Artykuły

Porywacze Ciał - remix

"Singles" w reż. Macieja Adamczyka i Katarzyny Pawłowskiej Teatru Porywacze Ciał w Poznaniu. Pisze Agnieszka Misiewicz w Teatraliach.

Baczni obserwatorzy i uszczypliwi komentatorzy rzeczywistości, prowokatorzy, błyskotliwie i z humorem nawiązujący kontakt z publicznością. Porywacze Ciał już od dwudziestu lat chodzą własnymi teatralnymi drogami, a z okazji okrągłego jubileuszu zabrali widzów w sentymentalno-ironiczną podróż po swoim świecie.

W Teatrze Ósmego Dnia Porywacze Ciał przygotowali kilkudniowy festiwal pełen atrakcji. Obok premiery książki Magdaleny Grendy Teatr Porywacze Ciał, projekcji archiwalnych przedstawień i przeglądu spektakli powstałych w ostatnich latach nie zabrakło także działań przygotowanych specjalnie na tę okazję. Jednym z nich było "Tango Tytanów" - performance z udziałem kilkorga artystów współpracujących z Porywaczami. Wśród zaproszonych gości znaleźli się m.in. Agnieszka Kołodyńska, Jose Enrique Iglesias Vigil w roli konferansjera, Kuba Kapral, Halina Woźnicka-Lech czy Paweł Hałaburdzin. Dla Porywaczy, którzy od początku swojej działalności łamią niemal wszystkie możliwe konwencje, także forma benefisu okazała się zbyt ciasna. "Tango Tytanów" oscylowało pomiędzy zaplanowanymi etiudami a improwizacją, momentami przeradzającą się w (wyreżyserowany lub nie) chaos.

Najważniejszym wydarzeniem była jednak inaugurująca festiwal premiera - "Singles". Z okazji swojej osiemnastki Porywacze odczytali na nowo film "Inwazja porywaczy ciał" Dona Siegela, od którego tytułu teatr wziął nazwę. Tym razem Katarzyna Pawłowska i Maciej Adamczyk zabrali się za jeszcze ważniejszą część tożsamości zespołu - ich własne spektakle, z którymi podjęli dialog z perspektywy czasu. Idąc tropem projektu komuny// warszawa, działanie to można odczytywać jako remix - i to bardzo śmiały, bo artyści odwołują się w nim przecież do swojej twórczości. Na scenie pojawiły się więc znajome rekwizyty, kostiumy, teksty i piosenki (z "Vol. 7" czy "Best of - Piosenki najlepsze"), a nawet postaci, jak choćby słynni pan Ziemowit i pani Lidka z "Technologii sukcesu". W tle rozgrywanej na scenie akcji wyświetlano archiwalne nagrania spektakli, co jeszcze bardziej odróżniało odgrywane fragmenty od oryginału - nie były one odtwarzane, ale interpretowane na nowo.

Porywacze Ciał nie budują sobie jednak w ten sposób pomnika (choć niewątpliwie stali się istotną częścią polskiego teatru alternatywnego), przeciwnie - raczej starają się go burzyć. Korzystając z materii własnej twórczości, pokazują konsekwencję artystyczną z jednej strony, a z drugiej - potrzebę przeformułowania używanych środków. To ciągle ci sami wspaniali Porywacze, raz wadzący się z publicznością, innym razem popisujący się i puszczający oczko do widzów (w tym Maciej Adamczyk osiągnął mistrzostwo). Nadal lubią pokrzyczeć, urządzić na scenie rozróbę, ale wciąż ukrywa się pod tym bystra zaczepka.

"Singles" rozpoczął się sceną włożenia kostiumów, ironicznie komentowaną przez artystów. Zbyt ciasne, od lat nieużywane "mundurki" pokazują rzecz oczywistą, ale ważną - ludzie się zmieniają, świat się zmienia. A razem z nimi w naturalny sposób musi zmieniać się i teatr. Nawet jeśli problemy, na które Porywacze reagowali kilkanaście lat temu, istnieją nadal, to rzeczywistość wymaga już innego komentarza, zastosowania innych teatralnych środków. Dialogując ze wstrząsającym "I love you" z 1993 roku, nie musieli już oblewać się jogurtem i rzucać w publiczność jajkami. Teraz wrażenie zrobiło zagranie tego "na niby", stanowiące świetną pointę jubileuszowego spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji