Artykuły

"Zemsta" Cabana. Na homofobach?

"Zemsta" w reż. Remigiusza Cabana w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Magdalena Mach w Gazecie Wyborczej - Rzeszów.

W "Zemście", którą w sobotę pokazał Teatr im. Siemaszkowej w Rzeszowie, wszystkie role grają mężczyźni. Ale nie jest to odważny głos w kwestii związków homoseksualnych. Raczej kabaret. Po "Zemstę" teatry sięgają zwykle z okazji jubileuszy. W tym roku przypada właśnie taka okazja - 220. rocznica urodzin Aleksandra Fredry. No i mamy w Rzeszowie nową "Zemstę", nowy obowiązkowy cel szkolnych wycieczek. Ale czy szkoły są gotowe na "Zemstę", w której wszyscy aktorzy noszą kibolskie szaliki, które dzielą ich na dwie drużyny? I jeżdżą po scenie w kościelnych ławach? I w której Podstolinę gra Waldemar Czyszak, a piękną Klarę - Józef Hamkało?

Klasyka kusi twórców, żeby ją uwspółcześniać. Wielu reżyserów uważa jednak, że nie każdy utwór się do tego nadaje i nie każdy musi być przenoszony we współczesne realia, by brzmieć aktualnie. W tym gronie jest m.in. Andrzej Wajda, który zrealizował filmową "Zemstę" klasycznie.

Ale Remigiusz Caban, dyrektor Teatru im. Siemaszkowej w Rzeszowie, miał pomysł, jak "Zemstę" przenieść w XXI w. Mówiąc ściślej - miał kilka pomysłów i wszystkie postanowił wykorzystać. Dlatego jego "Zemsta" przypomina trochę koszyczek wielkanocny: nawtykane różne elementy, żeby efektownie wyglądało.

Widz ogląda je z zaciekawieniem dziecka, które chce zobaczyć, co jeszcze się w tym koszyczku kryje. Publiczność, żądna głębszej refleksji, próżno jednak szuka odpowiedzi na pytanie: po co to wszystko? I znowu cisną się do głowy świąteczne skojarzenia: tylko dla jaj?

Wszyscy aktorzy ubrani w dresy i skóry, glany i trampki oraz szaliki w dwóch różnych kolorach. Symbolem nienawiści w dzisiejszych czasach Remigiusz Caban, reżyser spektaklu, czyni kiboli. W takim kontekście niewinny dialog Wacława i Klary (tu - kibiców rywalizujących ze sobą drużyn piłkarskich) mógłby brzmieć wywrotowo:

WACŁAW: "...że przy sobie żyć pragniemy,/To oboje dobrze wiemy;/Nie oboje, czego trzeba,/Aby zniszczyć to ukrycie,/W którym pełza nasze życie,/I nie truchleć, czy dzień szczęścia/Nie poprzedza dnia żałoby.

KLARA: Czegoż trzeba? Mów!

WACŁAW: Zamęścia.

KLARA: O szalony, gdzież sposoby?"

Ale rzeszowska realizacja "Zemsty" to nie jest głos w sprawie małżeństw homoseksualnych ani nawet metaforyczna wizja pogodzenia wrogich obozów kibiców.

Aktorzy w kobiecych rolach parodiują, przerysowują, robią kabaret. Podstolina w glanach słania się i wzdycha, Klara z głupawą miną i lizakiem zbliża się stylistyką do Mariolki ze skeczu kabaretu Paranienormalni. Ma być śmiesznie.

Choć są i próby wzbudzenia refleksji. Obozy Rejenta i Cześnika rozróżniono dwoma kolorami szalików i całe to kibolskie towarzystwo zostało wsadzone w kościelne ławy - to zapewne przytyk do udawanej bojaźni bożej, która maskuje typowo polskie zacietrzewienie.

Tekst Fredry w rzeszowskim teatrze nie kończy się słynnym "(...) zgoda. A Bóg wtedy rękę poda". Po tych słowach reżyser każe aktorom zacząć wszystko od początku: w polskim piekiełku zgoda jest niemożliwa?

"Zemsta" w Teatrze im. Siemaszkowej jest dowodem na to, że tekst Fredry broni się w każdym anturażu. W tej realizacji - głównie dzięki roli Papkina w wykonaniu Roberta Chodura. Ostatecznie to on "kradnie" cały spektakl. Z irokezem na głowie, przewiązany szalikami obu drużyn, próbuje znaleźć balans pomiędzy klasycznym tekstem a własnym kostiumem. Choć wydaje się to niemożliwe, to jemu udaje się całkiem nieźle.

Mimo reżyserskich pomysłów rzeszowska "Zemsta" nie jest prowokacją, "uwspółcześnienie" jest powierzchowne. Pozostaje ponadczasową komedią - tyle że w nietypowej obsadzie, w dziwacznych kostiumach i z elementami kabaretu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji