Zamknięci w sarkofagu
Rozmawiamy z reżyserem spektaklu, dyrektorem teatru - Zygmuntem Wojdanem.
Publicystyka na teatralnej scenie adaptuje się niezwykle trudno i czasem nie pomaga jej nawet aktualny i frapujący temat...
- Sztuka ta zrodziła się z reportażu, dlatego też posiada wady i zalety właściwe dla tego gatunku. Najwięcej obaw budził we mnie fakt, że reportaż niezwykle krótko żyje na scenie. Jednak w przypadku "Sarkofagu" jest inaczej, bowiem nie traktuje on wyłącznie o katastrofie w Czarnobylu. To jedyny pretekst do snucia rozważań natury ogólnej, to cząstka poruszanego tam problemu.
... problemu, który dotyczy globalnego zagrożenia naszej cywilizacji, czy tak?
- Tak. Zagrożenie ludzkości nabiera coraz większych rozmiarów. To nie siły metafizyczne chcą nas zniszczyć, ale my sami siebie. W sztuce tej pojawia się niesamowita postać Nieśmiertelnego, człowieka zrujnowanego biologicznie, wynaturzonego. Ta postać jest ostrzeżeniem. Zagłada nuklearna może przynieść albo zagładę totalną, albo doprowadzić do przerażających zmian genetycznych sprzecznych z wyjściowymi prawami natury.
Jest to wiec problematyka, która powinna obchodzić nas wszystkich i nie ulegać dezaktualizacji...
- Na to właśnie liczę. Ponadto sztuka ta mówi też o lekkomyślności, nieodpowiedzialności, ale w równym
stopniu o bohaterstwie i odwadze. Podejmuje problem etyki lekarskiej, gdyż akcja rozgrywa się w szpitalu, a lekarze znacznie bardziej są uwrażliwieni na cierpienie ludzi, niż to się dzieje zazwyczaj. Etyka ta sprawdziłaby się w czasie wielkiej próby, ale nie zapominajmy, że wtedy żadna już etyka nie będzie obowiązywać.