Szekspir jako przeżytek
"Benvolio i Rozalina" w reż. Redbada Klynstry w TR Warszawa. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.
William Szekspir przestał przemawiać do ludzi XXI wieku. Jego utwory są anachroniczne, język drętwy, nieadekwatny do dzisiejszego sposobu komunikacji i nawet daleko idące ingerencje w treść utworu niewiele wnoszą. Przeżytek.
Taki mniej więcej obraz rysuje się po obejrzeniu najnowszego widowiska w adaptacji i inscenizacji Redbada Klynstry w TR Warszawa. Szymon Wróblewski wspierał reżysera w układzie tekstu, który z oryginalnego "Romea i Julii" przekształcił się w "Benvolia i Rozalinę" [na zdjęciu scena ze spektaklu].
Dwoje starszych ludzi, Maja Maj (Rozalina) i Zdzisław Wardejn (Benvolio), spotyka się w parku, by z perspektywy własnych życiowych doświadczeń zastanawiać się nadburzliwymi wypadkami, które położyły kres życiu ich najbliższych przyjaciół, pary nastoletnich kochanków z Werony. Przywołani z pamięci Julia i Romeo pojawiają się jak żywi, by porozumieć się ze sobą na przekór okolicznościom. We wzajemnej fascynacji przeszkadza im nie tyle nienawiść rodowa - którą w przedstawieniu Klynstry mają ilustrować jakieś boksersko-kaskaderskie ewolucje w tle - ile łomot muzyki, który główni bohaterowie przekrzykują kwiecistymi frazami poetyckiego dialogu. Takie ustawienie sceny zabawy w domu Capulettich daje efekt nieodparcie komiczny. Autor "Romea i Julii" wychodzi na nudziarza i palanta, a zebrana na widowni młodzież ma ubaw po pachy.
Jeśli w ten sposób reżyser Klynstra zapragnął do stechnicyzowanego i odhumanizowanego współczesnego świata wlać odrobinę liryzmu, to mu zwyczajnie nie wyszło. Jednak gdyby rzeczywiście do tego zmierzał, to nie powierzyłby roli Julii wykonawczyni o głosie wprost stworzonym do dubbingu postaci Kermita, sympatycznej skądinąd Żaby z programu o Muppetach.Może nie bez wpływu na timbre głosu Julii jest to, że na imprezie dziewczyna pociąga z gwinta, co na dzisiejszych salonach jest, jak wiadomo, normą. W scenie balkonowej Julii nie widać - tylko ruchomy cień jej sylwetki, rysujący się na korpusie Romea - za co reżyser mógłby zbierać pochwały, gdyby nie fakt, że dobrze ją słychać. Niestety.
Ważną rolę w widowisku gra też przeszklona budka telefoniczna. W niej to Julia spowiada się przez słuchawkę matce, a Romeo - ojcu Laurentemu. W budce dokonuje się również obrządek zaślubin młodocianej pary, jej cielesnej inicjacji oraz gwałtownego zejścia z tego najlepszego ze światów. Proszę, jakie to proste i odkrywcze...
Nazwisk odtwórców państwu nie podam, gdyż w programie zostali wymienieni bez przypisanych im ról. To kolejny milowy krok w kwestii jak najlepszej komunikacji z widzami w TR.