Artykuły

Z powodu pieniędzy

Z Pauliną Holtz rozmawia Edyta Karczewska-Madej.

- Szczupłą i piękną figurę zawdzięcza pani genom czy specjalnej diecie?

- Na pewno nie mam figury modelki. Jestem jednak zwolenniczką zdrowego odżywiania się - od ośmiu lat jestem wegetarianką. Nie jadam ani mięsa, ani drobiu, spożywam za to ryby i owoce morza. Muszę powiedzieć, że dzięki temu naprawdę czuję się świetnie. Tak już się do tego przyzwyczaiłam, że gdy jestem zapraszana na kolację do ludzi, którzy nie znają moich kulinarnych przyzwyczajeń, to zapominam ich o tym uprzedzić. Jest to dla mnie tak oczywiste i normalne.

- A jak z piekarnika wydobywa się jakaś upajająca woń pieczeni, nie korci panią, aby odrobinę skosztować?

- Nie, to w ogóle na mnie nie działa. Zrezygnowałam z mięsa z dnia na dzień, tak jak rzuca się palenie papierosów. Nie było to dla mnie w żaden sposób stresujące, bo i tak rzadko jadałam mięso. Zresztą mięso ma specyficzną konsystencję, dlatego wyczuwam nawet małe kawałki szynki w sałatce.

- Co słychać w pani zawodowym życiu?

- W "Klanie" bez większych zawirowań, czyli wszystko po staremu. Natomiast dużo gram w teatrze. Niedługo będę miała dwie premiery, w Scenie Prezentacje i w Teatrze Powszechnym u Anny Augustynowicz.

- Kogo pani gra w tych sztukach?

- W Prezentacjach gram główną rolę dziewczyny, która cały czas jest na scenie. Towarzyszą jej tylko głosy osób, które mówią do niej przez telefon. To współczesna francuska sztuka, która nawiązuje do tragedii z 11 września. Moja bohaterka gra na mało popularnym instrumencie, teorbanie. Jest na początku swojej drogi artystycznej i właśnie 11 września ma przesłuchanie. To bardzo ciekawa sztuka.

- Podobno w "Powrocie na pustynię" także gra pani ciekawą postać?

- To jedno z najważniejszych dla mnie spotkań teatralnych. Gram tam cudowną rolę alkoholiczki. Rola może nie jest duża, ale niezmiernie treściwa.

- Widzę, że postawiła pani zdecydowanie na teatr?

- Chciałabym postawić także na film, ale cóż, film nie stawia na mnie. Może przyjdzie mój czas, a może nie. Zobaczymy. Teraz rzeczywiście stawiam na teatr, na szczęście z wzajemnością. Zdradzę, że może będę także grała w Krakowie.

- Pani się udało, teatr panią pokochał. Dostała pani nawet prestiżową nagrodę teatralną Feliksa 2003 za najlepszy debiut za rolę Jenny w "Kształcie rzeczy".

- To bardzo ważna nagroda. Potraktowałam ją jak miły gest: przyjmujemy cię, pokazałaś, że możesz być w teatrze i od teraz należysz do nas. Bo jednak po tak wielu latach w serialu nie byłam pewna, czy przekonam do siebie widza na deskach teatru. Cieszę się, że trafiłam na reżysera Grześka Wiśniewskiego, który bardzo mi pomógł, bo wierzył we mnie. A to dało mi siłę.

- Niedawno można było zobaczyć pani rozbieraną sesję w "Playboyu". Traktuje to pani jako kolejne doświadczenie zawodowe?

- Było to kolejne ciekawe wydarzenie w moim życiu, co więcej, wcale nie tak łatwe jak się tego spodziewałam. Do udziału w rozbieranej sesji przekonały mnie przede wszystkim względy finansowe, ale i kobieca próżność. W końcu każda z nas zadowolona jest z ładnych zdjęć siebie samej.

- A czy pani chłopak nie ma nic przeciwko temu?

- Mój chłopak wyjechał na studia do Stanów i stwierdził, że jak powiesi sobie nad łóżkiem okładkę z "Playboya" ze mną, to będzie szefem na całym campusie.

- Koleżanki po fachu chyba trochę pani zazdroszczą?

- Tego nie wiem (śmiech - przyp. red.). Sama jednak jestem zadowolona z efektów tej sesji i szczerze mówiąc, mam ochotę rozesłać kilka fotek moim przyjaciółkom z zagranicy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji