Artykuły

Sukces Złotej Kaczki

Nietoperze, żaby, sowa o płonących oczach, ogrom­ny pająk i kot ludojad to bohaterowie "Złotej Kacz­ki", której premierowe przedstawienie obejrzeliśmy na scenie Teatru im. S. Jaracza w sobotę, 20 bm. Sta­ra warszawska legenda dzięki żywiołowej inscenizacji, barwnym kostiumom, dynamicznym tańcom i piosen­kom rozbawiła dziecięcą i dorosłą publiczność.

Jest to zasługa reżysera Zbi­gniewa Marka Hassa oraz auto­rów scenografii i kostiumów czyli Bogusława Cichockiego, Zofii Kuleszanki i charakteryzatorów, twórcy, nowoczesnej w brzmie­niu, oprawy muzycznej - Wło­dzimierza Jarmołowicza oraz ak­torów teatru i adeptów przyteatralnego studia. Sympatyczną postać Kacperka stworzył Cezary Ilczyna, świetnym, "giętkim" kotem był Michał Kowalski, zaś Mag­dalena Woźniak i Alicja Szy­mankiewicz zagrały i zaśpiewały z werwą - w strojach dzisiej­szych batmanów - partie nieto­perzy.

Trudno właściwie rozdzielać pochwały, bo należą się one wszy­stkim twórcom przedstawienia, w którym wszystkie teatralne elemety tak harmonijnie ze sobą współbrzmiały. Część pierwsza była ciekawsza, bogatsza w wyda­rzenia i postaci niż akt drugi. W pierwszym bowiem dzielny Kacperek zszedł do lochu, poko­nał podstępem strażników Złotej Kaczki, która wynurzyła się z podscenia, zamieniła w księż­niczkę (Janina Szczerbowska) i znikła otoczona kłębami dymów. Historia opowiedziana na scenie jest z gruntu słuszna; co prawda widzom zapada w pamięć refren: dzwonią w kieszeni dukaty, jak dobrze być bogatym, ale nie na długo. Przebieg wydarzeń ilustru­je zgubny wpływ pieniędzy na los człowieka i udowadnia, że praw­dziwym bogactwem jest przyjaźń i wzajemna życzliwość. Kacperek, który ryzykował życiem, by po­móc Zuzi (Agnieszka Kozłow­ska) w wykupieniu jej zadłużone­go ojca z więzienia, zrezygnował z ręki odczarowanej księżniczki. Choć poznał smak bogactwa, wy­brał życie prostego bednarza. To dosyć nietypowe zakończenie, nietypowe w polskiej literaturze "miejskiej" bajki, nie licząc spły­wającego na scenę, tuż przed fina­łem, złotego pióra. Chociaż auto­rzy "Kaczki" Mirosław Łebkowski i Stanisław Werner, obecni zresztą na premierze, są chyba w dziedzinie nadawania znaczenia piórom prekursorami, nikt ich nie nagrodził, jak to miało miejsce w przypadku "Foresta Gumpa", Oscarami. Muszą się zadowolić aplauzem widowni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji