Artykuły

Mądrość z gwary płynąca

"Filozofia po góralsku" w reż. Ireny Jun i Wiesława Komasy w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Serce rośnie, gdy ogląda się takie widowiska - skromne w formie, a bogate w treści. Irena Jun i Wiesław Komasa [na zdjęciu] stworzyli doskonały duet twórczy, pisząc scenariusz, reżyserując i grając w "Filozofii po góralsku", według książki-legendy księdza profesora Józefa Tischnera. Proste w zamyśle i wykonaniu dzieło sceniczne okazało się równie mądre, jak dowcipne.

W pełnych humoru esejach, które były zarówno arcydziełami stylu, jak i precyzji myśli, autor wykładał systemy pierwszych filozofów w przekładzie na wspaniałą podhalańską gwarę. Według niego na początku wszędzie byli górale. Dopiero z czasem wyodrębnili się z nich Turcy, Żydzi czy też Grecy, w tym, rzecz jasna, filozofowie. Słowo pochodzi z greki, a oznacza "mędrola". A nie po to człek jest mądry, by rozgłaszać wszędzie, jak to było na początku, więc też dla niepoznaki ci główkujący górale nazwali się inaczej. Na przykład ten, co "z nudów wynaloz myślenie", to nie był Tales, lecz Stasek Nędza z Pardałówki. Pitagorasem nazywano Jędrusia Waksmundzkiego z Ostrowska, Empedoklesem - Tadeusza Zachwieję ze Szczawnicy, a Zenonem z Elei - Zenka z Dunajca etc.

Ubarwione anegdotami filozoficzne doktryny trafiły na znakomitych wykonawców. W ustach Wiesława Komasy mowa Podhalan brzmi jak wyuczona od dziecka, co i niedalekie od prawdy, bo urodził się w Nowym Wiśniczu nieopodal Limanowej. Szczególnie urozmaicone gawędy miał on jako Jędruś Kudasik, czyli Sokrates, "o tym, co worce wiedzieć, z babóm swojóm Wandóm, to jest Ksantypóm". W rolach kolejnych bab, co to z robótką, ale i wymówką wyczekują na mężów na przyzbie, Irena Jun śmiało odeszła od utrwalonego dziesiątkami ról wizerunku dobrze urodzonej inteligentki. Dwie kreacje.

Widzom "Filozofii po góralsku", którzy usytuują się bliżej scenki, mogą trafić się niespodzianki w postaci kawałeczka oscypka, lub też polaroidowego zdjęcia na postumencie z napisem: "Pamiątka z Zakopanego", oczywiście, z białym niedźwiedziem. Dla wszystkich za to nie braknie góralskiej muzyki z ognistymi przyśpiewkami, w wykonaniu sympatycznej pary młodych skrzypków w regionalnych strojach.

Urocze, płynące "prosto z serca" przedstawienie, wystawione z prawdziwą klasą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji