Artykuły

Wystawna bajka

"Jaś i Małgosia" w reż. Moniki Dobrowlańskiej w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

W sobotę odbyła się premiera "Jasia i Małgosi" w poznańskim Teatrze Wielkim. Realizacja z rozmachem godnym grand opera. Tymczasem dzieło Humperdincka to tylko bajka. Mimo nadmiaru, który czasami szkodzi, "Jaś i Małgosia" będzie się podobał dzieciom.

Dla dzieci trzeba tworzyć tak samo jak dla dorosłych, tylko lepiej. Do tej maksymy zastosował się Engelbert Humperdinck, który skomponował uroczą operę dla dzieci do powszechnie znanej baśni braci Grimm "Jaś i Małgosia". Tej zasadzie pozostały wierne również realizatorki w Gmachu Pod Pegazem. Nikt nie szczędził pomysłów... i pieniędzy.

Historia "Jasia i Małgosi" zaczyna się już na uwerturze. Oglądamy teatr cieni. Może to całkiem słuszny pomysł, aby podczas uwertury dzieci się nie nudziły, ale "teatr cieni" już w tej realizacji nie powróci.

Pierwszy obraz jest do bólu realistyczny. Solidny, a właściwie aż za solidny domek biednego miotlarza, w którym dzieci - Jaś (Magdalena Wilczyńska-Goś) i Małgosia (Monika Mych-Nowicka) - się nudzą. Mają, świadomość, że są biedne, ale chcą się także bawić. Z tej zabawy nic dobrego nie wynika. Jaś rozbija dzbanek z odrobiną mleka, a zdenerwowana matka (Roma Jakubowska-Handke) wygania dzieci do lasu na jagody. Dziś tak dzieci się nie wychowuje. Ale my dorośli wiemy, że baśnie są bardzo okrutne. Kiedy o zmroku dzieci nie wracają, zrozpaczeni rodzice wybiegają z chatki je szukać.

Scena w lesie powoduje zmianę konwencji. Realizm zastępuje metafora, na dodatek szalenie minimalistyczna. Symboliczny las (brawo dla scenografki) w miarę zapadania mroku gęstnieje. Dzieci uświadamiają sobie, że się zgubiły, ale są zmęczone i wtedy pojawia się Duszek Piaskowy - wielka nadmarioneta - animowana przez lalkarzy z Teatru Animacji (głosu użyczyła jej Barbara Gutaj). Zmęczone dzieci zasypiają i śnią piękny sen, który chyba nie dla wszystkich dzieci będzie czytelny. Ale jest to okazja, by zasłuchać się w muzyce Humperdincka.

Po przerwie dzieci się obudzą. Scena z Babą Jagą zostanie odczytana przez pryzmat groteski. Maluchom będzie się to podobać, bo Marek Szymański w roli Baby Jagi - obok Duszka Piasku - nadmarionety - otrzymał największe brawa. Finałowa scena to znowu przykład minimalizmu w sztuce.

Poznańska wersja "Jasia i Małgosi" zrobiona jest z przepychem, wręcz jako katalog konwencji teatralnych. Dzieci na pewno nie będą się nudziły, bo ciągle coś się na scenie dzieje. Mnie zabrakło w tym jednak idei przewodniej. Reżyserka zachowuje się tak, jakby chciała powiedzieć: zobaczcie, w operze można zrobić jeszcze to, i to, i to... Mnoży pomysły, zostawiając trochę samym sobie śpiewaków-aktorów. Bardzo dobre role stworzyli tylko dwaj panowie: Marek Szymański (Baba Jaga) i Jaromir Trafankowski (Ojciec). Obaj też byli najlepsi wokalnie.

Muzyka Humperdincka - oprócz tego, że jest piękna - stawia wykonawcom spore trudności. Zwłaszcza orkiestrze, która powinna brzmieć lekko, dyskretnie, tymczasem brzmiała sążniście, podniośle a chwilami nawet patetyczne. Wolałbym bardziej piano.

Wszyscy w tej realizacji chcieli, jak dla dorosłych, a nawet lepiej. Ale nadmiar nie zawsze wychodzi sztuce na dobrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji