Artykuły

Pożegnanie aktorki

Nie była aktorką stołeczną, serialową, filmową, ale aktorką wędrowną - wspomnienie o KRYSTYNIE MICHEL, zmarłej w sierpniu aktorce Teatru im. Szaniawskiego w Płocku.

Krystyna Michel (1949-2005)

5 września na cmentarzu w Łodzi rodzina i przyjaciele z Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku pożegnali Krystynę Michel.

Nie była aktorką stołeczną, serialową, filmową ale aktorką wędrowną. Krystyna Michel, absolwentka Państwowej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi pracowała w wielu teatrach pozastołecznych. Grała w Kielcach, Bydgoszczy, Koszalinie, Częstochowie, Radomiu, Gorzowie Wielkopolskim, Zielonej Górze, Wałbrzychu, Grudziądzu i na Scenie Polskiej w Czeskim Cieszynie. Stamtąd, za dyrekcji Marka Mokrowieckiego w 1993 roku przyjechała do Płocka. Od razu weszła w próby "Ani z Zielonego Wzgórza", gdzie grała Marylę. - Zaprzyjaźniłyśmy się i przez 200 przedstawień poznawałam ją coraz lepiej jako dobrego człowieka, osobę przyjazną, dzielną. Krystyna była życzliwą koleżanką, bezinteresownie pomagającą ludziom i zwierzętom. Ilekroć wracaliśmy późno ze spektakli czy prób do domów na Skarpę, zabierała wszystkich do swojego samochodu, który bardzo lubiła prowadzić. Kochała zwierzęta, część pieniędzy przeznaczała na karmienie bezdomnych zwierząt podwórkowych - mówi Zdzisława Bielecka-Piórkowska.

Krystyna Michel przez 12 lat związana była z płocką sceną, dając publiczności wiele okazji do radości i twórczego zachwytu. Kochała teatr i publiczność. Otrzymała Srebrną Maskę za role: Ciotki l, Bladaczki, Hopa, Młodziakowej w spektaklu "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza (2000), przyznaną przez Płockie Towarzystwo Przyjaciół Teatru.

Kiedy podczas Święta Teatru pojawiła się z ostrzyżoną głową niewtajemniczeni sądzili, że to ekstrawagancja artystki. Była to reakcja na kolejne porcje chemii. Dzielnie już wtedy walczyła z chorobą. Traktowała leczenie jako rzecz naturalną, konieczną, starannie planując wcześniej przedstawienia, by jej wyjazdy do kliniki onkologicznej nie zakłócały pracy teatru.

Nie okazywała cierpienia, wierzyła w to, że wyzdrowieje. Już bardzo słaba, w hospicjum, wyszywała swoje obrazy. Jeszcze przypominała odwiedzającym ją kolegom z zespołu, żeby nie zapomnieć o niej przy obsadzie nowej sztuki, w kolejnym sezonie teatralnym. Do końca był z nią mąż, opiekujący się troskliwie.

Dwa tygodnie przed śmiercią Krystyna Michel, już na wózku inwalidzkim, pod opieką pielęgniarki i koleżanki z teatru - wolontariuszki w hospicjum - zapragnęła odwiedzić teatr. Wjechała na scenę, długo milczała. Wtedy pracownicy teatru zrozumieli, że zaczynała się żegnać...

Była niezwykle lubianą i szanowaną aktorką. Jej odejście to wielka strata dla płockiej sceny. Pozostawiła pustkę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji