Artykuły

Upiór i Kleks powrócą

- "Upiór w operze" jedzie do Białegostoku, a w Teatrze Muzycznym "Roma" w planach m.in. nowy duży tytuł - "Mamma Mia!". Niestety, z "Deszczową piosenką" pożegnamy się w marcu 2014 roku. Każdy spektakl jest u nas zdejmowany przy protestach widzów. Żal mi na przykład demontować basen z dziesięcioma tonami wody, jaki mamy pod sceną. Mam więc przy okazji apel: czy jest może teatr, który chciałby zainstalować u siebie taki basen i kontynuować "Deszczową piosenkę"? Ten musical to strzał w dziesiątkę i trudno będzie się z nim żegnać - mówi Wojciech Kępczyński, dyrektor teatru Roma.

Dyrektor Teatru Muzycznego "Roma" właśnie wrócił z Sankt Petersburga. Z polską ekipą realizatorów i z rosyjskimi aktorami wystawił musical "Aladyn JR". Teraz przygotowuje się do premiery w Operze Podlaskiej. Przenosi tam jeden ze swoich hitów - "Upiora w operze".

A co w Warszawie? Na razie sukcesy odnosi cały czas ostatni duży tytuł "Deszczowa piosenka". W maju już 200. spektakl. Może uda się powrócić do "Akademii Pana Kleksa".

Rozmowa z Wojciechem Kępczyńskim, dyrektorem Teatru Muzycznego "Roma"

Jakub Panek: To nie był dla pana chyba łatwy sezon. Najpierw wymagająca ogromnej pracy, skomplikowana technicznie, premiera "Deszczowej piosenki", potem próby w Sankt Petersburgu, teraz w Białymstoku. A jednocześnie tu, na miejscu, w Romie, też cały czas ma pan wszystko pod kontrolą. Publiczność chętnie przychodzi na familijny musical "Aladyn JR", sukcesy odnoszą kameralne spektakle na Novej Scenie.

Wojciech Kępczyński: Tak, był to sezon dla mnie bardzo trudny, po raz pierwszy zmierzyliśmy się ze zmniejszoną dotacją. Powoli stajemy się teatrem, który ma jeden, ewentualnie dwa wiodące spektakle na dużej scenie, bez możliwości zmian dekoracji. Czyli przestajemy być teatrem repertuarowym, stajemy się teatrem jednego spektaklu. Dobrze, że "Deszczowa piosenka" cieszy się powodzeniem, już w maju będzie 200. przedstawienie, to oznacza, że obejrzało ją prawie 200 tysięcy osób. "Dzięki Deszczowej" piosence oraz spektaklowi familijnemu "Aladyn JR", który także jest bardzo popularnym tytułem, dajemy sobie radę od strony ekonomicznej.

Przed panem wznowienie "Upiora w operze". Ale nie, jak oczekiwali widzowie, w Warszawie, ale w Białymstoku.

- Nie mamy szans, by wrócić do "Upiora w operze" w Romie. Naszym priorytetem jest pokazywanie widzom nowych tytułów, podejmowanie nowych wyzwań, a tytuły, które są u nas w repertuarze, będziemy powtarzać w innych miejscach, tak jak "Aladyna JR.", którego pokazaliśmy w St. Petersburgu. Dlatego cieszę się, że dyrektor z Opery Podlaskiej zaproponował wystawienie "Upiora" w Białymstoku. Zagraliśmy w Romie ponad 600 spektakli przy pełnej widowni. I na dobrą sprawę, kto wie, czy nie gralibyśmy tego spektaklu do dziś. Ale jest jeszcze coś takiego jak rozwój teatru, rozwój artystów, którzy liczą po zagraniu 600 spektakli na nowe wyzwania.

Czym "Upiór w operze" na scenie Opery i Filharmonii Podlaskiej będzie się różnił od inscenizacji, którą oglądaliśmy przy Nowogrodzkiej?

- Główne role w nowej inscenizacji grają ci sami aktorzy, którzy występowali w Romie, czyli Damian Aleksander i Paulina Janczak oraz Edyta Krzemień. Było to zresztą warunkiem Andrew Lloyda Webbera, który widział nasze przedstawienie. Nowym Upiorem będzie Łukasz Dziedzic, znany jako Javert z warszawskiej wersji "Les Miserables". Liczę, że musical obejrzą nie tylko mieszkańcy Białegostoku. Już dziś wiem, że na nasz spektakl przyjadą fani z całego Mazowsza. Wiem, że dyrektor Opery i Filharmonii Podlaskiej zamierza promować nasz musical w krajach ościennych, w takich miastach jak Ryga, Helsinki i Wilno.

Władze miasta mówiły kiedyś o budowie nowoczesnego teatru muzycznego na pl. Defilad. Czy wierzy pan w ten projekt?

- Nie. Nie wierzę, że powstanie za mojego życia.

Do końca tego sezonu pozostał jeszcze miesiąc, ale już wszyscy pytają o nowy. Co w planach?

- Nowy sezon będzie dla nas dość skomplikowany. Rozpoczniemy go pod koniec września "Deszczową piosenką". Dodam, że płyta do tego musicalu już w maju otrzyma status złotej. To wielki sukces. Wracając do planów na jesień, będziemy grać musical "Aladyn JR". Prawdopodobnie działalność przy Nowogrodzkiej na głównej scenie zawiesimy w marcu 2014 roku. Planujemy potężny remont, który może potrwać nawet pół roku. W tym czasie teatr ma zyskać m.in. nowe wygodne fotele. Remont jest konieczny, trzeba dostosować nasz zabytkowy budynek do norm bezpieczeństwa przeciwpożarowego Unii Europejskiej. Zrobimy m.in. nową podłogę i foyer teatru.

Ale od kwietnia 2014 roku planujemy wznowić we współpracy z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Telewizją Polską musical "Akademia Pana Kleksa". Chcemy go wystawić w halach ATM przy Wale Miedzeszyńskim. W czasie, kiedy przy Nowogrodzkiej będzie remont, możemy właśnie tam grać "Kleksa".

A zastanawia się pan już nad następcą "Deszczowej piosenki"?

- Tak, przygotowujemy się do następnej premiery. Chciałbym w listopadzie 2014 roku, po remoncie, otworzyć dużą scenę nowym przedstawieniem. Niestety, z "Deszczową piosenką" pożegnamy się w marcu 2014 roku. Każdy spektakl jest u nas zdejmowany przy protestach widzów. Przydałoby się nam więcej scen, może nie tak odległych jak ta w Białymstoku. Chciałbym, żeby nasze musicale były nadal pokazywane. Żal mi na przykład demontować basen z dziesięcioma tonami wody, jaki mamy pod sceną. Mam więc przy okazji apel: czy jest może teatr, który chciałby zainstalować u siebie taki basen i kontynuować "Deszczową piosenkę"? Ten musical to strzał w dziesiątkę i trudno będzie się z nim żegnać.

Jest kilka tematów, o których rozmawiamy. Jednym z głównych jest napisanie naszego własnego musicalu i wystawienie go w Romie. Jest również kilka znanych tytułów, które chciałbym wystawić. Przede wszystkim "Mamma Mia!", który ma znakomitą muzykę Abby, jest bardzo pogodny i kolorowy. Ale rozmawiamy także o "West Side Story", który jest moim ukochanym musicalem. Na pewno interesującą opcją jest dynamiczne "Chicago", tym bardziej że mamy teraz w Romie big-band jazzowy, stworzony przez Krzysztofa Herdzina do "Deszczowej piosenki". Jestem też przekonany, że licznych wielbicieli "Upiora w operze" ucieszyłaby kontynuacja tego tytułu, czyli musical "Love Never Dies".

Zapowiadał pan przy okazji musicalu "Aladyn JR", że to nie koniec przygody z Disneyem?

- Kiedy już zrobimy kolejną dużą premierę, będziemy się starali wystawić albo "Małą Syrenkę", albo "Mary Poppins", na podobnej zasadzie, jak to było z "Aladynem JR".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji