z przekonaniem, że bardzo dawno, a może wręcz nigdy, nie mieliśmy w Lublinie tak odważnego i mocnego spektaklu o Polsce jak "bulwarówka polityczna" Pawła Demirskiego pt. "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł, czyli w heroicznych walkach narodu polskiego wszystkie sztachety zostały zużyte".

Choć przecież bywały już u nas realizacje obnażające narodowe przywary Polaków; choćby - bardzo dobrą skądinąd - "Sarmację". Jej autor, Paweł Huelle, ubrał jednak swoich bohaterów w XVIII-wieczny kostium , co pozwalało nam, współcześnie żyjącym, na wmawianie samym sobie, że my jesteśmy już inni, że doświadczenia historyczne czegoś nas nauczyły. Owszem, nauczyły - tego, by staranniej skrywać to wszystko, co chluby nam nie przynosi.

Paweł Demirski jest wszakże obserwatorem wnikliwym. Dokładnie przeszukał polskie szafy i bezlitośnie powyciągał poukrywane w nich trupy; jedne mniej, inne zaś bardziej zleżałe. I oto pojawia się przed nami gromada postaci, które stają się symbolami polskiego społeczeństwa. Przerysowanymi być może, co w bulwarówce nie jest rzeczą niezwykłą, ale jednak symbolicznymi. Oto więc przywołujący PRL-owskie resentymenty generał w ciemnych okularach (Krzysztof Olchawa), biskup pedofil (Paweł Kos), jednosezonowa lokalna gwiazdka tęskniąca za prawdziwą karierą (Marta Ledwoń), byłe więźniarki obozu koncentracyjnego, z których jedna (Halszka Lehman) zamordowała niegdyś drugą (Marta Sroka), dresiarz kibol (Wojciech Rusin), eurosierota (Daniel Dobosz), wreszcie - niemiecki turysta (Przemysław Gąsiorowicz) odwiedzający Heimat. Nie są oni nam obcy, bo znamy dobrze trawiące ich kompleksy, prawdziwe lub wyimaginowane traumy, znamy pragnienia oraz pretensje wobec świata i bliźnich. Znamy także ich historie, wykrzykiwane w twarz sobie nawzajem i nam. Ale choć je znamy, warto uważnie się w nie wsłuchać. W takim nagromadzeniu losów, z jakim mamy do czynienia w spektaklu, owe historie zyskują uniwersalny wymiar. Stają się opisem polskiego czyśćca, który - niestety - nie jest przedsionkiem raju, lecz raczej przedpieklem. O tym czyściu powinniśmy pamiętać. Mam bowiem wrażenie, iż nie zużyto jeszcze wszystkich sztachet, że wspomnę choćby absurdalną aferę z biletami MPK czy kuriozalne, cenzorskie stanowisko Rady Miasta o "pozytywnym klimacie wychowawczym". Ale tych najbardziej oburzonych na premierze jakoś nie dostrzegłem

Na koniec - wielkie słowa uznania dla realizatorów i wykonawców przedstawienia. Przede wszystkim dla reżysera, Remigiusza Brzyka, który na nielinearnej sztuce znakomicie zbudował dramaturgię spektaklu i świetnie poprowadził całą ósemkę aktorów. Zobaczyliśmy galerię wyrazistych postaci, w niczym nie ustępujących - zaryzykuję takie twierdzenie - Osobom Dramatu z "Wesela". A w przypadku Marty Sroki i Halszki Lehman wręcz porażających widza, nawet takiego, który w teatrze widział już wiele. Najnowsza realizacja Teatru Osterwy to spektakl, który trzeba zobaczyć koniecznie. Zwłaszcza, jeśli na Polskę i Polaków potrafi się patrzeć nie tylko na baczność lub na klęczkach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji