Artykuły

Prosto z życia

Stanęliśmy wobec faktu, którego - choć do teatru przynależy - raczej nie należy rozpatrywać w kategoriach teatralnych. Nie dlatego, że jego wartość w tej płaszczyźnie jest niewielka; sądzą, iż przeciwnie. Ale jest to płaszczyzna nieistotna. Nie dlatego, że zadecydował o tym jakiś szczególny zbieg okoliczności. Po prostu teatr przy tym przedsięwzięciu świadomie zamierzył próbę złamania uświęconych tradycją konwencji, zrezygnował ze sceny, zszedł między ludzi, pozbył się "szminki" (dosłownej i przenośnej), odrzucił teatralną maszynerię, dekoracje... Słowem: zrobił, ile mógł, by zatrzeć granice między życiem i teatrem.

Oczywiście aktorzy pozostali, ale w nietypowym otoczeniu sali fabrycznej świetlicy byli podobni nam, starali się nie różnić od wielu z nas. Był też tekst sztuki Aleksandra Gelmana "Protokół pewnego zebrania", ale i ten utwór, choć na pewno jest literaturą, tak bezpośrednio wyrasta z życia, iż ulegamy iluzji, że to "samo życie", jak komentowali to po premierze robotnicy "Hutmenu".

*

Przedstawieniem "Protokołu", zrealizowanym poza stałą siedzibą, wrocławski Teatr Polski zainaugurował swoją nową trzecią scenę, na której będą przygotowywane spektakle adresowane do konkretnych środowisk. W tym wypadku przedstawienie jest adresowane do załóg wielkich zakładów pracy. Sztuka Gelmana, radzieckiego autora-robotnika, który sporo lat przepracował jako ślusarz, poznał też z bezpośredniej autopsji kulisy wielkiej budowy, opowiada o pracy i ludzkich postawach, a opowiada tak, że Gelmana wypowiedź: "Znając konflikty od wewnątrz, może pisarz w zagadnieniach produkcji odkryć namiętności prawie - nie boję się tego powiedzieć - na skalę szekspirowską", wypowiedź tracąca pozornie absurdem, nabiera pełnej wiarygodności.

Utwór w streszczeniu wydaje się dość banalny i ateatralny, poza niezwykłym punktem wyjścia. Oto jedna z brygad na wielkiej budowie odmawia przyjęcia premii. Przestaje to być takie niezwykłe, kiedy młody brygadzista wezwany przed oblicze egzekutywy komitetu zakładowego aby się wytłumaczyć, udowadnia, że wskutek bałaganu i przestojów na budowie pracujący na akord robotnicy stracili cztery razy więcej rubli, niż wynosi premia "za dobrą pracę". Taka premia to żadna premia, ale jałmużna.

Nie chodzi jednak w końcu o jej wysokość, chodzi o to, że w odczuciu brygady Potapowa jest niezasłużona. To prawda, że zakład przekroczył plan, ale doszło do tego dzięki zabiegom dyrekcji, która tłumacząc się serią klęsk obiektywnych, załatwiła w zjednoczeniu obniżenie pierwotnych wskaźników. Dyrekcja, a także egzekutywa i inni odpowiedzialni w zakładzie są przekonani - jak najszczerzej - o rzeczywistym istnieniu trudności obiektywnych i wierzą w słuszność swoich wszystkich działań. Ludzie Potapowa, kiedy raz zaczęli liczyć i myśleć, mieli jednak potrzebę (i odwagę) zbadania sprawy dogłębnie. Wyliczyli czarno na białym, że ich przedsiębiorstwo jest złe, a nie dobre, że mogłoby być dobre, gdyby... I tak dalej, i tak dalej.

Rozmowa Potapowa i komsomolca Toli Żarikowa z egzekutywą pasjonuje jak najlepszy kryminał, źle powiedziane; waga SPRAWY sytuuje sztukę w kręgu dramaturgii najwyższego wymiaru. Stawia ta sztuka pytania moralne z tych najważniejszych, choć wyrastających z codzienności, także tej naszej powszedniej, doświadczanej przez każdego. Są to pytania o to, czy, kiedy i do jakiego stopnia kompromis w trudnych sytuacjach jest dopuszczalny? Dalej: czy wolno być egoista kolektywnym? Czy należy robić coś nonsensownego tylko dlatego, że otrzymało się mylne instrukcje z góry? Czy cokolwiek może usprawiedliwiać oportunizm, gdy chodzi o ewidentne dobro społeczne?

Pytań jest więcej, wiele, cała lawina pytań. Są wśród nich i takie, które nazywamy "trudnymi". Piszę w cudzysłowie, bo są to pytania, które można stawiać w rozmaitych intencjach, nie tylko konstruktywnych. Nie szukanie wszakże jest grzechem, dopiero wykrętne odpowiedzi i uniki zło prowokują.

Potapow i jego racje w konflikcie biorą górę. Ale dlatego, że nie dał się spławić, przyszedł ze swoją sprawą uzbrojony po zęby w argumenty i dzięki temu wygrał jednym, jedynym głosem przewagi. Ci, którzy głosowali przeciw niemu, to nie wyłącznie oportuniści, to także pragmatycy, znający prawdopodobne uboczne skutki szlachetnego idealizmu Potapowa. Tym niemniej nikt z widzów nie wątpi, że całą rację ma tylko Potapow. Tak myśli i sprzątaczka "Hutmenu", ogromnie przeżywająca sztukę, i robotnicy, i aktyw partyjny zakładu, i dyrektor naczelny. "Ma rację - mówią - chociaż... życie...".

*

Sztuk teatralnych nie wystawia się po to, by później sytuacje z nich przenosić w życie. Takie sztuki są po to, by rozbudzać wrażliwość moralną, odpowiedzialność społeczną. Nie miejmy złudzeń, że gdy "Protokół" zobaczą i przejmą się nim np. wrocławscy pracownicy przedsiębiorstw budowlanych, to od następnego dnia nie oddadzą już ani jednego mieszkania z brakami. A jednak powinni obejrzeć właśnie oni, i robotnicy, i organizatorzy produkcji, i aktyw partyjny; dyrektorom zjednoczenia też "Protokół" nie zaszkodzi... Jest to bowiem teatr, który ma sporą siłę pozytywnego oddziaływania na nas wszystkich, większą, niż lektura gazety ze słusznymi artykułami, niż plansze z mobilizującymi hasłami, niż szkolenie, poprowadzone nawet przez znakomitego prelegenta.

Z tego tytułu dzieło Gelmana zasługuje na duży szacunek, a praca Teatru Polskiego na uznanie. W zespole aktorskim, w którym pierwszeństwo Andrzejowi Wilkowi i Ferdynandowi Matysikowi wyznaczyły już role Potapowa i Dyrektora, znaleźli się jeszcze Danuta Borowiecka, Mariusz Puchalski, Henryk Matwiszyn, Ta

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji