Artykuły

Wszystkie łóżka Leszka Bzdyla

Niektóre są wąskie, inne mogłyby pomieścić kilka osób. Niskie, wysokie, nowoczesne, babcine, szpitalne. Czasem zwykły materac na ziemi. Pościel: biała, kolorowa, wykrochmalona, wymięta, przykryta wełnianym kocem w kratę. Leszek Bzdyl sfotografował łóżka, w których spał w ciągu ostatnich czterech lat. Łącznie: 150 zdjęć. W marcu wystawa opuściła sieć i weszła do realu. Można ją jeszcze przez kilka dni oglądać na ścianie galerii sopockiej Zatoki Sztuki - pisze Jowita Kiwnik w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

- Cztery lata. 150 łóżek. Statystycznie: 37 i pół łóżka rocznie. 3 i 1/8 łóżka miesięcznie - zaczyna opis swojego łóżkowego Dziennika (Pamiętnika) Leszek Bzdyl. To jeden z najważniejszych polskich choreografów, tancerzy i reżyserów teatralnych. Wspólnie z Katarzyną Chmielewską założył teatr Dada von Bzdülöw, który w ubiegłym roku świętował 20-lecie istnienia. Jego łóżkowy projekt nosi nazwę "My beds are everywhere".

Łóżko banalne? Wcale...

Dlaczego spośród wszystkich przedmiotów wybrał właśnie łóżko?

- Żaden inny przedmiot nie wywołuje we mnie takich refleksji. A łóżko: tak - tłumaczy artysta. - Może to przez ten czas, jaki spędzam w rozjazdach, podróżach, różnych miejscach, pokojach hotelowych. Oczywiście, nie uważam, żebym był największym podróżnikiem na świecie, jednak ze względu na swoją profesję nie jestem domatorem. Można powiedzieć, że od 25 lat jestem w podróży.

I dodaje: - I nagle zdałem sobie sprawę, że części z tych wyjazdów nie pamiętam. Te chwile spędzone w pokojach, pościelach to coś, co ulega zapomnieniu. A przecież w łóżku spędzamy 1/3 życia. Pomyślałem, że może w sposób zupełnie zwyczajny za pomocą fotografii będę mógł przywrócić te chwile...

I tak się zaczęło - w lutym 2009 r. łóżkiem z pokoju gościnnego w Teatrze Nowym w Łodzi.

Bzdyl: - Od tej pory, gdziekolwiek jestem, wstaję rano z łóżka, robię poranną toaletę, wracam z łazienki, biorę do ręki mój aparacik Sony, który kiedyś kupiłem za świąteczny bon towarowy, aparat, który absolutnie nie jest aparatem profesjonalnym, za to jest mały, poręczny i łatwo się go zabiera w podróż. Stoję około pięciu minut nad łóżkiem, przyglądam się pomiętej pościeli, dumam nad czasem, który minął. I dokumentuję. To mój Absolutnie-Nie-Artystyczny projekt - podkreśla.

Ciasteczko Prousta

Po co? - pytam.

- Mnie to bawi i podnieca, to intrygująca gra pamięci. Może to tak jak z ciasteczkami Prousta, których smak przypominał pisarzowi dzieciństwo? - zastanawia się Leszek Bzdyl. - Raz na jakiś czas wybieram losowo jedną z fotografii i wyświetlają mi się obrazy o tym, co działo się w tamtym miejscu i w tamtym czasie: ludzie, wydarzenia, historie lub ich brak. Może to gonitwa za straconym czasem? Dla mnie te zdjęcia są jak czołówka filmu: automatycznie pozwalają wyświetlić się czemuś, co kryje się gdzieś tam w mojej pamięci.

I dodaje: - Od zawsze intrygowało mnie przemieszczanie się, bawiły podróże i pokoje hotelowe. A tam: zmienność pościeli, zmienność miejsc. Intryguje mnie to, że ląduję w rozmaitych łóżkach. Ja ich sobie nie wybieram, ktoś to robi za mnie. Zdarzają się miejsca bardzo komfortowe, idealne, żeby się wyspać, a czasem jest zupełnie odwrotnie.

Najbardziej pamiętne?

Bzdyl: - Tradycyjnie najbardziej smakuje coś, co jest niepowtarzalne, dlatego chyba najbardziej wspominam moje łóżka z dalekich podróży. Z Zimbabwe, Korei, dormitorium w Nowym Jorku, zadziwiające miejsce do snu w stylu amerykańskim w Filadelfii czy niezwykły pokój w Awinion.

Ostatnie? Moje łoże śmierci domknie cykl

Galeria przez większość czasu gościła w sieci.

- Zaczęło mnie to bawić i podniecać, kiedy ta galeria zaczęła żyć na Facebooku - opowiada artysta. - Tak, złapałem infekcję tym portalem społecznościowym. Facebook obudził we mnie irracjonalną potrzebę dzielenia się czymkolwiek ze śmieciowymi... o przepraszam - z sieciowymi znajomymi.

I dodaje: - Wrzucanie kolejnych stron pamiętnika wiązało się z ciekawymi reakcjami bliższych i dalszych znajomych. To rezonowało. Pojawiały się rozmaite komentarze, od sugestii seksualnych i zastanawiania się, czy owa noc była samotna czy też nie, po refleksje egzystencjalne i dyskusje o sensie życia i przemijaniu.

Na tym się nie skończyło: w marcu wystawa opuściła sieć i weszła do realu. Można ją jeszcze przez kilka dni oglądać na ścianie galerii sopockiej Zatoki Sztuki.

Bzdyl: - Nie mam ochoty na wtargnięcie w przestrzeń sztuk wystawienniczych. To prawdopodobnie liczba zdjęć, bo zbiór wciąż się rozrastał, i ich rozmaitość sprawiły, że w Zatoce Sztuki uznano, że nadają się one na wystawę. Ja sam nie do końca wierzyłem, że to ma sens, formuła Dziennika (Pamiętnika) była trochę odmienna, jak tu teraz umieścić to na ścianie? Jak je przykleiłem, to poczułem dziwność, bo na ścianie zawisła specyficzna mozaika. O czym ona mówi? Już sam nie wiem. Może o człowieku, który ma manię? Jest obłąkany zbieractwem rzeczy?

Wystawa w galerii to jednak nie koniec projektu. Jedynie jeden z etapów w historii jego powstawania.

- Mam plan kontynuować go do śmierci - zapowiada Bzdyl. - Poproszę kogoś, żeby zrobił zdjęcie ostatniego: mojego łoża śmierci. To będzie świetne domknięcie cyklu...

Na zdjęciu: 153 łóżko Leszka Bzdyla, Hotel Filmar, pokój 321, Toruń

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji