Pięć sióstr i stepowanie
"Nunsense" nie jest właściwie... sztuką. To ciąg skeczy, połączonych motywem przewodnim i bohaterkami w habitach. Zakonnice przygotowują przedstawienie, które zaprezentują publiczności, by zebrać pieniądze na pewien ważny cel...Kształt sceniczny komedii Dana Goggina wziął się stąd, że najpierw wymyślił on pocztówki o wesołych siostrach, a zachęcony powodzeniem kartek, "przerobił" je na widowisko. Trochę mści się to na spójności i rytmie przedstawienia, choć piosenki, skomponowane także przez Goggina, ratują puste miejsca.
Sztuka jest zabawna i brawurowo zagrana przez pięć wspaniałych aktorek Teatru Rozrywki w Chorzowie, na scenie którego "Nunsense" wyreżyserował Marcel Kochańczyk. Zanim jednak wrócę do spraw artystycznych - jedna uwaga. Otóż realizatorzy wyczyścili tekst z linijek obrazoburczych. Moim zdaniem niedostatecznie. Jest w spektaklu kilka kwestii, które bez szkody dla całości (!) można było opuścić. W końcu siostrze Amnezji mogła spaść na głowę cegła (to się tłumaczy polskim przysłowiem), a aluzja do ostatniej wieczerzy starczyłaby raz jeden. Większość pozostałych żartów, nawet mocnych, krzywdy nikomu przecież nie czyni, po co więc pytać ludzi o wyznanie?
Niedoskonałości konstrukcyjne, których reżyser w pierwszej części spektaklu nie potrafił do końca zatuszować, wynagradza publiczności przyjemność obcowania z talentem, temperamentem, urodą i pogodą wykonawczyń. Każda z nich jest odmienną i mocno zarysowaną osobowością. Świetnym chwytem dramaturgicznym są artystyczne, przedklasztorne dzieje sióstr, które teraz mają okazję zaprezentować swoje umiejętności.
Wesołej gromadzie szefuje Matka Wielebna, której Marta Kotowska nie poskąpiła prywatnego ciepła i humoru. Regina jest kobietą tolerancyjną, troskliwą i pełną optymizmu, a przy tym młodzieńczo przekorną i tylko dla pozoru strofującą podopieczne. Siostrę Hubert (sic!) gra Marta Tadla, która przyjechała do Chorzowa w gości (z Teatru Dzieci Zagłębia), podbijając serca widzów bezpretensjonalnością i rewelacyjnym wykonaniem finałowego songu. Rubaszna i wiecznie zaaferowana, jawi się chodzącą dobrocią i poczciwością. Inaczej siostra Ann, w interpretacji Joanny Budniok-Machery, czyli diablik z nowojorskiego przedmieścia, który zawsze ma własny pogląd na wszystko. Radosna, niepokorna i żywiołowa wspaniale śpiewa song o dublerce, grając w klasztorze pierwsze, choć konspiracyjne skrzypce. Z kolei siostra Amnezja to nowe, zgoła zaskakujące wcielenie Marii Meyer, która stworzyła zabawną i sympatyczną dziewczynę bez życiorysu, dla której wszystko jest odkryciem i zdziwieniem. Ta najbardziej charakterystyczna z postaci, nie ma w sobie nic z karykatury, lecz prawdę, nawet groteskową, ale przekonującą. I ten duet z kukiełką wart jest najwyższego uznania! Najmłodsza z siostrzyczek, Mary Leo, to obiecujący debiut Barbary Lubos-Święs, która wniosła w jej postać świeżość, naiwność i delikatność oraz spore umiejętności baletowe.
"Nunsense" to widowisko rozśpiewane i roztańczone, pełne optymistycznej wiary w człowieka i jego możliwości. Nad choreografią czuwała Zofia Rudnicka, nad śpiewem - Ewa Mentel, a muzyką - Jerzy Jarosik. Dyskretny akompaniament "załatwił" Małym Siostrom z Hoboken zespół muzyczny Braci w składzie: Piotr Gec, Andrzej Minkacz, Daniel Ruttar i Joachim Tomala. Pochwały dla dowcipnego i ładnie wydanego programu pod red. Pawła Gabary.