Artykuły

Zelenkowszczyzna

- Pisarz czy dramaturg mają obowiązek ostrzegać ludzi przed zmianą ogólnego, społecznego klimatu. Wierzę, że film, literatura, dramat mają zadanie ostrzegania - mówi Petr Zelenka (na zdjęciu) w rozmowie Bartłomiejem Miernikiem.

W numerze Teatru sprzed roku artykuł z "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" w Pana reżyserii zatytułowałem Quentin Zelenka. - (śmiech) Tak. Bliższy jest mi Quentin Tarantino niż Haśek, Hrabal czy Forman, do których próbuje się mnie w Polsce porównywać. Jednak to bardziej literatura niż film jest dla mnie źródłem inspiracji. Żałuję, że nie mam w sobie takiej energii, jak Tarantino. Chętnie bym mu ją zabrał. - Pana twórczość jawi się jako osobna wyspa. Krytycy zaś nie potrafią tego zaakceptować, próbując wpisać Pana w zbiór uznanych postaci ze świata kultury. Istnieje ogromna chęć przyporządkowywania. Sam popełniłem ten błąd. Zawsze, aby przyswoić nieznane, trzeba mu nakleić etykietkę czegoś, co jest już znane od dawna i zaakceptowane. - Jak Pan funkcjonuje w Czechach? Czy jako osobna wyspa "Petr Zelenka", czy też w jakimś szerszym kręgu? - W Czechach mówi się, że coś jest "Zeleńkowśćyzną", jest w typie Zelenki. Raczej młodszych reżyserów porównują do mnie niż mnie do kogoś. Odbiorcy natomiast dzielą się na dwie grupy. Pierwsza chce, żebym tworzył stale tak samo, aby każdy kolejny film był podobny do poprzednich. Druga grupa woli, bym stale robił coś nowego. Filmowcy mają to szczęście, że mogą utrzymać swój styl, próbując jednocześnie czegoś nowego. "Neiiviś, tak neprepinej" (jak nie zarabiasz, to nie zmieniaj programu), "...mam to rozkoukane" (jestem pochłonięty oglądaniem telewizji). Cytaty z filmu Guzikowcy funkcjonują w potocznym języku czeskiej młodzieży...

- Mam nadzieję, że publiczność zapamięta moje filmy. Ale może robię sobie tylko jakieś iluzje. Społeczeństwo rozwija się coraz szybciej, coraz więcej jest różnych bodźców. Ludzie też coraz szybciej zapominają. W przeciwieństwie do filmu, sztuka teatralna nigdy nie będzie tak znana.

Do czego jest więc Panu potrzebny teatr? Bo mam wrażenie, że w przypadku "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" teatr posłużył do wypróbowania tekstu. Chciał Pan zobaczyć, jak się później sprawdzi w filmie?

- Nie było tak. Na podstawie dramatu powstał film, który jednak okazał się słabszy niż przedstawienie teatralne w praskim Dejvickim divadle. Dostał też słabsze recenzje. Tekst nie sprawdził się w filmie.

Krytycy przykleili Panu etykietkę: "Petr Zelenka - mistyfikator". Nie kusi Pana, by ją zedrzeć?

- I to jest problem. W Dejvickim divadle rozpocząłem właśnie próby do przedstawienia o rosyjskim wynalazcy Tereminie, który skonstruował bezdotykowy instrument. Jest to oczywiście historyczna prawda, jednak część ludzi oczekuje mistyfikacji, zastanawia się, co też z tego zrobię. Będzie problem, bo widzowie nie będą wierzyć w fabułę. A to jest na faktach, ja tego nie wymyśliłem!

A na ile "Opowieści..." są zmyślonym dokumentem? Ile jest w głównym bohaterze Petrze jego stwórcy Petra Zelenki?

- Nie utożsamiam się z głównym bohaterem. W trakcie pisania obdzielam uczuciami różne postaci. Więcej niż w Petrze jest ze mnie w Jerzym - kompozytorze muzyki windowej. Uczucie niedocenienia jest mi bliższe niż Petr i jego problemy.

Motyw szaleństwa obecny był też w Pana filmie "Mnoga - Happy End". Jeden z bohaterów w pełni świadomie wybrał szpital dla umysłowo chorych. Skrycie się w wariactwo w zwariowanych czasach staje się czymś normalnym?

- Tak. Tak to rozumiem. W czasach, które nie są logiczne, my też nie musimy zachowywać się logicznie. Szalone czasy dają nam możliwość zrobienia z siebie wariata. Po pierwszej wojnie światowej, kiedy powstawały grupy dadaistyczne, można było zauważyć coś podobnego. Ludzie sobie mówili, że skoro świat oszalał, to ja sobie mogę przymocować marchew do nosa, eksperymentować, wariować. Mam w sobie poczucie obowiązku dzielenia się z widzami uczuciem, że świat teraz też zwariował, mówienia o tym. Zwariował w inny sposób, ale zwariował.

Spektakl Agnieszki Glińskiej to piąta inscenizacja "Opowieści..." w Polsce. Co Pan o nim sądzi?

- Spektakl jest próbą spojrzenia na tę sztukę. Nie udało się stworzyć roli głównego bohatera. On w pewnym momencie zaczął być z boku, stał się obserwatorem. Zyskują na tym postaci drugiego planu, czyli Mucha i Alesz, aktorzy kreujący je dostają przestrzeń do gry. A posiadając przestrzeń, mogą się rozwinąć, podczas gdy postać pierwszoplanowa chowa się w tle. Przedstawienie jest więc bardzo demokratyczne (uśmiech). Mnie bardziej pociąga dyktatura w teatrze. Ponadto miałem wrażenie, że scena Teatru Dramatycznego jest za duża na to przedstawienie, aktorzy gubią się na niej. Podobała mi się sekwencja, w której kompozytor odlatuje do nieba, jak anioł. Podobał mi się Mucha, którego popęd płciowy przewracał po kanapie. Bardzo dobra była aktorka prowadząca taniec Indianina.

Jak ten spektakl wygląda na tle realizacji ze Słowacji, Węgier, Niemiec?

- W Dreźnie było bardzo wulgarnie. Duży nacisk położony został na ciekawą scenografię. Nie rozumiałem tego przedstawienia, w przeciwieństwie do widzów, którzy byli zachwyceni. Nie wiem, dlaczego. Na Słowacji główne role obsadzono bardzo młodymi ludźmi. Wyszło nastoletnie przedstawienie; zamiast sztuki na poważnie - zabawa. A to jest przecież tragikomedia o ludziach, którzy cierpią. W Nitrze po premierze wstydziłem się wyjść do oklasków. Przedstawienia węgierskiego nie widziałem. Moja agentka powiedziała, że leje się dużo krwi. Z wszystkich zagranicznych przedstawień polskie najbliższe jest mojemu wyobrażeniu o inscenizacji tego tekstu... Potrafiłbym z waszymi aktorami zrobić jakiś tekst.

Czy groteska jest kluczem do dzisiejszej rzeczywistości?

- Groteska może być kluczem do świata. Używający jej autor ma obowiązek ostrzegać społeczeństwo przed tym, co może nastąpić. Inaczej niż dziennikarz, którego zadaniem jest ostrzegać przed konkretnymi zagrożeniami, pisarz czy dramaturg ma obowiązek ostrzegać ludzi przed zmianą ogólnego, społecznego klimatu. Wierzę, że film, literatura, dramat mają zadanie ostrzegania. Niestety w Czechach nie wypełniają tego zadania.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji