Artykuły

Brawurowy występ Anny Dymnej

"Mewa" w reż. Andrzeja Domalika w Teatrze im.Słowackiego w Krakowie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

"Mewa" Antoniego Czechowa należy do utworów, których czas się nie ima. Andrzej Domalik jest zaś jednym z niewielu reżyserów w Polsce, który dobrze czuje klasykę rosyjską i lubi ją wystawiać, na ogół z dobrym skutkiem.

Z premiery przedstawienia w Teatrze im. Juliusza Słowackiego wyszedłem ogólnie usatysfakcjonowany, jakkolwiek musiałbym z reżyserem podpisać protokół rozbieżności.

Domalik dobrze zaadaptował dramat - obeszło się bez kilku pomniejszych postaci - i trafnie go obsadził. Występująca gościnnie Anna Dymna brawurowo zagrała rolę Ireny Arkadiny - aktorki, któralata sukcesów ma za sobą i w szczupłym gronie najwierniejszych adoratorów rozpamiętuje echa przeszłości. Szczególnie przejmująco wypadła - równie komicznie, co żałośnie - starając się udowodnić, że wciąż mogłaby grywać podlotki. Okręcała się wokół własnej osi i podskakiwała przed stoicko zdystansowanym doktorem Dornem, w doskonałym wykonaniu Tomasza Międzika. Zdeterminowana możliwością odejścia kochanka, modnego pisarza Trigorina - świetny, wycofany w głąb siebie Mariusz Wojciechowski - zatrzymuje go przy sobie, odgrywając scenę jak z kiepskiego melodramatu, w których niegdyś zapewne brylowała.Śniąca o karierze aktorskiej Nina Zarieczna, w wykonaniu wiotkiej Anny Cieślak, jawi się przy niej jako cudowna istota nieomal nie z tego świata.

Trudno pominąć Andrzeja Kozaka w ciekawej roli kwękającego sześćdziesięciolatka Piotra Sorina czy Martę Walderę jako Maszę. Jednak niecały afisz wart jest przepisania. Młody, niewątpliwie utalentowany aktor Krzysztof Zawadzki grał Konstantego Trieplewa w sposób bliski memu sercu, jakkolwiek nie uszom - do których docierała ledwie połowa tekstu. Krakowskie przedstawienie - utrzymane w klimacie epoki, przemawiające do rozumu i uczuć, z udanymi rolami- sytuuje się znacznie powyżej średniej krajowej. Jednak po ubiegłorocznym pokazie na toruńskim Kontakcie genialnej interpretacji "Mewy", dokonanej przez Petera Steina z łotewskim zespołem Teatru Dramatu Rosyjskiego w Rydze, marzyłoby się prawdziwe mistrzostwo. Cytat ze Steina, w postaci ekranowej ramy, w której mieścił się horyzont, z rzutowanym nań niebem w różnych stadiach czasowo-pogodowych, nie załatwia sprawy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji