Artykuły

Pierwszy stopień dosłowności

"Czytałam gdzieś, że wszyscy mieszkańcy tej planety są oddaleni od siebie tylko poprzez sze­ścioro innych ludzi. Sześć stopni. Pomiędzy nami a każdym innym mieszkańcem tej planety" - mó­wi Ouisa w dramacie Johna Guare "Szósty stopień oddalenia" . Wszyscy wszystkim jesteśmy zatem jednakowo odlegli i jednakowo bliscy. Ale prze­cież to nieprawda. Są ludzie, środowiska, upodo­bania, które muszą nam być bliższe z racji swej kondycji. U Orwella czytaliśmy, że wszystkie zwie­rzęta są równe, ale niektóre równiejsze; tak wszy­scy ludzie są sobie bliscy, ale niektórzy z nich bliż­si. Wskazywaniem, kto jest bliski, a kto bardziej oddalony, zajmuje się w USA "political correctness". Jest to zasada przyznawania "dodatkowych punktów za pochodzenie". Jest to reguła, która po­wiada, że grupy "upośledzone" zasługują na spe­cjalne traktowanie. Tolerancja - stanowi ów ka­non - polega nie tyle na szacunku dla cudzej odmienności, ile na owej odmienności popieraniu. Amerykanie żyją pod ogromną presją "political correctness"; stąd też kiedy do domu zamożnej ro­dziny Kittredge wdziera się Paul (czarny bezdom­ny homoseksualista, ex definitione należący do grupy najbardziej opresjonowanych/uprzywilejowanych) domownicy nie mogą potraktować go obojętnie. Łamią dla niego zasadę "mój dom moją twierdzą" i, oczarowani aktorskim popisem, przyj­mują z otwartymi ramionami. Następuje bliskie spotkanie trzeciego stopnia. W teatrze dobitne, do­słowne, łopatologiczne, retoryczne etc.

W Stanach ta sztuka zrobiła furorę. Problematy­ką wstrzeliła się w swój czas (1990 r.). Myślę, że w Polsce ten czas jeszcze nie nadszedł. Myślę, że my też żyjemy pod presją "political correctness", że przyjmujemy za swoje zasady aktualnie modne. Nie są one jednak identyczne z amerykańskimi. W Warszawie sztu­ka Guare'a minę­ła się z czasem. My wciąż bar­dziej sobie ceni­my zaczernianie białych plam hi­storii i rewindy­kacje polityczne niż te społeczne i obyczajowe.

Do rewindykacji politycznych należy powrót na polską scenę Elżbiety Czyżewskiej. Kiedy wyjeż­dżała z Polski w apogeum aktorskiej sławy z mę­żem, wydalonym stąd amerykańskim dziennika­rzem, prasa wylała na jej głowę całe kubły pomyj. Odsądzano ją od czci, wiary i patriotyzmu. A dla niej decyzja o wyjeździe była prawdziwie drama­tyczna. Nie zrobiła aktorskiej kariery, jak jej kole­dzy w dziesięć lat później. Jej powrót na scenicz­ne deski jest spłatą zadłużenia, którzy wszyscy tu­taj - chcąc nie chcąc - zaciągnęliśmy.

Zanim przypłynie także do nas moda, by być "political correct" i zawsze pisać ciepło o koloro­wych, homoseksualistach, niepełnosprawnych i bezdomnych, pozwolę sobie na taką postawę w przypadku "Sześciu stopni oddalenia". Dlatego też o spektaklu nic nie napiszę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji