Artykuły

Po dzisiejszemu: celebrytka światowej jasności

Uchodziła za jedną z najpiękniejszych kobiet epoki i - bez cienia wątpliwości - jedną z najwybitniejszych aktorek XIX stulecia. Porównywalną chyba tylko z Sarą Bernhardt. Największa polska artystka przyszła na świat w Krakowie, ale to w Anaheim, w odległej Kalifornii, znajduje się jej jedyny w świecie pomnik. W Stanach Zjednoczonych odnajdziemy też nazwany jej imieniem górski szczyt (Modjeska Peak w górach Santa Ana), park, część kanionu, nie mówiąc już o słynnym "Modjeska Theatre", założonym rok po jej śmierci w Milwaukee w stanie Illinois. My w Krakowie - oprócz Starego Teatru, któremu patronuje od roku 1956 - mamy nazwany jej imieniem pociąg Intercity kursujący pomiędzy Krakowem a Warszawą, słynną "Modrzejówkę" w coraz bardziej opłakanym stanie, tablicę pamiątkową w kościele św. Krzyża i grobowiec na cmentarzu Rakowickim. Może jeszcze parę kostiumów teatralnych, które dziś już z coraz większym trudem opierają się upływowi czasu.

Na szczęście są w Krakowie ludzie, którzy za punkt honoru postawili sobie nie dopuścić do sytuacji, by, wzorem pewnego brytyjskiego dziennikarza, ktokolwiek zastanawiał się w naszym mieście: "Modrzejewska - czy to proszek do zębów"?

Jednym z fanów aktorki jest prof. Emil Orzechowski, znany teatrolog i założyciel Fundacji Wspierania Badań nad Życiem i Twórczością Heleny Modrzejewskiej. Jak twierdzi, ogromnie żałuje, że z największą z polskich gwiazd rozminął się w czasie i obiekt jego adoracji obchodzi już 172. urodziny. W przeciwnym razie z pewnością "w realu" dołączyłby do licznego grona jej wielbicieli.

Helena Modrzejewska, a właściwie Jadwiga Helena Misel - bo tak brzmiało prawdziwe nazwisko przyszłej gwiazdy scen polskich, amerykańskich i brytyjskich - urodziła się 12 października 1840 r. w Krakowie. Kamienica na rogu ulicy Grodzkiej i placu Dominikańskiego, w której ów ważny dla dziejów teatru fakt miał miejsce, już nie istnieje w dawnej postaci - strawił ją wielki pożar miasta szalejący w lipcu 1850 r. Fakt przyjścia na świat genialnej aktorki upamiętnia tablica autorstwa krakowskiego artysty rzeźbiarza Wiesława Łabędzkiego umieszczona w 50. rocznicę jej śmierci przy placu Dominikańskim pod numerem pierwszym. Właścicielką nieruchomości była Józefa Bendowa, matka Heleny, która zdaniem Krzysztofa Jakubowskiego, autora książki Kraków na starych widokówkach, w tym miejscu prowadziła kawiarnię. Zanim absolwentka szkoły sióstr Prezentek zadziwiła świat w słynnych szekspirowskich rolach, pomagała matce w kawiarni.

Wydaje się, że nieślubna córka wdowy -oprócz urody i talentu - otrzymała od losu niewiele. Nie wiadomo nawet, kto był jej ojcem, co w prowincjonalnym Krakowie tamtych czasów nie dodawało splendoru.

- Szeptano, że to jeden z największych magnatów w Galicji, sam książę Władysław Sanguszko z Gumnisk pod Tarnowem. Tak utrzymuje Józef Szczublewski, autor "Żywotu Modrzejewskiej". Jak było naprawdę, pewnie nie dowiemy się nigdy. Jednak dziwnym zbiegiem okoliczności, to akurat dziecko z licznej gromadki pani Bendowej wyjątkowo przypominało słynącą z niepospolitej urody młodą księżniczkę Sanguszkównę, też zresztą Helenę - mówi prof. Orzechowski. Pisała też o tym niedawno na łamach "Krakowa" Bogna Wernichowska

Kariera

Początek drogi na Parnas ma związek z uczuciem, jakim przyszła szekspirowska Julia, Ofelia i Lady Makbet obdarzyła Gustawa Zimajera (o nim poniżej), który oprócz tego, że rozbudził w młodziutkiej dziewczynie pragnienie sławy, uczynił z niej matkę swoich dzieci. Zanim zadebiutowała na scenach lwowskiej i krakowskiej, eksploatowała swój talent w prowincjonalnych teatrach Galicji: w Bochni, Nowym Sączu, Przemyślu, Rzeszowie, Brzeżanach, Czerniowcach.

- Przy całej swej wspaniałej posturze i urodzie, nie mogła się poszczycić mocnym głosem - mówi prof. Orzechowski. - Może dlatego przesłuchująca ją znana aktorka Józefa Hubertowa uznała, że ma do czynienia z miernotą. Trudno uwierzyć, że ta największa z XIX-wiecznych tragiczek wypadła na przesłuchaniu aż tak - no właśnie... tragicznie. Niezrażona krzywdzącą opinią Helena musiała włożyć mnóstwo pracy, by jej głos zyskał zadowalającą siłę i rozpiętość.

Po rozstaniu z Zimajerem szlifowała swój talent w Krakowie, pod okiem reżysera i kierownika literackiego teatru Jana Tomasza Seweryna Jasińskiego. Kiedy po paru latach zawitała do Warszawy, miała już status gwiazdy. Fascynowali ją Szekspir, Schiller i Słowacki. Usilnie pracowała nad tym, by na polskie sceny wprowadzić dzieła tych wielkich tragików. Dzięki przyjaźni z gwiazdą europejskich salonów Marią Kalergis (prywatnie małżonką prezesa Dyrekcji Teatrów Rządowych Sergiusza Muchanowa) udało jej się przełamać ograniczenia cenzury i doprowadzić do wystawienia na warszawskiej scenie największej z szekspirowskich sztuk "Hamleta", a nawet "Mazepy" Juliusza Słowackiego. Po śmierci Marii, przyjaciółki i protektorki, mimo dożywotniego engagement w Teatrach Rządowych, w lipcu 1876 r. Helena zdecydowała się wraz z mężem i grupą przyjaciół wsiąść na statek w porcie w Bremie.

Zapragnęła się osiedlić w Kalifornii nie po to, by na farmie hodować wraz z Henrykiem Sienkiewiczem jedwabniki (choć taki był pierwotnie plan, który się nie powiódł),

a przede wszystkim po to, by w Stanach Zjednoczonych kontynuować karierę. Pomysł odważny, zważywszy, że aktorka miała już wówczas 36 lat i bardzo słabo znała język angielski. Była jednak tytanem pracy, co poparte ogromnym talentem musiało przecież zaowocować. Wkrótce została najwybitniejszą aktorką szekspirowską w Ameryce.

Mężczyźni

Było ich sporo, co nie powinno dziwić, zważywszy, że mówimy o kobiecie nieprzeciętnej, urodziwej, a w dodatku - posługując się modnym dziś słowem - celebrytce. Oto jak charakteryzuje jej postać Słownik Biograficzny Teatru Polskiego: "Miała nieskazitelnie regularne rysy, duże, wyraziste oczy, ciemne, ale nie czarne, długie włosy, również ciemne, ale również nie wpadające w czarny kolor. Smukła, wiotka, gibka w ruchach, długo zachowała wielką sprawność fizyczną (dobrze pływała, do późnego wieku uprawiała jazdę konną)".

Wobec przydługiej listy wielbicieli Modrzejewskiej, ograniczmy się do prezentacji mężczyzn - jak to się dzisiaj mówi -z pierwszych stron gazet. "Wcielonym pięknem" nazwał ją Oscar Wilde, a beznadziejnie w niej zakochany Henryk Sienkiewicz nadał jej imię jednej z głównych bohaterek Ogniem i mieczem - Helenie Kurcewiczównie. Tadeusz Ajdukiewicz namalował ją na jednym ze swych najlepszych obrazów, zaś amerykańska prasa rozpisywała się o jej rzekomym romansie z Edwinem Boothem, największym amerykańskim aktorem szekspirowskim. Do fanów wielkiej artystki zaliczał się ponadto sam król amerykańskiej poezji Henry W. Longfellow, a wracając na nasze podwórko - Stanisław Witkiewicz (aktorka została matką chrzestną jego syna, Witkacego) oraz Adam Chmielowski, bardziej znany światu jako święty Brat Albert.

- Jednak czy to do końca fair przykładać dzisiejszą miarę do romantycznych historii rozgrywających się w wieku XIX? - zastanawia się prof. Orzechowski. - W wielu przypadkach chodziło o fascynacje czysto duchowe, które niekoniecznie doczekały się spełnienia w alkowie. Dlatego Modrzejewska i Sienkiewicz mogli zostać kochankami jedynie na kartach powieści głośnej amerykańskiej pisarki Susan Sontag W Ameryce, którą świat ujrzał całe półtora wieku później.

W aktorskie życie wprowadził Helenę niejaki Gustaw Zimajer. Postać tajemnicza; trochę artysta, karciarz, a do tego - jak plotkowano - kochanek jej matki, który wybrał jednak córkę, może przeczuwając tkwiący w niej potencjał. Nie mógł się z nią ożenić, nawet kiedy urodziła mu dwoje dzieci, Rudolfa i Marylkę, bo był już wówczas żonaty. Dla zachowania pozorów nazwano parę "państwem Modrzejewskimi", zaś autorem pseudonimu używanego przez aktorkę do końca życia (z uproszczonym amerykańskim wariantem: Modjeska) był Konstanty Łobojka, menedżer - powiedzielibyśmy dziś - zespołu wędrownego, w którym Helena stawiała pierwsze kroki.

- Czy była kobietą życia starszego o 15 lat Gustawa Zimajera? - pytam prof. Orzechowskiego.

- Na pewno jedną z jego najcenniejszych inwestycji. Cokolwiek o nim mówić, to pierwszy dostrzegł jej nieprzeciętny talent i sprawił, że z prowincjonalnej aktoreczki przeobraziła się w gwiazdę wielkiego formatu. Nie wiemy na pewno, dlaczego Helena go opuściła. Być może fakt ów wiązać należy ze śmiercią ich córki, czteroletniej Marylki - snuje opowieść prof. Orzechowski. - Ale czy porzucony kochanek szalał z zazdrości? Tak twierdzi Joanna Oparek w swej książce Loża. Trochę trudno uwierzyć w szczerość jego ewentualnych łez i lamentów, zważywszy, że wkrótce zajął się artystycznym dojrzewaniem uroczej Adolfiny Wodeckiej na tyle skutecznie, że wkrótce uczynił ją panią Zimajerową.

Jednak historia (nie tylko teatru, ale zwłaszcza Stanów Zjednoczonych) winna

oddać sprawiedliwość Zimajerowi z jednego jeszcze powodu. Był przecież ojcem syna Heleny, Ralpha Modjeskiego, słynnego inżyniera i konstruktora mostów, który jako kilkunastoletni chłopiec wyemigrował z matką i ojczymem do Kalifornii.

Małżeństwo z Karolem Chłapowskim zawarte 12 września 1868 w kościele św. Anny w Krakowie położyło kres wędrowno-cygańskiemu życiu coraz bardziej znanej aktorki, która z chwilą ślubu zadeklarowała rodzinie męża gotowość prowadzenia się w sposób odpowiedzialny i stateczny. Mariaż umożliwił jej wejście w sfery arystokratyczno-ziemiańskie, o których, będąc dzieckiem z nieprawego łoża, kobietą żyjącą do niedawna "na kocią łapę" z człowiekiem o niepewnej reputacji i matką nieślubnych dzieci, a w dodatku aktorką, mogła ledwie pomarzyć.

O ich związku plotkowano, że był papierowy, bo świeżo poślubiony małżonek aktorki to homoseksualista. W istocie tytuł hrabiowski Chłapowskiemu nie przysługiwał i w kraju był nawet przedmiotem kpin. W artystycznym podboju Nowego Świata okazał się natomiast niezmiernie przydatny.

Rywalki

W odróżnieniu od mężczyzn, nie było ich wiele. W Krakowie należała do nich Antonina Hoffmann, z którą razem występowały na scenie. Młodsza o niecałe dwa lata Antonina była nieźle wykształconą aktorką, czego o Helenie powiedzieć nie można. Nasza bohaterka pobierała jakieś lekcje aktorstwa, ale śmiało można ją nazwać talentem samorodnym. Natomiast w świecie porównywano ją z pełną temperamentu, silnie ekspresjonistyczną w środkach wyrazu Sarą Bernhardt.

W istocie obie panie różniły się, i to bardzo. Aktorstwo Heleny sięgało korzeniami polskiego romantyzmu. Przekazywała emocje wielkie i prawdziwe, nie szafując jednocześnie środkami wyrazu. Umiała grać gestem, spojrzeniem, które dosłownie elektryzowało publiczność.

Nigdy nie spotkały się na scenie. Jeśli już, to w garderobie, kiedy trzeba było pogratulować koleżance roli. Obie panie wymieniały nawet drobne złośliwości, ale w gruncie rzeczy - jako dwie wielkie artystki i barwne osobowości - szanowały się wzajemnie. Bernhardt była aktorką francuskojęzyczną i jako taka nie miała szans na karierę wybitnej szekspirzystki. Modrzejewska nie grała po francusku. Obie zmagały się czasem z tymi samymi rolami, ale nie wiadomo na pewno, czy Helena, podobnie jak Sara, wcieliła się w kobiecą wersję Hamleta.

Modrzejewska jednak nie zdołała dorównać swej francuskiej koleżance w...ekscentryczności. Pozowanie do zdjęć z aligatorami wypada zbyt blado w zestawieniu z ekscesami kreowanymi przez jej rywalkę. Sarah Bernhardt podróżowała z trumną z różanego drzewa, w której ponoć sypiała. Nosiła żywego kameleona jako broszkę i fotografowała się z dzikimi zwierzętami, które świetnie korespondowały z jej wypracowanym wizerunkiem nieco wyuzdanej bestii o rozbuchanym erotyzmie. Promując sztukę Victora Hugo, odważyła się nawet na lot balonem, czego jej polska koleżanka po fachu nie omieszkała natychmiast skomentować, że "już może dla tej istoty szalonej lepiej by było nie żyć, bo rzuca się na wszystko". Jeśli jeszcze dodamy, że prasa w 1882 r. (roku podróży wielkiej francuskiej aktorki do Krakowa) doniosła o odprawianych przez nią czarnych mszach z kochankami (a miała ich całe tabuny do późnej starości), marketingowe chwyty współczesnych nam celebrytów nie wydadzą się niczym nowatorskim.

Marketing

Helena, po drugim mężu, hrabina z egzotycznej Europy, robiła furorę wśród Amerykanów, którzy tłoczyli się przy teatralnych kasach, by ujrzeć ją na scenie. A trzeba przyznać, że była hrabiną nie tylko w teatrze. Nie musiała godzinami ćwiczyć przed lustrem gestów, pełnych gracji ruchów, spojrzeń, sposobu poruszania się i postawy godnej osoby urodzonej dostatecznie wysoko. Wszystko to przychodziło jej niesłychanie naturalnie i łatwo (czyżby miała to we krwi po domniemanym ojcu?).

Ameryka oszalała na punkcie Modjeskiej, która swym wizerunkiem i nazwiskiem sygnowała też damskie kreacje i kosmetyki. Popularna w Ameryce firma wysyłkowa Larkin, sprzedająca perfumy, mydła, pudry, kremy, talki do ciała i proszek do zębów, istniała aż do lat 60. ubiegłego stulecia. Amerykańskie modnisie nosiły żakiety, kapelusze, rękawiczki, gorsety czy buty a la Modjeska. Zajadano się czekoladkami z jej portretem. Z 56 części składał się wykwintny serwis porcelanowy Modjeska, wizerunek Madame zdobił też talię kart. Można ją było podziwiać na malutkich portrecikach sprzedawanych z każdą paczką papierosów Dukes Cigarettes. Imię Modjeska nadano statkowi wycieczkowemu, a zdjęcie jej kalifornijskiej posiadłości trafiło w swoim czasie na karty pocztowe.

Na tym nie koniec. Ówczesny spec od wizerunku gwiazd (dziś nazwalibyśmy go piarowcem) doskonale wiedział, że nie zaszkodzi, a nawet pożądane jest, by od czasu do czasu czymś swoich wiernych fanów zaszokować. Za jego radą hrabina z Europy pozwalała się fotografować nie tylko z pieskiem, wabiącym się Kentucky, ale też z Jasiem i Małgosią, czyli wspomnianymi już dwoma młodymi aligatorami, które nabyła za radą owego specjalisty i którym podczas każdej sesji fotograficznej wiązała na szyi kolorowe wstążeczki.

Chociaż w XIX stuleciu aktorowi nie dane było jeszcze czerpać realnych korzyści z udziału w kampanii reklamowej (to praktyka naszych czasów), Modrzejewska i tak należała do finansowej elity. Udało jej się zgromadzić całkiem spory majątek, dzięki czemu w swe artystyczne tournée mogła udawać się... własnym, wyposażonym we wszelakie wygody wagonem kolejowym. Co tu dużo mówić; w Ameryce oprócz sławy osiągnęła sukces finansowy. Relatywnie zarabiała ponoć nawet więcej niż dzisiaj Meryl Streep.

Ameryka do dziś zna produkty sygnowane nazwiskiem największej polskiej artystki. Są to zwłaszcza znane od jej czasów i wyjątkowo lubiane cukierki Modjeska Caramels. Damski rower spacerowy firmy Felt, który całkiem niedawno pojawił się na rynku, też nosi nazwę Modjeska, a podpis Madame widnieje na przykrywie łańcucha.

I jeszcze jedno. Nawet jeśli ktoś w USA jakimś cudem nigdy nie usłyszał o sławnej emigrantce z dalekiej Polski, bo na przykład nie obchodzi go Szekspir ani w ogóle teatr, to może znać jej nazwisko dzięki firmie zajmującej się budową mostów, po dziś dzień prężnie działającej na amerykańskim rynku. To Modjeski&Masters, którą założył Ralph, równie sławny i uzdolniony syn aktorki.

Ojczyzna

Nie była zapatrzoną w siebie aktorką. Sławę i sytuację materialną wykorzystywała również, służąc krajowi, z którym przecież nigdy nie zerwała. W Zakopanem założyła słynną szkołę koronkarską, która dotrwała do naszych czasów, lecz niestety parę lat temu przestała istnieć. Będąc już znaną w Ameryce aktorką, ofiarowała znaczną sumkę pewnemu zdolnemu pianiście o bujnej czuprynie i niezaprzeczalnym uroku osobistym, przyczyniając się do rozwoju jego kariery. Ów młody człowiek o imionach Ignacy Jan okazał się z czasem równie zdolnym premierem jej ukochanego kraju.

Pojawienie się aktorki na pogrzebie pewnego warszawskiego gimnazjalisty to również wyraz patriotyzmu, a nie budowanie wizerunku celebrytki. Chłopiec popełnił samobójstwo w 1880 r., kiedy wraz z kolegami został wydalony ze szkoły za wręczenie Helenie Modrzejewskiej bukietu przepasanego wstążką w barwach narodowych. Nazywał się Ignacy Neufeld, a spoczywa na cmentarzu żydowskim w Warszawie.

Udział Heleny Modrzejewskiej w Kongresie Kobiet w Chicago (1893 r.), gdzie przedstawiła ciężką dolę kobiet pod zaborami rosyjskim i pruskim, stał się przyczyną wydania ukazu carskiego zakazującego jej wjazdu na teren Rosji.

Nigdy nie zapomniała o Krakowie. To ukochane miasto, jak pisze w swoich wspomnieniach, było dla niej wszystkim - "kołyską, niańką, opiekunem i wychowawcą". Po dłuższej przerwie zagościła pod Wawelem zaproszona na jubileusz Józefa Ignacego Kraszewskiego w 1879 r., a podczas pamiętnego balu w Sukiennicach tańczyła poloneza w pierwszej parze. Podczas pobytów w Krakowie zatrzymywała się w "Modrzejówce", obszernym domu, wówczas malowniczo położonym nad Młynówką, który (jak twierdzi K. Jakubowski) aktorka otrzymała od miasta. Wystrojem "Modrzejówki" w zakopiańskim stylu zajął się prawdopodobnie Stanisław Witkiewicz.

Nie udało jej się właściwie tylko jedno. Otóż najwybitniejsza aktorka szekspirowska nie zdołała wprowadzić na amerykańskie sceny naszych autorów. Ameryka nigdy nie padła na kolana przed dziełami polskich dramatopisarzy.

Urodzinowa feta po krakowsku

W październiku już po raz trzeci z rzędu, z inicjatywy prof. Emila Orzechowskiego i prowadzonej przez niego fundacji, obchodziliśmy urodziny najzdolniejszej latorośli Józefy Bendowej z ulicy Grodzkiej. Przez tydzień w Krakowskiej Manufakturze Czekolady przy ul. Szewskiej 7 oraz w Salonie Modrzejewskiej przy ul. Siennej 5 słuchaliśmy wykładów, koncertów, wierszy poświęconych pani Helenie, a także refleksji aktorek odtwarzających jej postać (Anna Polony, Anna Lutosławska). Zbieraliśmy datki na rewaloryzację grobowca Józefy Bendowej, który za sprawą Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa już zyskuje nowy wygląd. Anna Lutosławska przyniosła książki i akwarele swego autorstwa, które zlicytowano na rzecz Specjalnego Ośrodka Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących z ul. Tynieckiej w Krakowie. Dzięki kolejnemu z fanów pięknej Heleny z Krakowa, Janowi Oberbekowi, mogliśmy się przekonać, jak mazurki Chopina brzmią w wersji gitarowej. Jak na urodziny przystało, nie zabrakło wspaniałego czekoladowego tortu z wizerunkiem Madame - dzieła Manufaktury Czekoladowej, która pomimo krótkiej jeszcze obecności w naszym mieście zyskuje coraz większy aplauz wśród amatorów słodkości z czekoladą w tle.

- Jednym z celów naszej fundacji i zarazem moim największym marzeniem - kontynuuje prof. Orzechowski - jest przywrócenie "Modrzejówki" jej dawnej właścicielce. Pamiątki po wielkiej artystce, które z zapałem gromadzimy, powinny znaleźć wreszcie godne miejsce. A są to już teraz zbiory niebagatelne. Wiele oryginalnych fotografii i eksponatów zgromadziła dr Alicja Kędziora, która kieruje uniwersytecką Pracownią Dokumentacji Życia i Twórczości Heleny Modrzejewskiej. Działając wspólnie - Pracownia i Fundacja - dysponują bodaj najbardziej kompletną kolekcją polskich i zagranicznych publikacji o artystce. Zbiory te stale uzupełniane są też darami ludzi dobrej woli - już ponad 20 osób przyczyniło się do wyposażenia jej tymczasowego Salonu przy ul. Siennej 5. Jednak w dwu pokojach na drugim piętrze może być eksponowana tylko część tej kolekcji; całość czeka na "Modrzejówkę". Decyzja w tej sprawie należy do Arcybractwa Miłosierdzia - właściciela zabytku - które (wygląda na to) szczerze Modrzejewskiej sprzyja, a dowodem zorganizowane tam przez Arcybractwo trzy lata temu uroczystości w 100. rocznicę śmierci aktorki.

Z luźnych rozmów urodzinowych wyłania się plan wspólnego działania: Arcybractwa, Fundacji, Pracowni oraz rozlicznych fanów Modrzejewskiej - być może na początek będzie to Karta Salonu Heleny M.

- Dlaczego tak szumnie obchodzimy jej urodziny? - zastanawia się prof. Orzechowski. - Bo nasza solenizantka została niesłusznie zapomniana. Pamiętajmy, że - obok Marii Skłodowskiej-Curie - to jedyna Polka, która zasłynęła w swoim czasie w świecie; dodajmy jeszcze - jedyna krakowianka.

Prof. Orzechowski twierdzi, że czas Modrzejewskiej w końcu nadejdzie i dużo się o niej będzie pisać i mówić. W przywracaniu pamięci o niej wspiera fundację konsulat USA w Krakowie oraz Krakowski Bank Spółdzielczy, który narodził się w czasach aktorki. 173. urodziny Madame - już za rok. Na zakończenie tegorocznych wysłano do Pani Heleny z Małego Rynku w Krakowie lampiony - prosząc ją o dopilnowanie kwestii "Modrzejówki".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji