Artykuły

Poznańska próba "Nie-Boskiej Komedii"

Pd łódzkiej premierze Bohdana Korzeniewskiego jesteśmy oto świadkami drugiej w dwudziestoleciu Polski Ludowej próby teatralnej inscenizacji "Nie-Boskiej Komedii" Zygmunta Krasińskiego. Wydarzenie ma walor szczególny, nie tylko ze względu na sukces teatralny reżysera Jerzego Kreczmara i całego zespołu teatru poznańskiego, lecz również ze względu na osobę autora, mitologię dzieła i tradycję ostrych, pryncypialnych sporów o "Nie-Boską".

W granicach realnych, już dziś wysokich możliwości zespołu poznańskiego, jest to przedstawienie bardzo interesujące, mieszczące wiele świetnie reżysersko i, dobrze aktorsko postawionych scen, bogate sugestywną artystycznie i funkcjonalną przestrzennie plastyką Stanisława Bąkowskiego oraz kilkoma osiągnięciami aktorów (Józef Fryźlewicz, Tadeusz Gochna, Joanna Szczerbic, Danuta Balicka). Oczywiście jednak nie w tej dziedzinie należy szukać przesłanek do dyskusji o zaletach tej inscenizacji.

Premiera poznańska przede wszystkim ujawniła nietknięte, by tak rzec, "rezerwy interpretacyjne", w świetle których - jak się wydaje - zupełnie inaczej i już nie tak pesymistycznie rysują się szanse poematu Krasińskiego na scenie dzisiejszej.

Scenariusz Jerzego Kreczmara jest przykładem ścisłej, praktycznej a jednocześnie twórczej, nowatorskiej myśli teatralnej. I jak w wielu wypadkach podobnych odkryć, choć nie związanych z "Nie-Boską", o jego powodzeniu zadecydował zabieg bardzo prosty.

W naszej tradycji teatralnej odrywano II część "Nie-Boskiej Komedii" od wydarzeń i problematyki intelektualnej i ideologicznej lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku, zwłaszcza zaś wyobcowywano ją dość sztucznie z całości dzieła i zamysłu Krasińskiego, odnoszącego się ściśle do poematu. Wiele natomiast zastanawiano się - często jałowo - nad drugorzędnymi kwestiami rzekomej przenikliwości politycznej i historycznej młodego poety, roztrząsano profetyczne momenty "Nie-Boskiej", interpretując na różne strony kasandryczny ton II części poematu scenicznego. W nowszych pracach polonistycznych zdołano racjonalnie rozwikłać, problemy rzekomego profetyzmu, nazwano też wiele konkretów historycznych i ideologicznych, będących źródłem tych lub innych stylizacji "Nie-Boskiej Komedii". Polonistyka wyprzedziła więc teatr, gdzie nie pokuszono się o znalezienie nowoczesnego i zarazem praktycznego punktu widzenia na "Nie-Boską", punktu widzenia, który pozwoliłby obronić współczesną egzystencję sceniczną dramatu środkami innymi niż tylko skreślenia, przestawienia lub wręcz przeinaczenia. O znalezienie takiego punktu pokusił się Jerzy Kreczmar. Uczynił to poprzez odniesienie poematu do dialektycznego, niemal heglowskiego planu całości zamierzonego dzieła, opartego tyleż na żarliwym chrystianizmie, co i na ówczesnym - lata trzydzieste i czterdzieste XIX wieku - socjalizmie.

Z "Nie-Boską Komedią" było bowiem podobnie jak z "Kordianem"

- oba poematy dramatyczne były (i są) fragmentami trylogii. Z tą tylko odmianą, że "Kordian" już w zamyśle autora formował się jako część większej całości (por. studium Jarosława Maciejewskiego), podczas gdy "Nie-Boska Komedia" stawała się "fragmentem" stopniowo. - Najpierw powstało to, co tradycyjnie nazywamy "Nie-Boską", później tzw. "Niedokończony poemat" (nb. drukowany dawniej jako integralna, I część "Nie-Boskiej Komedii"), natomiast nie powstał nigdy wierzchołek tej dialektycznej triady - trzecia część trylogii. Zachował się jednak list poety do Delfiny Potockiej, zawierający ogólny plan takiej kompozycji, list, w którym Krasiński wyraźnie - tak, jakby studiował Hegla - naszkicował problematykę nowego poematu jako obrazu nowej jakości, która otworzy perspektywę dla oceny i osądu dantowskiej problematyki I części i katastroficznej treści II części. Pada w tym liście słowo "socjalizm" - oczywiście w kontekście słowa "chrześcijaństwo"...

Dla inscenizatora myślącego kategoriami historycznymi ideowo-artystyczna postępowość tak ułożonego planu całości dzieła jest czymś oczywistym i zrozumiałym. Plan ten, odniesiony do problematyki społecznej pierwszych dziesiątków lat ub. wieku - a właśnie na tle tych lat "mariaże" oczyszczonego ewangelicznego chrześcijaństwa z socjalnymi teoriami saintsimonizmu i karbonaryzmu stanowiły swoisty znak rewolucyjności i postępu, do czasu, oczywiście, póki nie został sformułowany bardziej radykalny i bardziej racjonalny program marksowski. Taki plan ma rację bytu na naszej scenie, tak jak ma ją wiele innych, ideowo anachronicznych, a przecież w swoim czasie nowatorskich artystycznie i ideowo dzieł klasyków literatury polskiej i obcej. Pod warunkiem oczywiście, że plan ten, jego pełna perspektywa historyczna dotrze jasno i wyraźnie do świadomości współczesnej, krytycznej widowni.

W spektaklu Jerzego Kreczmara okrzyk "Galileae vicisti" nie stanowi zamknięcia przedstawienia, podobnie jak nie otwiera go zawołanie "pokój ludziom dobrej woli". Poznańską "Nie-Boską Komedię" otwierają sceny górska i katakumbowa z "Niedokończonego poematu" (dantowskiego Aligiera zastępuje postać Przyjaciela, po raz pierwszy odbywa się tu starcie Pankracego z Henrykiem i jego przyjacielem - w obecności kapituły karbonariuszy weneckich i światowych), poprzedzone jeszcze fragmentem listu do Delfiny. Zamyka przedstawienie II części "Nie-Boskiej" narrator, cytujący w tonacji łagodnej ironii, uprawnionej przez dystans 130 lat, dzielących dzisiejszą widownię od utopii poety, ów list do Delfiny Potockiej, zawierający w sobie plan poematu, ową mistyczno-socjalistyczną syntezę, o jakiej wspomniałem na wstępie.

I tak właśnie skomponowany scenariusz nazywam poważnym sukcesem Jerzego Kreczmara - inscenizatora tego ważkiego przedstawienia. Ideowy sens poznańskiej inscenizacji otwiera nowy etap przygód poematu Zygmunta Krasińskiego na scenie współczesnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji