Spektakl jak partytura
Waldemar Śmigasiewicz, znany polski "Gombrowiczolog", reżyseruje "Ślub" w świętującym jubileusz pięćdziesięciolecia Bałtyckim Teatrze Dramatycznym. Premiera spektaklu odbędzie się już w najbliższą sobotę (27 września).
Realizacja "Ślubu" dla Waldemara Śmigasiewicza nie jest rzeczą nową. - "Ślub" robię po raz trzeci i ostatni - mówi reżyser. - Praca nad Gombrowiczem jest pewnym paradoksem, to niezwykle ciekawy autor, ale bardzo hermetyczny i nie od razu dopuszczający do sensów zawartych w swoich dziełach. Reżyserując "Ślub" za pierwszym razem wykorzystałem ogólny zarys, drugi raz udało mi się wejść głębiej, a trzecią, koszalińską realizacją podsumuję to, co udało mi się z tego tekstu wydobyć.
"Ślub" utrzymany jest w poetyce snu. Wyzwaniem dla publiczności będzie odczytanie i "złapanie" tej nie najprostszej konwencji. - "Ślub" to jedna z najtrudniejszych sztuk Gombrowicza. Spektakl budowany jest emocjami, za każdym razem na nowo - tłumaczy Śmigasiewicz. - Wiele więc zależeć będzie od nastawienia i reakcji widowni. To nie jest lekka komedyjka, warto o tym pamiętać, wybierając się do teatru.
Sprawcą całego "zamieszania" na scenie jest główny bohater Henryk. - Koledzy śmieją się, że to na mnie reżyser wywiera największą presję - mówi Marcel Wiercichowski, odtwórca roli Henryka. - Zdaję sobie sprawę, że to ja jestem motorem całej akcji, że wszystko dzieje się przeze mnie. Nie jest to łatwa rola, bo na dodatek Henryk zmierza donikąd, nie ma swojego celu w życiu, eksperymentuje na sobie i swojej świadomości.
Koszalińskich aktorów czeka jeszcze ostatni, najcięższy tydzień prób. - Jeśli uda nam się zerwać sztampę, a słuchając reżysera, głęboko w to wierzę, będzie to niezwykle ciekawe przedstawienie - podsumowuje Ireneusz Kaskiewicz, odtwórca roli Ojca.