Artykuły

Białystok. Z "poligonu" do pełnej premiery

Nowy tytuł, nowe postaci, sporo scen zmienionych, część dopisanych, część usuniętych. Teatr Dramatyczny finalizuje pracę nad spektaklem "Czarnobyl. Last minute".

To wcześniejsza "Czarnobylska modlitwa" - pięć miesięcy temu prezentowana jako czytanie performatywne. Teraz widzowie mają dostać pełnowymiarowy gotowy spektakl. Premiera - w weekend (1-3.03).

Mowa o przedstawieniu w reż. Agnieszki Korytkowskiej-Mazur, opartym na wstrząsającej książce Swietłany Aleksijewicz, wybitnej białoruskiej pisarki i dziennikarki nominowanej do literackiej nagrody Nobla. Książka (w przekładzie Jerzego Czecha) opowiada o tragedii Czarnobyla - konkretnych dramatach ludzi znajdujących się w pobliżu wybuchu 26 kwietnia 1986 r., biorących udział w akcji ratowniczej, wysiedlonych już po katastrofie. Sztukę na podstawie publikacji przygotowała Dana Łukasińska, dramaturg i kierownik literacki Teatru Dramatycznego

To nie tylko relacja o największym kataklizmie technologicznym XX wieku, ale też metafora rozpadającego się w tym czasie imperium radzieckiego i tego, co się dzieje potem - na ludzkiej tragedii, okazuje się, można zarobić - do strefy organizowane są przecież wycieczki. Białostocki spektakl też porusza ten wątek - na scenie oglądamy Pilota Nuklearnej Wycieczki, który prowadzi grupę do Muzeum Czarnobyla. Opowiada: "To gablota poświęcona Likwidatorom, a to eksponaty z serii Wysiedleńcy; Są też drzwi, które odebrano pewnemu mężczyźnie - chciał je zabrać ze sobą, to rodzinna relikwia. Będzie też poczęstunek - płody skażonej ziemi, chleb wypiekany z napromieniowanego zboża, ze smakiem, z cezem, a wszystko można kupić na stronie www.czarnobylsmacznego.pl, aby każdy miał coś, co go rozświetli od środka...". Spektakl skomponowany jest w kilku planach - na scenie pojawia się też Ikona Matki Boskiej Budsławskiej (opowiadającej dowcipy), Czerwony Partyzant, Wariatka z Czeczenii, Krasawica Komsomołka, a nawet Chór Bab, który niczym antyczny chór przyśpiewkami komentuje rzeczywistość.

Wszystko przekracza momentami granice absurdu i mogłoby być nawet śmiesznie, gdyby nie to, że "Modlitwa..." opowiada o autentycznych ludzkich dramatach...

Tak było w każdym razie na scenie Węgierki pięć miesięcy temu, kiedy widzowie mogli zobaczyć premierowe czytanie performatywne dramatu. Aktorzy na scenie posługiwali się kartkami z tekstem, a spektakl miał charakter artystycznej improwizacji. To był świadomy wybór reżyserki i jednocześnie szefowej teatru, która chciała zacząć sezon od performatywnego czytania. Chodziło o to, by widzowie mogli zobaczyć sam proces twórczy, kształtowanie relacji między aktorami, poszukiwanie języka teatralnego, aktorów "w trakcie" - słowem akt tworzenia i zetknięcia się z widzami w twórczej niegotowości.

Co dostaniemy teraz?

- Czytanie performatywne było rodzajem poligonu doświadczalnego. Teraz powstał pełnomywiarowy gotowy spektakl - mówi Agnieszka Korytkowska-Mazur. - Na scenie pojawi się więcej aktorów, wprowadzamy nową figurę stworzoną z trzech postaci - Antychór, rodzaj podżegacza, który wprowadza też świat duchów i trzech żywiołów - ziemi, wody, powietrza. Nieco zmieniony został scenariusz, scenografia, kostiumy. Podbijamy to, co warte uwagi, poprawiamy zaś to, co wydawało się niedopracowane. Przede wszystkim udało się nam pogłębić relacje między postaciami. Zapewne i pierwsza, i druga wersja będzie miała swoich zwolenników i przeciwników.

Zmianę tytułu zaproponowała Dana Łukasińska, autorka sztuki. - Zdecydowaliśmy się na ten zabieg, bo nie robimy adaptacji zerojedynkowej. Nie chcemy, by widzowie byli rozczarowani oglądając nasz spektakl i spodziewając się, że znajdą się w nim wszystkie wątki. Pamiętajmy, że "Czarnobylska modlitwa" to zbiór reportaży, w których łącznie występuje blisko sto osób. My na scenie pokazujemy część tej rzeczywistości. Nasz tytuł oddaje też charakter spektaklu. To takie przewrotne zaproszenie do wycieczki po Czarnobylu.

Agnieszka Korytkowska-Mazur: - Czarnobyl to nie fikcja, ale realna historia. Pokazuje, czym jest mentalnie homosovieticus. I że organizatorzy rynku turystycznego proponując wycieczki do tego miejsca, zarabiają na ludzkim nieszczęściu. Dziś do Czarnobyla można pojechać za niecałe tysiąc złotych. Tytuł ma silny związek zarówno z ofertą wycieczkową, jak i ostatnimi chwilami życia ludzi.

- Tego typu rodzaj pracy - najpierw czytanie performatywne, potem przygotowywanie pełnego spektaklu to dla nas, aktorów, naprawdę ciekawe doświadczenie - mówi Bernard Maciej Bania. - Już nie skupiamy się na samej formie, ogarniamy zlepek indywidualności na scenie w jedną całość. Pogłębiamy relacje między postaciami.

Reżyserka do współpracy zaprosiła znanego choreografa - Macieja Zakliczyńskiego, scenografkę Martynę Dworakowską, muzyka - Pawła Betleya. Występują także amatorki - panie śpiewające głosem białym w różnych chórach Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Zasiadają na antresoli jako Chór Bab. - Same do mnie przyszły - zaraz po objęciu przeze mnie stanowiska, gdy w miasto poszła wieść, że chcę otworzyć teatr dla wszystkich, że myślę o współpracy z młodymi i seniorami, że chcę organizować warsztaty śpiewu białego - mówi Agnieszka Korytkowska-Mazur. - Któregoś dnia panie zjawiły się w gabinecie, zaśpiewały tak, że zatrząsł się w posadach. I tak zaczęła się współpraca - one bardzo chciały, ja bardzo chciałam, zaproponowałam im występ, który jest ważnym elementem spektaklu. Najbliższe spektakle "Czarnobyl. Last minute":

piątek, 1 marca, godz. 19 - spektakl przedpremierowy (bilety: 25 zł), sobota, 2 marca, godz. 19 - premiera (bilety: 35 zł), niedziela, 3 marca, godz. 19 (bilety: 33 zł - normalny, 27 zł - ulgowy) oraz: 15 marca (godz. 20.30), 16 -17 marca (19.30)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji