Artykuły

Czułe zwierzę

- Chodzi o to, żeby zmienić obecnie panujące wyobrażenie o zwierzętach. Na pozbawione wyższości i przemocy. Powinniśmy się bardziej wsłuchiwać w ich instynkty - mówi Renate Jett, grająca główną rolę w spektaklu "Kotlina" wg powieści Olgi Tokarczuk, w reżyserii Agnieszki Olsten, w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu.

Renate Jett: - Chwilę przed twoim przyjściem miałam spotkanie z gołębiem. Adam Radecki: Coś mówił? RJ: - Nic. Po prostu podszedł do mnie i na mnie spojrzał. Nawiązaliśmy kontakt. AR: Nie przestraszyłaś się? RJ: - Absolutnie nie. AR: A gołąb? RJ: - Również nie. AR: To spotkanie było udane. RJ: - Trudno w to uwierzyć, ale pewnego razu nawiązałam kontakt z muchą. To zdarzyło się tylko raz, wiele lat temu. W Wiedniu. Pewna mucha podążała za mną przez kilka dni. To było niesamowite. AR: Może uwiódł ją twój zapach? RJ: - Możliwe. Nigdy tego nie zapomnę.

Opowiadasz o tym jak o romansie.

- (śmiech) Bez przesady, ale było w tym coś niesamowitego. Jest we mnie coś takiego, co sprawia, że rośliny i zwierzęta czują się dobrze w mojej obecności.

A ludzie?

- Ludzie też. Staram się być w kontakcie z moim otoczeniem, niezależnie od tego, jak wygląda i kto lub co się na nie składa. Wszystko jest dzisiaj wyobcowane. Wszyscy i wszystko staje się sobie obce. Trudno na to patrzeć.

Czyli jest dokładnie odwrotnie, niż się wszystkim wydaje?

- Oczywiście. Kiedy jesteśmy w pewnym sensie odseparowani od siebie samych, wtedy łatwiej nas kontrolować, łatwiej na nas wpływać, kształtować nasz styl życia.

I łatwiej modelować nasz lęk.

- Żyjemy w strachu, ale tylko dlatego, że ktoś chce, żebyśmy w nim żyli. Ktoś zarabia niezłe pieniądze na naszym strachu.

I jeszcze ta abdykacja Benedykta XVI...

- Tak, strach jest coraz większy. Myślę, że dobrze by nam zrobiło, gdybyśmy przestali myśleć w kategoriach piramidowych hierarchii. Hierarchia jest idealnym narzędziem sprawowania władzy.

Ale dzisiaj wszystko opiera się na zasadzie ustawiania się w szeregu, w którym każdy jest nieczystym sumieniem i strażnikiem innych.

- Dlatego trzeba coś z tym zrobić.

To wszystko brzmi jak apel.

- Bo nasza planeta ma kłopoty.

Poważne?

- Oczywiście, że tak! Zwierzęta tylko czekają, aż zrozumiemy, że żyjemy tu wszyscy razem. Chodzi o złapanie wspólnej perspektywy, nie powinniśmy dłużej myśleć o zwierzętach jak o poddanych. O nikim nie powinniśmy tak myśleć.

Czyli "Kotlina" to rodzaj apelu. Apelu o co?

- Stawką jest ustanowienie wspólnoty opartej na trosce i solidarności wszystkich istnień. Wspólnoty wyzbytej szowinizmów także ze względu na przynależność do ludzkiego lub nieludzkiego gatunku. Chcemy dać przykład takiej wspólnoty na scenie. Teatr to idealne miejsce na start.

Chcecie upodmiotowić zwierzęta?

- Tak. Podział na ludzkie i zwierzęce nie powinien dłużej obowiązywać.

Marzy ci się społeczeństwo ludzi wilków?

- Nie chodzi o to, aby stać się zwierzęciem. Chodzi o to, żeby je zrozumieć, poczuć. Chodzi o to, żeby zmienić obecnie panujące wyobrażenie o zwierzętach.

Na jakie?

- Na pozbawione wyższości i przemocy. Powinniśmy się bardziej wsłuchiwać w ich instynkty.

Podobno zwierzęta przeczuwają nadchodzące trzęsienie ziemi?

- I wiele innych rzeczy, śmierć na przykład. Zwierzęta są niesłychanie czułe.

Bywają też bardzo agresywne.

- To prawda, ale tylko w sytuacjach zagrożenia. A czułości powinniśmy się od nich uczyć.

Czułość to słabość.

- Lepiej być czułym niż histerycznym.

Jesteś czuła?

- Staram się. Czułość to praca, a nie - jak się wszystkim właśnie wydaje - słabość. Z wiekiem stajemy się coraz mądrzejsi, to naturalne. Teraz wiem więcej niż kiedyś. Dwa lata temu musiałam uśpić moją sukę Suki. Ostatnie lata swojego życia spędziła w całkowitej ciemności i niemocie. Miała niebywały charakter. Często się kłóciłyśmy, ale teraz rozumiem, że to ja postępowałam niewłaściwie.

To też apel o czułość?

- Tak, bo wojna nie jest żadnym rozwiązaniem. Wyścig zbrojeń trwa. Kilku panów tylko czeka na moment, kiedy będzie można "włączyć" wojnę. Nie możemy do tego dopuścić. Musimy pozostać w swoich sercach, jakkolwiek naiwnie to brzmi, tylko tam jesteśmy bezpieczni. Nie możemy dać się sprowokować, ktoś tylko na to czeka. A nakręcanie przemysłu zbrojeniowego to nie najlepszy pomysł na zarabianie pieniędzy.

Handel bronią zapewnia najwyższe dochody.

- Ale to naprawdę nie jest najmądrzejsze rozwiązanie. Nie możemy dać się zwariować. Warto pamiętać, że z natury powodują nami emocje, dlatego łatwo nami sterować. Jesteśmy też zdolni do wytworzenia w sobie emocji bardzo niszczycielskich. I to wszystko razem stanowi bardzo delikatną konstrukcję. Dla mnie najbardziej interesujący jest moment, w którym zauważam, że ktoś żyje pod czyjeś dyktando, chociaż myśli, że jest niezależny. Zazwyczaj żyjemy pod czyjeś dyktando. Medycyna, moda, kosmetyki, banki. Wszystko.

Wszystko?

- Tak. Tylko, że dzisiaj Fort Knox jest pusty i trochę nie wiadomo, co robić, jak już nie ma złota, dlatego trzeba wszystkich jeszcze bardziej zdyscyplinować, wytresować.

Myślisz, że Europejczycy są dobrze wytresowani?

- Cały świat zaczyna być bardzo dobrze wytresowany.

To chyba coś jest nie tak.

- Gdyby ludzie się dowiedzieli, jak bardzo są okłamywani, wpadliby w przerażenie. To niewiarygodne.

Ale my lubimy iluzję.

- Tak się nas wychowuje, ale to nie znaczy, że musi tak być. Ludzie powinni się w końcu obudzić. Takie jest moje zdanie, ale oczywiście nikt nie musi brać mnie na poważnie. I znowu: chodzi o to, żeby coś poczuć, żeby się na dłużą chwilę wyłączyć i odpaść. Zdaję sobie sprawę z tego, że podobne opinie nie cieszą się dużą popularnością.

Nic dziwnego. Wszędzie tylko strach.

- Strach przynosi duże zyski. To właśnie trzymanie nas w strachu jest najbardziej opłacalne. Boimy się o to, czy nie stracimy pracy, czy będzie nas stać na spłatę kredytu, na opłacenie prywatnej edukacji dla dzieci i tak dalej, i tak dalej. Powody do obaw są nieskończone. To szaleństwo. Nie można tak żyć. Trzeba się wyłączyć i zobaczyć, co dalej. Trzeba żyć unplugged. Turn on. Tune in. Drop out.

To musi być trudne w dzisiejszym świecie.

- Oczywiście, ale gra jest warta świeczki. To dobre dla zdrowia, co nie znaczy, że nie powinniśmy się interesować tym, co się dzieje na świecie. Przeciwnie, śledzenie reklam czy programów telewizyjnych bardzo dużo o nas mówi.

W końcu dziś zmienia się z Orange.

- Niestety tak.

Chciałabyś zobaczyć, jak świat płonie?

- To smutne, ale świat spłonie. Musi się w jakimś sensie zresetować. Może później zaczniemy się traktować z miłością.

Jak walczy się o upodmiotowienie zwierząt w kraju, w którym zdecydowana większość ludzi uważa, że Anna Grodzka to "chłop"?

- Nie chcę nikogo osądzać, nie czuję, żebym miała do tego prawo. Mieszkam i pracuję w Polsce z jakiegoś powodu, na razie to jest moje miejsce. Widać mam tutaj coś do zrobienia, do powiedzenia. Sama często zadaję sobie to pytanie: dlaczego Polska?

Dlaczego Polska?

- Nie wiem do końca. Ale tak naprawdę nie mam chyba "swojego" miejsca, jestem kimś w rodzaju bezpaństwowca, daje mi to ogromną wolność i siły do pracy.

***

Austriaczka z urodzenia, bezpaństwowiec z wyboru. Kontakt z Renate Jett jest jak przeglądanie dokumentów na WikiLeaks: pełna kompromitacja światowego establishmentu, zero kompromisów ze współczesnością. A zaczęło się niewinnie.

Urodziła się w Bludenz, malowniczym miasteczku położonym u zbiegu pięciu dolin górskich: Klostertal, Montafon, Walgau, Brandnertal oraz Grofl Walsertal. Później studiowała aktorstwo w Wiedniu i Los Angeles. Była członkiem wiedeńskiego teatru Der Kreis kierowanego przez George'a Tabori. W swojej karierze zawodowej związana była z Schauspielhaus Graz, Staatstheater w Stuttgarcie, Theater Basel w Szwajcarii. Uczyła w State University of Music and Performing Arts Stuttgart. Od dawna związana jest z teatrem Krzysztofa Warlikowskiego, zagrała Kalibana w "Burzy" w Stadtstheater w Stuttgarcie i w warszawskim Teatrze Rozmaitości, za tę rolę otrzymała Nagrodę im. Aleksandra Zelwerowicza dla najlepszej aktorki. Grała w "Oczyszczonych" w Teatrze Rozmaitości w Warszawie i Wrocławskim Teatrze Współczesnym, ponadto zagrała u Warlikowskiego w "Śnie nocy letniej" w Theatre National de Nice, "Dybuku" w Teatrze Rozmaitości w Warszawie, "Ifigenii" w Taurydzie w Operze Garnier w Paryżu, "Parsifalu" w Operze Bastille w Paryżu, a w końcu w "(A) polonii" w Nowym Teatrze w Warszawie. Nagrywała też songi do "Opowieści afrykańskich wg Szekspira". Od 2000 r. reżyseruje również własne spektakle. Niektórzy porównują jej śpiew do Bjork czy Sigur Rós. Jednak Jett nikogo nie naśladuje - posiada swój własny styl i temperament.

Właśnie trwają próby w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu do "Kotliny" - nowego spektaklu Agnieszki Olsten (premiera 9 marca 2013 r.), tworzonego na podstawie książki Olgi Tokarczuk "Prowadź swój pług przez kości umarłych". Renate Jett gra w nim Janinę Duszejko, narratorkę książki Tokarczuk, która opowiada rok z dziejów swojej wspólnoty, którego ramy wyznaczają śmierci kolejnych mężczyzn - miejscowych myśliwych, jak pisze Igor Stokfiszewski w zapowiedzi spektaklu. Duszejko podejmuje walkę o zaprzestanie polowań. W imieniu zwierząt i na ich rzecz sięga po wszelkie środki - od pyskówek i przepychanek poprzez donosy na policję aż po astrologię, a wszystko po to, by obalić ten bezwzględnie brutalny obyczaj. Stawką jest ustanowienie wspólnoty opartej na trosce i solidarności wszystkich istnień. Wiadomo, że początki bywają trudne, dlatego teatr wydaje się idealnym miejscem, żeby pokazać, na czym to wszystko polega i z czym to się je. Tematykę spektaklu Olsten, który współtworzy między innymi z Jett i kilkoma psami, należy potraktować jako apel. O co? O czułość i zrozumienie. Chyba.

Na zdjęciu: Renate Jett podczas próby "Kotliny", Wrocławski Teatr Współczesny

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji