Artykuły

Kosmita polskiego teatru

Gdy przyjdzie czas, by pisać "Życie i twórczość Krzysztofa Garbaczewskiego", KRZYSZTOF GARBACZEWSKI zrobi to zapewne sam. Artysta z Białegostoku jak na hipstera przystało ma masę gotowych autodefinicji. Zamiast "reżyserem teatralnym" sam nazywa się "prostaczkiem", "dandysem" i "samotnym wędrowcem przez twory bzdury". Wszystkimi działaniami na scenie, na Facebooku czy w mediach pokazuje, jak ważna jest dla jego pokolenia gra tożsamościami.

Jego bohaterowie są zawsze młodzi i zagubieni w świecie bez hierarchii. Zwykle są to synowie wielkich, nieobecnych ojców. Próbują znaleźć sobie miejsce w świecie, z którego ojcowie odeszli (Telemach z "Odysei", Opole, 2009) lub który zniszczyli egoizmem i nieodpowiedzialnością (Wierszynin, "Biesy", Wrocław, 2010). Działają indywidualnie lub zbijają się w grupy, stada, tworząc sposób komunikacji niezrozumiały dla osób z zewnątrz ("Życie seksualne dzikich", Warszawa, 2010). Ostatnio Garbaczewski kieruje uwagę na kobiety. Pracując nad "Odyseją", wpuścił w spektakl niezależną etiudę w reżyserii Anny-Marii Karczmarskiej, współczesną interpretację monologu Joyce'owskiej Molly Bloom. Ostatnie przedstawienia (opolska "Iwona, księżniczka Burgunda", poznańska "Balladyna") jednoznacznie oddał dziewczynom tresowanym do ról ofiar. 0 polskiej kulturze mówi "kultura gwałtu" i odmawia nazywania się mężczyzną, jeśli miałoby to być równoznaczne z "mizoginicznym macho".

Zaczynał od spektakli "detektywistycznych", z motywem skazanego na porażkę śledztwa, szukania sensu. W "Opętanych" według Gombrowicza (Wałbrzych, 2008) rzeczywistość była jedną wielką sztuczką i przebieranką, stabilne domy okazywały się atrapami, podziały płciowe można było bez trudu unieważnić zmianą kostiumu.

Odkąd pracuje z dramaturgiem Marcinem Cecką, jego spektakle to multimedialne gry terenowe (np. oparte na scenariuszu "Gwiezdnych wojen") czy instalacje na motywach dzienników, tekstów naukowych. Niepokoi go ciężar pamięci prywatnej i polskiego "dziedzictwa krwi", ale patrzy też w przyszłość. Gdzie będzie przebiegała granica między ciałem a maszyną? Czemu upierać się przy tożsamości "prawdziwego Polaka", skoro niedługo, za kilka prób z modyfikacjami genetycznymi, nie będzie potrzebna definicja "prawdziwego człowieka"? Absolwent katolickiego liceum zastanawia się, jak będziemy realizować potrzebę duchowości, w jakie etyczne pułapki się wpakujemy.

Na scenie oddaje kierowanie akcją muzyce czy rzeźbom-maszynom. Powtarza, że inspiruje się twórczością Romeo Castellucciego (kurator tegorocznego festiwalu Malta w Poznaniu), zagranicznych kuratorów zainteresował łączeniem namysłu nad tym, co lokalne i specyficzne dla jego kultury, ze świadomością najnowszych światowych praktyk artystycznych. Równie często parodiuje awangardę, jak korzysta zjej zdobyczy.

Szykuje się właśnie do wystawienia kolejnych tekstów "niewystawialnych": "W poszukiwaniu straconego czasu", "Fausta" i... "Calineczki".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji