Artykuły

"Pusty śmiech pełen Pokory"

Z niesmakiem przeczytałam ("Gazeta Dolnośląska" z 15.04.1994 r.) recenzję p. Leszka Pułki ze spektaklu "Okno na parlament". Oczywiście, nie chcę narzucać nikomu swojego zdania, które diametralnie różni się od oceny p. Pułki, jednak po przeczytaniu artykułu odniosłam wrażenie, że to właśnie jego autor próbuje to uczynić. Dziwi mnie pewność siebie, z jaką nazywa sztukę uznanego skądinąd na całym świecie twórcy Raya Cooneya - szmirą. A poza tym - to, co krytykuje recenzent w "Oknie na parlament", a więc "natłok wydarzeń" i niespodziewane zwroty akcji, niekoniecznie musi być uznane za jego wadę. Według mnie są to charakterystyczne cechy współczesnej farsy, która ukazuje życie z przymrużeniem oka i daje widzowi receptę na szczęście: nie trzeba bać się naturalności i własnych słabości. A natłok wydarzeń - to przecież nic innego, jak realny obraz naszego życia, które budują sprzeczności i zaskakujące zmiany.

Gdyby spojrzeć na postacie występujące w "Oknie na parlament" mniej powierzchownie, zauważymy, że ich cechy są nam bliskie z codziennego życia. Choćby George Pidgen - zakompleksiony urzędnik, który pod wpływem wydarzeń w apartamencie hotelowym ministra nagle zaczyna rozumieć, iż nie musi wciąż ukrywać się w cieniu swego zwierzchnika, gdyż sam zdolny jest wzbudzić zainteresowanie. Na przykładzie jego przemiany widać, jak bardzo szkodzi nam - często nieuzasadniona - niska samoocena.

Co do dowcipu farsy - uważam, że świadczą o nim wybuchy śmiechu publiczności i opinie, jakie wyrażali widzowie "na gorąco". Udało mi się kika usłyszeć i zaręczam, że były bardzo pochlebne. Wobec tych faktów autorytatywne stwierdzenie: "anegdota jest wątła", jakie przeczytałam u p. Pułki, po prostu mija się z prawdą. Czyżby autor sugerował, że wrocławska publiczność jest pozbawiona wyczucia i smaku?

Podsumowując - wydaje mi się, że pan Leszek Pułka potraktował sztukę Cooneya ze śmiertelną powagą, zapominając, że to przecież farsa wykpiwająca pompatyczność i nieszczerość, jaka towarzyszy dziś i życiu, i spektaklom. Przy tym, w nieprzyjemny sposób dał do zrozumienia czytelnikom i widzom, jak - jego zdaniem - niski poziom oni reprezentują, śmiejąc się ze "szmiry". Zakończenie recenzji jest wyjątkowo odrażające. W sposób nachalny autor usiłuje przekonać odbiorcę, iż Teatr Polski nie dba o poziom wystawianych spektakli, lecz o "wysokie wpływy z kasy".

Recenzja p. Pułki to nie podparty rzeczowymi argumentami atak na Wojciecha Pokorę i wyreżyserowaną przez niego sztukę. Życzyłabym sobie w przyszłości nie spotykać się z podobnymi artykułami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji