Artykuły

Niebezpieczne skutki cyganizacji

"Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" Doroty Masłowskiej w reż. Krzysztofa Dracza w PWST we Wrocławiu. Pisze Joanna Wichowska, członkini Komisji Artystycznej XIX Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Sztuka Doroty Masłowskiej sprzed prawie siedmiu lat, trochę już zapomniana, rzadko wystawiana, zepchnięta w cień przez "Między nami dobrze jest", wróciła nagle na scenę. Ten powrót odbywa się trochę tylnymi drzwiami: nie na dużych, rozpoznawalnych scenach, ale w formie spektakli dyplomowych studentów aktorstwa. Premiery "Dwoje biednych" Rumunów mówiących po polsku odbyły się niemal jednocześnie w łódzkiej Filmówce i filii krakowskiej PWST we Wrocławiu. Nie mogę niestety porównywać obu spektakli, bo tego pierwszego, w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej, jeszcze nie widziałam, wolno mi jednak wysnuć z tej ko-incydencji prosty, ogólny wniosek. Debiut dramatopisarski Masłowskiej najwyraźniej daje spore pole do popisu młodym aktorom, pozwala budować role pełnokrwiste i wielowymiaro-we, ale nie zamknięte w jednej konwencji i tonacji. Wymarzony materiał na aktorski dyplom.

Co nie znaczy wcale, że łatwy. Plebejski, pokręcony język "Dwojga Rumunów", groteskowo przerysowane postacie, realizm przepleciony z fantazją, dyskotekowo-narkotyczne tempo - to wszystko łatwo może zwieść realizatorów na manowce, dyktując spektakl efektowny, ale pusty. Krzysztof Dracz, pracując we Wrocławiu ze studentami IV ro-ku Wydziału Aktorskiego, wykorzystał cały potencjał groteski i widowiskowości, ale uru-chomił też wszystkie inne wpisane w tekst Masłowskiej rejestry. Wykoślawiony świat dwójki dość nieprzyjemnych bohaterów przemierzających polską prowincję kruszy się ze sceny na scenę coraz bardziej. Brawurowe, zagrane z wyczuciem proporcji i świadomością wagi drob-nych gestów gagi i wygłupy stopniowo ustępują miejsca subtelnie rysowanym obrazom sła-bości i wyczerpania. Zawrotny rytm zwalnia, szerokie gesty, kompulsywne krążenia po sce-nie, wybuchy furii zastąpione zostają nieśpiesznie, ledwo słyszalnie prowadzonymi dialoga-mi. Wolta, jaka dokonuje się w drugiej części spektaklu podąża za świetnie podpatrzoną dra-maturgią narkotykowego haju i następującego potem, bolesno-refleksyjnego trzeźwienia. I za intencjami autorki: po "amoku i malignie" następuje "nagła samotność i obcość" oraz roz-grywana przez dwójkę głównych bohaterów "psychiczna walka na śmierć i życie".

Dżina i Parcha nie są tymi, za których się podają. Ich prowokacyjna zabawa we wzor-cowo obszarpanych i brudnych "Rumuno-Cyganów", prowadzona w rytmie "Disco partizani" Shantela (bałkańskie trąby w wersji pop, z refrenem, w którym powtarza się smakowity neo-logizm "ciganizacija"), jest punktem wyjścia innej, zaprojektowanej przez Masłowską i roz-wijanej przez Dracza gry: w iluzję i realność. Wrocławska realizacja "Dwojga Rumunów" otwarcie podkreśla umowność teatralnej fikcji. Prowizoryczna scenografia z kartonów udają-cych samochód czy bar, wspaniale obrzydliwe ciuchy z lumpexu, pomalowane na czarno zę-by, przechodnie role. To wszystko nadaje spektaklowi lekkość, a jednocześnie pozwala akto-rom prowadzić swoje wątki w poczuciu bezpieczeństwa, jakie daje świadomość wykorzysty-wanej formy i fikcyjnego statusu teatralnych zdarzeń. Dowcip działa, dopóki nie staramy się być zabawni za wszelką cenę.

Zasada wymieniania się rolami i/albo grania kilku różnych postaci uwalnia spektakl od jednoznaczności, przydaje mu nieoczekiwanych kolorów, a każdemu z aktorów umożliwia naszkicowanie autorskiego wariantu historii. Tegoroczni absolwenci wrocławskiej Szkoły wykorzystują tę szansę w stu procentach. "Dwoje Rumunów" w ich wydaniu to przykład dojrzałej zespołowości, w której jest mnóstwo miejsca na suwerenność i indywidualność.

Tytułową parę bohaterów mamy szansę obserwować w czterech, o ile dobrze liczę, konfiguracjach: w każdej kolejnej scenie jeden z partnerów znika, przekazując postać kole-dze/koleżance. Który/która podejmuje wątek i prowadzi go dalej na swój własny sposób. Po-znajemy więc dwie oryginalne wersje Dżiny (Karolina Gibki i Sonia Roszczuk) i trzy niepo-wtarzalne wcielenia Parchów (Michał Czaderna, Radomir Rospondek, Michał Kosela). Ich konfrontacje z resztą bohaterów (kreowanych przez Adama Pietrzaka i Łukasza Kaczmarka, ale i przez odtwórców głównych ról wskakujących w niektóre epizody) to śmiałe popisy ko-mediowego kunsztu. Za to kiedy zostają sami, konwencja komedii czy nawet farsy w jednej chwili ulatnia się ze sceny. Zamiast niej pojawia się podskórne napięcie, słowa cedzone przez zęby, wściekłość, wzajemne wyrzuty. Przeprowadziwszy nas przez kolejne kręgi groteskowe-go piekła narkotykowych szaleństw i żenujących ekscesów, aktorzy na koniec wymuszają na nas skupione uczestnictwo w wyciszonej scenie rozmowy, która jest dla Dżiny momentem samorozpoznania - takiego, od którego nie ma już odwrotu. Balansowanie między różnymi rejestrami emocjonalnymi i teatralnymi konwencjami prowadzi do wciąż tego samego, klu-czowego pytania: czy zabawa w fikcję może być niewinna?

Sposób, w jaki Dracz pokazuje finałowe samobójstwo Dżiny jest kontynuacją prowa-dzonej od pierwszych scen gry z realnością. W konwencji, która ustawicznie podważa status rzeczywistości i problematyzuje teatralną iluzję śmierć nie może wydarzyć się "naprawdę". Masłowska zresztą celowo nie domknęła swojego tekstu definitywną, realistyczną kodą. We wrocławskim spektaklu puenta godzi wyraźnie dotąd eksponowaną umowność i dobry, stary tragizm, który lekceważy pocieszycielskie narracje i wyklucza jakiekolwiek moralizatorstwo. W otwartych drzwiach widać powieszoną Dżinę. Aktorka z przytroczonym do szyi sznurem podnosi głowę. Nie, Dżina jednak żyje. Kiedy Parcha za drugim razem otwiera drzwi - Dżina znowu tam jest, wisi. Tym razem nieodwołalnie martwa, chociaż doskonale wiemy, że ta śmierć jest emocjonalnym szantażem - specjalnością twórców teatralnej fikcji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji