Artykuły

Nowy Chopin

Mam przyjemność donieść państwu, że widziałem dobre przedstawienie Adama Hanuszkiewicza. Tak. to nie pomyłka. Zatytułowane "Chopin, jego życie, jego miłości, jego muzyk", oparte jest na korespondencji kompozytora i od kilku tygodni znajduje się na afiszu Teatru Nowego.

Tak jak nie lubię, kiedy Adam Hanuszkiewicz poprawia klasykę za pomocą chwytów z telewizji i filmu, tak przy montażu o Chopinie muszę stwierdzić, że jego metoda sprawdza się. Tym razem mnie nie drażni, że reżyser wchodzi na scenę i zwraca się bezpośrednio do publiczności. To mieści się w konwencji łączącej spektakl teatralny z koncertem fortepianowym. Nie protestuję, gdy Adam Hanuszkiewicz urządza na scenie talk-show z Chopinem w roli głównej i sobą w roli Mariusza Szczygła, bo to jest dowcipny pomysł na przedstawienie życia kompozytora. I nie jestem poirytowany kreacjami Magdaleny Cwenówny, która jako George Sand do każdej sceny wychodzi w innym stroju, bo ten wieczór ma rzeczywiście coś z pokazu mody z lat 30. ubiegłego wieku. Wszystkie chwyty są na miejscu, kiedy scenariusz pisze reżyser. Rolę Chopina oraz jego muzykę gra w spektaklu prawdziwy pianista - Michał Drewnowski, i to jest pomysł znakomity, bo ilu widzów teatralnych słyszało muzykę Chopina na żywo? Hanuszkiewicz odbrązawia nie tylko biografię Chopina, ale również jego muzykę. Ta muzyka, pielęgnowana w filharmoniach, w popularnym odbiorze została zajeżdżona na śmierć. W PRL-u służyła czczeniu rocznic rewolucji październikowej, dzisiaj służy czczeniu rocznic zdobycia niepodległości. Najgorszy był zawsze listopad, kiedy obie te rocznice zbiegały się z Zaduszkami oraz tak zwanym Miesiącem Pamięci Narodowej, w związku z czym do dzisiaj Chopin kojarzy mi się głównie z grobami. Obecnie jego utwory najłatwiej usłyszeć w centralach telefonicznych banków i biur podróży, gdzie bawią klientów czekających na połączenie. Dlatego spektakl w Teatrze Nowym z graną na żywo muzyką robi wrażenie, bo pokazuje, że utwory te nie były pisane na użytek akademii czy telekomunikacji, ale dla bliskich, i nie politycy byli ich pierwszymi admiratorami, lecz kobiety.

Jedyną osobę, która dla przyjemności słuchała Chopina, spotkałem w Edynburgu. Była to Polką, która wyemigrowała z kraju, będąc dzieckiem, co oszczędziło jej chopinowskiej edukacji telewizyjno- akademijnej. W związku z tym nie słuchała Chopina na klęczkach, kasetę z mazurkami puszczała do szkockiego śniadania. Ciekawe, czy po spektaklu Hanuszkiewicza takich fanów Chopina będzie więcej także w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji