Artykuły

Tuwim dla małych i dużych

"Lokomotywa" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Karol Suszczyński w serwisie Teatr dla Was.

Po odsłonięciu kurtyny oczom widzów ukazuje się pokój, który od razu uderza swoją niesamowitością. Ta zaczarowana przestrzeń, to świat naszych dziecięcych wspomnień, w którym wszystko wydawało się duże oraz zachęcało do zabawy i odkrywania. To także świat bohaterów wierszy Juliana Tuwima, widziany oczami Piotra Cieplaka.

Reżyser przedstawienia, wychodząc naprzeciw ogólnie przyjętym tendencjom w inscenizacji wierszy dla najmłodszych autora "Kwiatów polskich", umieścił swoich bohaterów w przestrzeni magicznej, w mikrokosmosie wykreowanej przeszłości, im samym zaś narzucił charakter niecodzienny. Postaci spektaklu przypominają bowiem wyrośnięte przedszkolaki, duże dzieci, a momentami nawet mieszkańców domu dla obłąkanych.

Cieślakowi wyraźnie zależało na oderwaniu się od kanonu szablonowo recytowanych utworów Tuwima i przekazaniu ich w nowy, interesujący (momentami nawet kontrowersyjny) sposób, a wymyślne kreacje aktorskie, które odciągają od dziecięcego charakteru wierszy, mają być tylko dowodem na słuszność jego pomysłu.

Nie jest to spektakl dla dzieci od piątego roku życia, jak polecają organizatorzy. Powinien być raczej adresowany do dzieci od piątego roku życia ale obowiązkowo w towarzystwie rodziny. Dlaczego? Przede wszystkim jest to przedstawienie mocno wychodzące poza estetykę i percepcję dziecka. I nie chodzi o to, że momentami bywa mroczne a nawet lekko przerażające. Wręcz odwrotnie - to intryguje i zmusza do zadawania pytań, a one pozostaną bez odpowiedzi jeśli obok nie będzie osoby, która pomoże. Z pewnością wiele z fantastycznych elementów inscenizacyjnych umknie uwadze najmłodszych (gdyż przejęte są ze spektakli dla dorosłych) - za to starsi powinni je docenić.

W "Lokomotywie" najwięcej radości budzi gra i zachowanie właśnie aktorów dramatycznych - to zdecydowanie niecodzienny i odmienny dla nich repertuar. Przeszło 20 wierszy Tuwima (z powtórzeniami) dawało szóstce aktorów wiele możliwości kreacyjnych. I wszystkie zostały wykorzystane, zarówno w utworach interpretowanych zbiorowo, jak i w solówkach.

Abecadło przenosiło na plac zabaw, na którym żywo i dynamicznie przekazywany tekst towarzyszył spontanicznej i dziecięcej radości odkrywania zjeżdżalni. "Rzepka" z kapitalnie i humorystycznie wymyślonym korowodem postaci i szaloną pointą, przypominała dziecięcą niesforność w odkrywaniu świata. "Przyszła gąska do kaczuszki" strofowała i wykpiwała jedną z naczelnych wad naszego społeczeństwa, jaką jest plotkarstwo. Porywały też wiersze "Ptasie radio" i "Pan Tralaliński", z których pierwszy przypominał libację i wojnę na słowa pijanego drobiu, a drugi swoją stylistyką inscenizacyjną nawiązywał do domu wariatów.

Choć całość spektaklu oparta jest na pracy zbiorowej i grupowej kreacji aktorskiej, to na scenie nie da się nie zauważyć silnych osobowości i rewelacyjnych interpretacji solowych. Na plan pierwszy zdecydowanie wyszedł Mariusz Benoit, którego "Okulary" czy "Słoń Trąbalski" zachwyciły wszystkich i wywołały gromkie brawa. Obok niego Eliza Borowska, najpierw jako "Zosia Samosia" a następnie narratorka w "Kotku" doprowadziła publiczność do łez. Wszędzie obecny, z idealnym wyczuciem sytuacji i świetnymi pointami był także Sławomir Pacek.

Niektórzy mogą zarzucić Cieplakowi momentami przerysowanie postaci, ale w ogólnym odbiorze nie miało to żadnego znaczenia. Szkoda tylko niewykorzystanej w pełni tytułowej "Lokomotywy", bo choć motyw z wiersza pojawia się w spektaklu kilkakrotnie, zapowiadając utwór (jest swoistym lejtmotywem, pozwalającym często na płynne przejście od jednego wiersza do drugiego), to jednak wyczekiwana, finałowa interpretacja nie zachwyca, poprzedzona zdarzeniami scenicznymi całego spektaklu.

Zachwyca za to (i to bardzo) wspomniana już scenografia (Andrzeja Witkowskiego), bo ten pokój spod lupy budowany jest z elementów dnia powszedniego, w skali makro. Na scenie dominuje wielki mop (jako drzwi-portal), turlają się po niej ogromne kłębki włóczki, potężny klapek jest materacem, a imponujących rozmiarów szczotka do butów służy za jeżdżące po scenie łóżko. W spektaklu zwraca także uwagę pomysłowa i intrygująca (czasem zupełnie niedziecięca, bo ciężka i groźna) oprawa muzyczna w interpretacji zespołu Kormorany.

Historyczna, bo pierwsza dla najmłodszych premiera w Teatrze Powszechnym, idealnie wpasowała się w obchody roku Juliana Tuwima. Jest przykładem na dobry teatr dla dzieci, który równocześnie łączy pokolenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji