Artykuły

Śluby panieńskie

Wśród komedii Aleksandra Fredry ta właśnie należy do najpopularniejszych i najbar­dziej lubianych. Wytrawni krytycy i fredrologowie stawiają wyżej ostrość "Mę­ża i żony" czy ironię"Pana Jowialskiego", ale publiczność teatralna sympa­tyzuje wyraźnie z nastrojowością i ciep­łym humorem "Ślubów panieńskich". Pierwsza wersja komedii powstała w 1827 roku. Nosiła inny tytuł ("Nie­nawiść mężczyzn") i była napisana prozą. Fredro nie zdecydował się jej ogłosić, ale dzieła nie porzucił. Zmienił je­go tytuł i formę, nadając sztuce kształt czteroaktowej komedii wierszem. Osta­tecznie pracę ukończył w 1833 roku. "Śluby panieńskie" są typową kome­dią charakterów respektującą teatralne kanony jedności miejsca, czasu i akcji. Wielkość Fredry ujawnia się tutaj nie w konstrukcji intrygi, ale w rysunku postaci i umiejętności stworzenia ciepłego, jasnego klimatu sztuki. Nie­mal każda z siedmiu występujących w komedii osób to wspaniale scharak­teryzowana, plastyczna postać. Różniące się temperamentem, kontrastujące barwą sceniczną tworzą wszakże har­monijnie brzmiący zespół.

Rolą Radosta w tym spektaklu Andrzej Łapicki żegnał się ze sceną teatralną po 50 latach pracy. Przedstawienie, re­żyserowane zresztą przez samego ju­bilata, zostało przygotowane w war­szawskim Teatrze Powszechnym i tam na Małej Scenie 6 lutego 1995 roku od­była się premiera.

Wybór roli z repertuaru fredrowskiego jako kreacji wieńczącej aktorski doro­bek artystyczny jest w przypadku Łapic­kiego tyleż znaczący, co symboliczny. Artysta przez okres wczesnych i doj­rzałych lat swej kariery największe suk­cesy odnosił w repertuarze współczes­nym. Potem, z początku jako reżyser, a później także odtwórca, zwrócił się ku dawnej dramaturgii, przede wszyst­kim klasyce polskiej.

Fredro należał do najchętniej przezeń inscenizowanych. Dość wspomnieć przygotowywane dla Teatru TV przed­stawienia jednoaktówek autora "Zem­sty", utworów rzadko prezentowanych obecnie na polskich scenach, a równie świetnych literacko czy teatralnie jak najcelniejsze z jego komedii (np. "Świeczka zgasła" czy "Pierwsza lepsza").

"Tak jak nie lubię aranżowanego na jazzowo Bacha czy Mozarta, tak nie znoszę Fredry zrobionego na Witkace­go" - pisał Łapicki w szkicu "Mój Fre­dro" i wyznanie to zawiera jego nie­zmienne credo artystyczne w odniesie­niu do dzieł klasyki. Zgodnie z nim nie znajdziemy w jubileuszowej insceni­zacji "Ślubów panieńskich" rewolucyj­nej, wywracającej tradycję interpreta­cji ani szokującej nowością scenogra­fii. Spektakl z założenia jest akademicki, zrobiony "po bożemu" i w tym, pa­radoksalnie, tkwi jego największa siła. Największy wysiłek skierowany został na właściwe operowanie głównym środkiem przekazu - wierszem. I trze­ba przyznać, że przyniosło to znako­mite efekty. Naturalność podawania Fredrowskiej frazy sprawia, że znacze­nia dialogów komedii nie ukrywają się w gorsecie formy. Postacie rozmawia­ją naprawdę i bawiąc się rytmem czy melodią wiersza odkrywają przed wi­dzem komizm i bogactwo Fredrow­skiego języka. Z tym splata się subtel­nie rysowana komedia charakterów, pozostająca w zgodzie z intencją auto­ra i stylistyką tekstu.

Wszystko to (a dodajmy jeszcze stylo­we, wysmakowane kostiumy) sprawia, że na tle wielu współczesnych insceni­zacji Fredry akademicki spektakl An­drzeja Łapickiego okazał się zadziwia­jąco "świeży" i nowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji