Artykuły

Homo sum

"Z piasku" w reż. Pii Partum we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Katarzyna Pytlos w Teatraliach.

"Transseksualizm to nadal temat tabu czy może temat top? Nie znajdziemy odpowiedzi na to pytanie w nowym spektaklu Wrocławskiego Teatru Lalek, gdyż z powodu orientalizmu i oniryczności traci on na uniwersalizmie. Często myślimy: "ten temat nas nie dotyczy" i niestety po przedstawieniu również wychodzimy z taką konkluzją. Nawet genialna muzyka czy tekst, na którym jest ono oparte, nie są w stanie uratować nieudolnej narracji, która wprowadza widza w zakłopotanie, choć pozwala także samemu zdecydować komu i w co uwierzyć"

Ahmad urodził się jako ósma córka, bo niefortunnie skonstruowany świat już przy narodzinach decyduje o tym, jaką płcią będziemy obciążeni. Ojciec, wyznawca Koranu (widz wnioskuje to po scenerii, kostiumach rodem z Islamu) postanawia zachować w tajemnicy pierwotną płeć dziecka i wychowuje go jak męskiego, długo wyczekiwanego potomka. W dzieciństwie różnice łatwo zamaskować, lecz w okresie definiowania własnej tożsamości, zwanym dojrzewaniem, trzeba odpowiedzieć sobie na najtrudniejsze pytanie: kim jestem? Ahmad (sensualny Sławomir Przepiórka) nie wie kim jest, kim pragnie być, buntuje się rysując graffiti na własnym ciele, ściągając opaskę krępującą jego piersi, ale nadal nie ma pewności siebie. Tego dowiadujemy się bezpośrednio z jego bolesnych monologów. Historie życia i śmierci poznajemy jednak od pozostałych postaci, więc podobnie jak w "Zabawach na podwórku" Edny Mazyi sami musimy zdecydować, komu uwierzymy. Salem (Radosław Kasiukiewicz) zupełnie nie pasuje do otoczenia i klimatu panującego na scenie. Jego przepełnioną przemocą i erotyzmem wersję poznajemy dzięki przerysowanej gestykulacji, miotaniu się po scenie oraz podniesionemu głosowi, co tak naprawdę bardziej irytuje niż pozwala w skupieniu analizować problem, który niewątpliwie spektakl sygnalizuje.

Czegokolwiek nie dowiadujemy się o Ahmadzie, jedno jest pewne: jest samotny. Kiedy nie wiesz, kim naprawdę jesteś, nie masz odpowiedniej determinacji, by walczyć o akceptację otoczenia, bo sam nie akceptujesz siebie, cytując za Amarem: "my go widzimy, ale on nas nie dostrzega". Nie mógł on, a może nie trafniej nie mogła ona dążyć do szczęścia, podjąć decyzji, która byłaby właściwa (czy jakakolwiek by była?) przez fakt niezaspokojenia podstawowych ludzkich potrzeb, o których już wiedział Maslow, takich jak przynależność, w tym przypadku płciowa. Tak jak chrzest przy narodzinach narzuca nam sposób wychowania w duchu religijnym, tak płeć determinuje całe nasze życie. Możemy zdecydować o kolorze włosów czy sposobie ubioru, ale kiedy na drodze do szczęścia postawiono nam mur w postaci - na przykład piersi - wszystko inne przestaje nas dostatecznie cieszyć. Rola stworzona dla Sławomira Przepiórki, nawet mimo jego starań, nie sygnalizowała strachu, bólu i wewnętrznego krzyku, które są niezbywalnymi towarzyszami osób transseksualnych, czy jak trafniej w przypadku Ahmada - transgenderowych. Nie jest to postać jednoznaczna, bo momentami agresywna, zamknięta w sobie, niby mówiąca wiele, a jednak milcząca, pełna niepewności i smutku. Jak każdy zagubiony w świecie człowiek, którego pozornie otaczają koledzy, bohater rzeczywiście przyjaźni się tylko z własną samotnością.

Scenografia jest znów pełna multimedializacji: wizualizacje z męskiej i żeńskiej sauny, graffiti jako demonstracja buntu oraz skrzypek, wprawdzie nie na dachu, a na murku, lecz dodający uroku kunsztowną muzyką graną na żywo. Pośród co rusz snującego się dymu, pojawia się narrator, w którego udanie wciela się Krzysztof Grębski, by nawiązać interakcję z widzami. Na ekranie wyświetlają się informacje, przez którą bramę przechodzimy oraz czego możemy się spodziewać. Jako jedyny z głównych postaci nie pasuje do orientalnej atmosfery, przez co staje się dla widza najbardziej obiektywnym obserwatorem wydarzeń, w dodatku jest w posiadaniu czegoś na wzór pamiętnika Ahmada.

Spektakl zachęca do refleksji, jednak nie stawia jasnej tezy, czym jest tożsamość i nie ukazuje bólu, jaki towarzyszy tej niewiedzy. Wiele wątków poruszonych niewystarczająco dogłębnie oraz chwilami zbyt dydaktyczne monologi, nie pozwalają mi uznać go za dzieło skończone. Usprawiedliwię to faktem, iż jest to część "Małych form teatralnych" skierowanych do młodzieży uczącej się, bo faktycznie momentami przypominało moralizatorskie przedstawienie z gimnazjalnego apelu. Nie odradzam wybrania się do Wrocławskiego Teatru Lalek, (w którym ponownie lalek niestety nie ujrzymy), jednak jako osoba wyjątkowo wrażliwa na tematykę genderową uważam, że spektakl można było (patrząc na książkę) skonstruować nieco sprawniej i przyjemniej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji