Artykuły

Niebezpieczny smakołyk

Jörg Graser, autor dramatu "Rabenthal, albo jak przyrządzić rybę fugu", z wykształcenia politolog i absolwent Monachijskiej Szkoły Filmowej, urodził się w 1951 r. w Heidelbergu. Fakty z biografii autora są bezlitosne. Gdyby nie one, to Grasera - po obejrzeniu spektaklu według jego "Rabenthala..." - można by uznać za rówieśnika Witkacego i Witolda Gombrowicza.

Utwór Grasera, interesująco zainscenizowany przez Tomasza Dutkiewicza w olsztyńskim Teatrze im. Stefana Jaracza, ma zresztą o wiele więcej konotacji literackich. Jest w nim duszna atmosfera Strindbergowska, a bohaterowie zdradzają rysy pokrewne dekadenckim postaciom Andre Gide'a. Sporo tu także czarnego humoru a la Roland Topor i groteski spod znaku Sławomira Mrożka.

Tak bogate odniesienia literackie, skondensowane w niewielkim pod względem objętości dramacie powodują, że polską premierę "Rabenthala..." przyjmuje się jako coś osobliwie znanego, bliskiego. Rzadko ostatnio na scenach zdarzają się utwory tak dotkliwie bezlitosne, obracające wniwecz nasze wyobrażenia o wartościach doczesnego świata.

Sytuacja wyjściowa jest prosta. Oto Wiedeńczyk, wyrafinowany arystokrata Maximilian Rabenthal (Janusz Kulik) poślubia uroczą i wykształconą (władającą sześcioma językami) przedstawicielkę płci pięknej Helenę (Joanna Fertacz). Uczta weselna odbywa się w obskurnej, podejrzanej spelunce, w obecności wyzywająco bezczelnego kelnera Franza Merkhofera (Radosław Ciecholewski) i kucharza Walentego Boscika (Stanisław Krauze), którego powierzchowność i maniery urągają podstawowym zasadom higieny.

Tak pomyślana uczta staje się dla Heleny pasmem trudnych do zniesienia upokorzeń. Kobieta podejmuje jednak wyzwanie za wyzwaniem, odkrywając w sobie naturę modliszki. Noc poślubną - i wiele następnych - spędzi z ograniczonym i odrażającym Boscikiem. Igrający wciąż z losem, zdegustowany i zblazowany Rosentahal przygotowuje kolejną partię: zaprasza żonę na ucztę we własnym domu. Głównym daniem ma być - przyrządzona przez jego nieokrzesanego i porywczego rywala, niechlujnego kucharza Boscika - wykwintny japoński przysmak, ryba fugu. Ryba fugu charakteryzuje się tym, że jeśli przyrządzi się ją niedokładnie, może trucizną swych zdradliwie rozmieszczonych gruczołków pozbawić konsumentów życia. Dość powiedzieć, że licencję na przyrządzanie ryby fugu wydaje się po siedmiu latach nauki i praktyki!

Bezceremonialnie ujawniona w treści sztuki opozycja wartości: wysokich (zdemoralizowana arystokracja-inteligencja) i niskich (rozzuchwalona służba), znalazła swoje odzwierciedlenie w idei inscenizacji. Reżyser nie ograniczył się bowiem do odpowiedniego rozdania ról, ale jako autor scenografii zadbał także o właściwy klimat przedstawienia. Przezroczyste, choć ciemne zasłony, oddzielające pole akcji od widowni, rozproszone światło, niby z projektora kinematografu, nadają rysom postaci mroczną miękkość, a zdarzeniom - swoistego rodzaju omszałość czy też zapyziałość.

Zacieranie konturów stwarza dystans do przedstawionych wydarzeń - wszelako sprawia, że akcję śledzi się z nieustającym zainteresowaniem. Nie ma tu bowiem wszechobecnego na polskich scenach turpistycznego bałaganu, podnoszonego przez nawiedzonych odbiorców (nie wyłączając części krytyki) do rangi cnoty, a de facto maskującego twórczą niemoc i profesjonalną nieudolność.

Tekst, który Tomasz Dutkiewicz wziął do rąk, można by jeszcze dziesięć lat temu nazwać samograjem. Dziś to słowo zmieniło; niestety, znaczenie - samograjami nazywa się utwory przynoszące kasę. W każdym razie olsztyński spektakl zasługuje na baczną uwagę widzów, którzy szukają w teatrze czegoś więcej niż wyłącznie rozrywki. "Rabenthal..." to niebezpieczny smakołyk - znakomity utwór dla ludzi z poczuciem humoru. Tomaszowi Dutkiewiczowi, jak wytrawnemu kucharzowi, przy sporządzaniu tego spektaklu ręka nie drgnęła ani o milimetr. Stworzył bardzo dobre, intrygujące przedstawienie. Bez trucia. Dlatego można być prawie pewnym, że przejdzie bez echa.

Jorg Graser "Rabenthal, albo jak przyrządzić rybę fugu". Przekład - Raissa Sadowska. Reżyseria i scenografia - Tomasz Dutkiewicz. Premiera polska - 17 listopada 1995 r. Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie. Pokaz w Warszawie: 31 maja, Teatr Mały.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji