Artykuły

Życie na wulkanie

- Kocham ten język miłością skazańca, tylko w nim precyzyjnie umiem nazwać własne uczucia. Ale czy to jest patriotyzm, czy raczej wyrok? Może i to, i to - mówi MAJA OSTASZEWSKA w Gazecie Wyborczej.

Grzegorz Sroczyński: Kto ty jesteś? Maja Ostaszewska: Matka dwójki dzieci. Aktorka. Polka ukształtowana przez filozofię buddyjską. I kawiorowa lewica - to usłyszałam ostatnio. Ktoś ze znajomych powiedział, że takie mam poglądy społeczne. - Kawiorowa? - Dość wygodnie żyję. Ale staram się pamiętać, że nie wszyscy mają w Polsce tyle szczęścia. Właśnie wyszła książeczka dla dzieci o biedzie, jej współautorką jest Henryka Krzywonos. "Bieda. Przewodnik dla dzieci". Szczerze polecam całej polskiej klasie średniej. Wszystkim zadowolonym z siebie, najedzonym i dobrze odzianym ludziom takim jak ja. Nasze dzieci - między tańcem, jazdą konną i francuskim - dowiedzą się, co robić z takim oto fantem,...

Nie wiedzą?

- Coraz częściej nie wiedzą. Dzieci zamożnych rodziców mieszkają na strzeżonych osiedlach, chodzą do prywatnych szkół i po prostu nie spotykają rówieśników z innych warstw społecznych. Biedny nie znaczy gorszy - to właśnie wpaja dzieciom ta książeczka i jest to dziś wiedza bezcenna. Jak o tym zapomnimy, to przestaniemy być społeczeństwem. Ale może nie powinnam się mądrzyć? Wkrótce sama poślę dzieci do prywatnej szkoły.

Dlaczego nie do publicznej?

- No właśnie. Wybrałam po prostu dobrą szkołę dwujęzyczną, która pokaże moim dzieciom, że świat jest wielokulturowy, wielowyznaniowy i wielorasowy. Jest to też szkoła świecka, niezdominowana przez katechetę. Nie chciałam, żeby moje dzieci słuchały komentarzy. Wystarczy, że ja się nasłuchałam.

Kiedy?

- W podstawówce. "Żydówka", "Cyganka". Moi rodzice są buddystami, więc niektóre koleżanki katoliczki straszyły mnie piekłem. Źle to wspominam. Ale miało to też swoje dobre strony. Nauczyłam się, że mogę być inna. Kiedy one szły do pierwszej komunii, mama uszyła mi przepiękną suknię królowej elfów z tiulowymi skrzydłami zamontowanymi na drucikach. Chodziłam w niej przez tydzień.

Kochasz Polskę?

- Lubię.

A jeśli Janka i Franek - jak już dorosną - przyjdą do ciebie i powiedzą: "Wyjeżdżamy"? Czym ich przekonasz?

- Nie będę przekonywać. Jeśli uznają, że gdzie indziej jest ich miejsce, niech jadą. Właśnie tego zazdroszczę młodym ludziom, którzy czasem podchodzą do mnie w teatrze po spektaklach. Wolności wyboru. Są swobodni, inteligentni i pozbawieni kompleksów. Niezależni Polacy. Mogą żyć tu, ale mogą też tam. Pakują plecak. Jadą. Nie są uwiązani do Polski, skazani na nią, a jednak z jakichś powodów tu zostają.

Myślałaś kiedykolwiek, żeby stąd uciec?

-Nie.

Być aktorką we Francji? W Hollywood?

- Daj spokój, mogę sobie chcieć... Czym ja pracuję? Mową. A języków nie znam. Bardzo chciałabym mówić po francusku, a mówię tylko po angielsku, i w dodatku tak sobie. Dukałabym najwyżej rolę emigrantek w filmach klasy podrzędnej.

Gdy zaproszono mnie do międzynarodowego jury festiwalu w Gdyni, musiałam rozmawiać po angielsku. Po jednej stronie reżyser Ari Folman, po drugiej - producent Robert McMinn. I przez cały czas miałam świadomość, że moje wypowiedzi są dużo bardziej prymitywne, niż gdybym mówiła po polsku. Po takich przygodach z ulgą wracam do polszczyzny. Kocham ten język miłością skazańca, tylko w nim precyzyjnie umiem nazwać własne uczucia. Ale czy to jest patriotyzm, czy raczej wyrok? Może i to, i to.

Chciałabym, żeby Janka i Franek dostrzegli w Polsce ten niesamowity potencjał. Dziką energię. Cały czas siedzimy na wulkanie, czujesz to? Za rok minie 25 lat demokracji. Ćwierć wieku! A tu ciągle w powietrzu czuć lekką tymczasowość. Niepokój. Te dziko żyjące ulice Warszawy, na których co chwila coś się zmienia, są fascynujące. Lubię ten rytm. Dzięki temu nie jesteśmy zblazowani jak Zachód. Nasyceni. Znudzeni.

"Prymas", "Katyń", "Czas honoru". Jak na kawiorową lewicę to dość ciekawa lista aktorskich dokonań.

- I dobrze. "Katyń" był dla mnie przeżyciem granicznym. Dostałam od Wajdy scenariusz z rolą Anny i nie mogłam uwierzyć, że to czytam. To była historia mojej prababki. Bliźniaczo podobna. Prababka dotarła do obozu internowania polskich oficerów. Tak jak Anna. Próbowała przekonać pradziadka, żeby uciekał. Tak jak Anna. I tak samo miała córkę. To było szokujące.

Pewnie Wajda zrobił research w twojej historii rodzinnej. I tyle.

- No właśnie nie! On nawet nie wiedział, że w naszej rodzinie ktoś zginął w Katyniu.

Pamiętasz prababkę?

- Jak przez mgłę. Ale jej historia zawsze była obecna w opowieściach rodziców. Pradziadek miał na imię Jan. Tata wspominał, że ona wciąż śpiewała: "Rozkwitały pąki białych róż, wróć, Jasieńku, z tej wojenki, wróć". I płakała. Nigdy już z nikim się nie związała. Tą rolą pokłoniłam się własnej prababce.

Pytałeś o patriotyzm. Mam wrażenie, że można tym węzłem wściekle targać, ale zerwać się go nie da. Bo co z tego, że się wyuczysz tego cholernego francuskiego i kosmopolitycznie umościsz w Paryżu albo Nowym Jorku, jak i tak w końcu przychodzi z zaświatów katyńska prababka. I jest częścią mnie.

Do Polski mam stosunek ambiwalentny, a więc chyba dojrzały. Lubię ją, ale też czasem nie znoszę.

Nie znosisz kiedy?

- Ostatnio nie znosiłam jej aż trzy razy. Kiedy wielki Polak i laureat Pokojowej Nagrody Nobla ogłosił, że inni ludzie powinni siedzieć za murem. Kiedy znana aktorka kojarząca mi się z wolnością, która symbolicznie zakończyła w Polsce komunizm, oświadczyła, że homoseksualiści nie dają jej żyć. A trzeci raz nie znosiłam Polski w osiedlowym sklepie. Właśnie wybrano papieża Franciszka i jakiś facet gadał przez komórkę. "No, cieszmy się, że przynajmniej nie czarny" - mówił chyba do żony. "Bo wyobrażasz sobie, żeby się modlić w kościele za Murzyna?". Ale potem widzę warszawiaków palących świeczki na granicach dawnego getta. I jest mi tu dobrze.

Dumna z Polski bywasz?

- Często. W lutym byliśmy z filmem Małgorzaty Szumowskiej "W imię" na festiwalu w Berlinie, pokazywano go w głównym konkursie. Świetny odbiór. Z Nowym Teatrem Krzysztofa Warlikowskiego gramy przedstawienia w Nowym Jorku, Berlinie, Awinionie. W Paryżu na największych scenach - w Odeonie czy Chaillot - co wieczór 700 osób owacyjnie nas oklaskuje. Polski teatr jest bardzo ceniony na świecie.

"(A)Polonia" to dla ciebie ważne przedstawienie?

- Jedno z najważniejszych.

Na sam koniec wygłaszasz czterdziestominutowy referat w obronie zwierząt. Porównujesz ciasne klatki dla kur do obozów zagłady.

- To Coetzee porównuje. Ja bym się nie odważyła.

Mówisz ten monolog jako Elizabeth Costello - postać z jego powieści - ale z taką pasję, ie w fotel wbija. Co jest pod spodem?

- Własna pasja. Wściekłość, że ludzie dokonują takich rzezi. Ten monolog działa. Zdarza się, że ludzie przychodzą za kulisy i mówią, że przestaną jeść mięso.

Ty nie jesz?

- Nie. Znęcanie się nad zwierzętami dla ich mięsa i futer jest dla mnie nie do przyjęcia. Od lat współpracuję z fundacją Viva! Akcja dla Zwierząt.

Są w Polsce chore dzieci.

- O właśnie. Często to słyszę: "Przecież są chore dzieci". I że jestem wariatką.

I co mówisz?

- Że zajmowanie się sprawami zwierząt nie wyklucza angażowania się w inne kampanie. Czasem to robię.

***

MAJA OSTASZEWSKA

aktorka teatralna i filmowa W 1996 roku ukończyła PWST w Krakowie. W tym samym roku zdobyła Grand Prix na Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi za rolę generałowej w "Platonowie" Czechowa. W warszawskim Teatrze Rozmaitości występowała w "Bziku tropikalnym", grała także w głośnych "Ślubach panieńskkh" w reżyserii Grzegorza Jarzyny. Od 2008 roku jest w zespole Nowego Teatru Krzysztofa Warlikowskiego, u którego zagrała m.in. w "Aniołach w Ameryce" oraz "(A)polonii". W kinie zaistniała dzięki "Przystani" Jana Hryniaka. Za rolę wrażliwej, nieśmiałej dziewczyny z prowincji otrzymała nagrodę za pierwszoplanową rolę kobiecą na FPFF w Gdyni w l998 roku. Grała potem m.in. w filmach "Katyń" i "Uwikłanie" oraz serialach "Czas honoru".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji