Artykuły

Po co komu teatr?

Co stało się z dyskusją wokół publicznego finansowania teatrów? Co zrobić, by rozmowy na temat polityki teatralnej przedostały się z wewnętrznego kręgu "środowiska" do debaty publicznej? - pyta Marta Keil na blogu Fraukeil.

Rozmowa wybitnie nam się nie układa. Z jednej strony mamy pełne wzajemnych pretensji spotkania twórców spektakli z publicznością oraz artystów zamurowanych w swych samoobronnych twierdzach na tyle skutecznie, że dialog właściwie nie jest możliwy (zamiast rozmowy następuje wymiana inwektyw z publicznością i wzajemne, ostentacyjnie okazywane lekceważenie); postawa ta jest o tyle groźna (niezależnie od tego, z czego wynika), że na wstępie rujnuje wszelkie możliwości rzeczywistej rozmowy. Z drugiej strony leży raport "Warszawskie teatry w oczach widzów - badanie publiczności teatrów w stolicy", pionierskie w swej skali i tematyce, które część ekspertów konkluduje pełnymi urazy wnioskami o niemądrej, bezkrytycznej, bezwolnej niemal publiczności, obrażając tym samym nie tylko widzów, ale i samodzielnie myślących twórców i kuratorów teatralnych czy tanecznych.

Obecne w wynikach raportu myślenie ekspertów o publiczności jako tej, która niezdolna jest do krytycznego wyboru i oceny oraz którą trzeba czym prędzej wyedukować jest bardzo szkodliwa: postawa znawców okupujących wierzchołek góry lodowej zamyka szanse na porozumienie z widzami i kontakt z tak upragnionym, świadomym i krytycznym "widzem wyemancypowanym", który po lekturze takiego raportu skrzętnie ominie teatry. Raport w konsekwencji (i wbrew swoim założeniom) sprzyja utrwaleniu obecnej sytuacji. Zamiast dostarczyć decydentom tak potrzebnych dzisiaj argumentów za zachowaniem publicznych teatrów, a twórcom narzędzi do budowania trwałych i ważnych relacji z publicznością - jedynie potwierdza status quo.

Tracimy czas i tym samym umykają nam sprawy szczególnie istotne: po zmianach z ostatnich kilku miesięcy w dziennikach ogólnopolskich krytyka i publicystyka teatralna są znacznie mniej obecne w mainstreamowych mediach, skutkiem czego spada zainteresowanie samym teatrem oraz możliwość przebicia się twórców teatralnych do szerszej publiczności. Dlaczego potrzebna była dopiero rozmowa Jacka Żakowskiego z Grzegorzem Jarzyną w "Polityce", by zauważyć alarmującą sytuację TR Warszawa, który od kilku miesięcy jest na skraju likwidacji? Co stało się z dyskusją wokół publicznego finansowania teatrów? Co pozwala prezydentowi Poznania czy radnym Lublina wprowadzać praktyki definiować twórców jako podległych politykom tak finansowo, jak i artystycznie?

Albo inaczej - co zrobić, by rozmowy na temat polityki teatralnej przedostały się z wewnętrznego kręgu "środowiska" do debaty publicznej? Konieczne jest natychmiastowe poszukiwanie narzędzi, które umożliwią nam otwarcie dyskusji wobec publiczności teatralnej i decydentów. Rozmowy, która wyjdzie poza krąg wzajemnych oskarżeń i szklane zamki eksperckie; języka, który będzie alternatywą dla dotychczas obowiązujących pojęć ekonomicznych. Przekonaliśmy się już przecież wielokrotnie, że przykładanie do teatru (czy jakiejkolwiek innej sztuki) mierników ekonomicznych kończy się katastrofalnym nieporozumieniem i promocją działań komercyjnych.

Jednocześnie warto na ten problem spojrzeć w szerszym kontekście i przyjrzeć się podobnym próbom redefinicji języka na gruncie innych dziedzin. Neoliberalne myślenie o ekonomii skompromitowało się już na tyle, że znalezienie alternatywy jest jedynym możliwym wyjściem - i koniecznością, by przetrwać. Świetną inspiracją może być tutaj chociażby londyńska New Economics Foundation, która od ponad 20 lat podejmuje próby przywrócenia pojęciu ekonomii znaczenia bliższego jego etymologii: ekonomia w ujęciu tego think-do-thanku to nauka mająca na celu poprawienie jakości życia ludzkiego, a nie rozwijanie i rozumienie systemu rynków finansowych. Dlatego pracownicy NEF szukają alternatywnych rozwiązań nie tylko wobec kryzysu obecnego systemu, ale także w sposobie myślenia o tym, czym jest ekonomia i komu ma służyć. Opracowują nowe mierniki poziomu jakości życia, w których konsumpcja niekoniecznie jest na pierwszym miejscu; proponują ciekawe rozwiązania w problemach środowiska naturalnego i w procesie walki z biedą. Pokazują tym samym, że w obecnej sytuacji nie wystarczy już zmiana jednego elementu systemu, w którym funkcjonujemy - konieczna staje się redefinicja całości.

Z pewnością wobec nieuchronnego procesu przemian w infrastrukturze teatralnej Europy Środkowej i Wschodniej, wynikającego tak z sytuacji ekonomicznej, jak i ze zmieniających się potrzeb twórców i odbiorców teatru, nie możemy milczeć i biernie oddawać decyzji wyłącznie politykom oraz ekonomistom. Zacząć można od pytania najprostszego, a jednocześnie niezbędnego dla precyzyjnego nazwania teatru (pojęcia "teatru artystycznego czy krytycznego wciąż nie są wystarczająco jasne), o jaki walczymy: po co teatr/taniec? Dla kogo?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji