Artykuły

Po premierze

Dla mnie "Bachantki" to źródło literackie, nieocenione dla religioznawczych badań kultu Dionizosa w Grecji. Nie zastanawiałem się właściwie nad możliwym kształtem teatralnym tej tragedii. Z tym większym zainteresowaniem poszedłem na spektakl do Teatru Rozmaitości. Tym bardziej że poszukiwania i eksperymenty Krzysztofa Warlikowskiego są ciekawe.

Wychodziłem z teatru z mieszanymi uczuciami. To dobre przedstawienie, chociaż z powodu problematyczności tragedii {#au#203}Eurypidesa{/#} nie porwało mnie. Reżyser zrobił dużo, żeby stało się żywe, jako materiał do przemyślenia, jako metakomentarz dla współczesnej widowni. Poszedł chyba za słynną analizą Jana Kotta ze "Zjadania bogów". Konsekwentnie zinterpretował tragedię Eurypidesa jako rzecz o stosunku Boga i człowieka, który zdefiniował jako stosunek przemocy. Bóg zawsze dokonuje gwałtu na człowieku, który mu się przeciwstawia (tutaj Penteusz) - w tym jego tragiczna wielkość. Człowiek zawsze wychodzi z tego pojedynku złamany, rozszarpany, przegrany. Jak stało się w "Bachantkach", co reżyser z całą brutalnością pokazuje.

Warlikowski świetnie nawiązał do "Długu" - filmu, który odniósł rzadki dziś sukces u publiczności - obsadzając w roli Dionizosa Andrzeja Chyrę. Jakie to przewrotne! Chyra grał w filmie szantażystę, kogoś, kto wmawia nam, że zaciągnęliśmy dług. Dionizos staje się takim szantażystą, który wmawia Penteusowi, że zaciągnął u niego dług. Jakby - przepraszam za prostotę mojej myśli - Warlikowski chciał nam powiedzieć, że bogowie zawsze nam wmawiają, że mamy u nich dług i musimy oddać im cześć, odprawić kult, że musimy składać im ofiary, przede wszystkim z siebie. Analizuje religię jako mechanizm przemocy, mechanizm kozła ofiarnego. Wszystko to może być świetną ilustracją książek Rene Girarda. Jeśli taka wysublimowana dziedzina kultury jak religia oparta jest na przemocy, to musi paść pytanie o role przemocy, agresji i ciemnych mocy w kulturze w ogóle. Dzisiaj dużo się mówi o przemocy, o narastaniu przemocy. Tu pokazano najgłębsze sprężyny, mechanizmy tej przemocy, skoro sama religia miałaby być na tym ukonstytuowana.

Rytm spektaklu, niespieszny, sprzyjający namysłowi, wciąga w tę rzeczywistość urojenia, w którą Dionizos chce wciągnąć bohaterów. Wspaniała jest kreacja Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik jako Agaue. Bardzo dobra rola Chyry. Nieludzkość jest bardzo trudna do zagrania. Chyra w pierwszej scenie odgrywa antropogenezę, wcielenie Boga w człowieka. I jesteśmy świadkami czegoś niezwykłego. Tylko filmy grozy umiały to pokazać. Jest jak Golem, Frankenstein - nieludzki. Tę nieludzkość Boga pokazuje kontrastując łagodność, pozorną zniewieściałość i kamienne okrucieństwo w sercu - jeśli ten bóg ma serce. Jak zwykle bardzo dobry Jacek Poniedziałek (Penteusz), który jest jednym z czołowych aktorów tego teatru. Chór "Bachantek" znakomity, zindywidualizowany.

Można podziwiać rytm całości, świetnie utrzymany do końca, taki powolny rytm jak kompozycja muzyczna, świetne kreacje aktorskie. To dobre przedstawienie, zastanawiałem się tylko, czy ono mnie bezpośrednio dotyczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji