Artykuły

Gry z widzem

"Gry z Makbetem" w reż. Renaty Jasińskiej w Teatrze Arka we Wrocławiu. Pisze Katarzyna Pytlos w Teatraliach.

Akcja "Makbeta" osadzona jest w XI-wiecznej Szkocji i choć teatralna inscenizacja powinna nadać tej historii uniwersalizmu, tak się niestety nie dzieje w spektaklu "Gry z Makbetem" Teatru Arka. Renata Jasińska niezbyt fortunnie próbowała sprawić, by realia średniowieczne przenikały się ze współczesnymi, w ostatecznym rozrachunku zabiegi te stawały się dość irytujące.

Sylwester Różycki (Makbet) zaczyna grę z widzem, wprowadzając go w teatralny świat, po czym wychodzi z roli (co oczywiście jest w pełni reżyserowane), kontaktując się bezpośrednio to z oglądającymi, to z akustykiem i operatorem światła. Ten zabieg powtarzany jest nie tylko na początku i końcu, lecz także w trakcie inscenizacji, gdy Agata Obłąkowska-Woubishet (Lady Makbet) porywa widzów do tańca lub gdy Michał Przybysz (Banquo) rozdaje swoje fotografie opatrzone autografami. Jedynymi wiarygodnie zaangażowanymi w odgrywanie swych scenariuszowych ról są adepci teatru Arka - osoby niepełnosprawne. Statystują, odgrywają epizody, mimo że na brawach nie są wysuwani na pierwszy plan, to dzięki nim udaje się, choć trochę, poczuć klimat rodem z "Makbeta", znaleźć na scenie elementy onirycznego obłędu. Minimalizm scenografii rozpraszają misternie przygotowane kostiumy oraz oprawa dźwiękowa.

"Makbet" Shakespeare'a to historia o żądzy władzy i pragnieniu bycia ponad wszystkim, które doprowadzają nie tylko do zbrodni, ale przede wszystkim do obłędu. Umazanie rąk Lady Makbet czerwoną farbą i jej nieudolne miotanie się po scenie zupełnie nie oddaje pierwotnej idei. Wręcz nie można się oprzeć wrażeniu, że wszystko w tym spektaklu jest na siłę, a jego znaczna część to czysta improwizacja aktorów.

Na scenie oprócz postaci Duncana (zabawny Alexandre Marquezy) czy Banquo (Michał Przybysz) spotykamy też Hekate (zmysłowa Beata Lech-Kubańska) oraz trzy szalejące czarownice (Alicja Idasiak, Alicja Pietruszka, Teresa Trudzik), które dzięki swoim kostiumom i maskom mogą wywoływać lekki dreszcz wśród widzów. Pozornie drugoplanowe role stają się tymi kluczowymi, nadającymi spektaklowi klimat.

Nie widzimy na scenie samego momentu zabójstwa, ale dowiadujemy się o nim bezpośrednio od bohaterów. Makbet do końca wierzy, że ma wpływ na swoje życie i decyzje, choć tak naprawdę coraz bardziej zatraca się w pogoni za władzą i wpada w jej sidła. Podczas sceny balowej, kiedy ma omamy, znów zostaje zniszczona konwencja, a widzowie zostają wciągnięci w zapowiadaną w tytule grę, zamiast po prostu kontemplować tragedię głównego bohatera. Agnieszka Osiecka pisała, że "życie jest balem" - do podobnych refleksji zmusza nas już pod sam koniec przedstawienie reżyserowane przez Renatę Jasińską. Ludzie są całe życie aktorami, a ich otoczenie sceną - sami decydują bowiem, w kogo kiedy się wcielą i z kim zagrają, ale muszą pamiętać, że ten bal nie trwa wiecznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji