Zbigniew hipochondryk i inni
"Klub hipochondryków" warszawskiego Teatru Syrena w Gdańsku. Pisze Anna Jaszowska w Dzienniku Bałtyckim + Wieczór Wybrzeża.
Skoro nam trudno jest dojechać na spotkanie z najlepszymi warszawskimi aktorami - oni przyjeżdżają do nas. Ten układ, dzięki Agencji Kontakt, doskonale funkcjonuje, zwłaszcza że na kolejnych przedstawieniach (zawsze są to tylko dwa spektakle) pojawiają się często te same osoby. I zawsze sala opery użyczającej gościny teatrom warszawskim wypełniona jest do ostatniego miejsca. Bo też na ogół widzowie mogą liczyć na ucztę duchową.
Ostatni poniedziałek był bodaj najlepszym z tegorocznych. Już sama gwiazdorska obsada obiecywała wiele. Ale okazało się, że bulwarówka teatru Syrena "Klub hipochondryków" jest dziełem kilku wybitnych twórców. Zaczynając od tajemniczej Meggie W Wrightt, czyli Magdy Wołłejko, która dowcipnie wywiązała się z roli autorki sztuki, poprzez reżysera i odtwórcę jednej z głównych ról - Wojciecha Malajkata, scenografa Allana Starskiego aż do Zbigniewa Zamachowskiego w roli geja Leo, a jednocześnie autora muzyki do spektaklu.
Wszyscy aktorzy (wśród trzech głównych bohaterów jest jeszcze Piotr Polk) dają popis kunsztu aktorskiego i nie było mowy o żadnym chałturzeniu, co widzowie wyczuli, przerywając spektakl oklaskami. Jednak Zbigniew Zamachowski, jako gej i hipochondryk dostarczył - w dodatku z dużym smakiem - sporej dawki komizmu.
Na koniec był hymn czterdziestolatków, wyśpiewany przez aktorów, którzy właśnie tę czterdziestkę sami zaliczyli. Duże brawa dla twórców przedstawienia (była owacja na stojąco) i tych, którzy nam je do Gdańska sprowadzili.