Niżyński schodzi ze sceny! Przeczytaj, dlaczego
Kamil Maćkowiak nie ukrywa, że każde przedstawienie to dla niego ogromnie obciążające przeżycie. Zwrócił się do dyrekcji o zdjęcie "Niżyńskiego" z repertuaru, choć każdy spektakl grany jest przy kompletach na widowni, a liczni fani oglądali go nawet 20 razy.
Multimedialne widowisko, w którym przez niemal dwie godziny Kamil Maćkowiak gra i tańczy odsłaniając tragiczną historię genialnego artysty baletu i człowieka zniszczonego psychicznie, wymaga niewiarygodnego zaangażowania emocjonalnego i fizycznego.
Fundacja Maćkowiaka zarejestrowała spektakl na DVD, ma więc szansę trafić na ekran telewizyjny. Klimat zdarzeń związanych z inscenizacją i losem Niżyńskiego zatrzymały w kadrze zdjęcia Bartosza Wojciechowskiego, pokazywane na wystawie "Tańczyć rzeczy straszne". A czy "Niżyński" kiedyś wróci na scenę? - Muszę od niego odpocząć - powtarza Kamil.
Monodram (realizowany wraz z Waldemarem Zawodzińskim - współautorem scenariusza, reżyserem, scenografem), odsłaniający dramatyczną historię Boga Tańca, grany na najwyższej nucie bólu, jest w repertuarze od siedmiu lat. Zdobył moc nagród - od Złotej Maski po Grand Prix Festiwalu Monodramów w Sankt Petersburgu i Thespis Media Award w Kilonii. Prezentowany był blisko 150 razy po polsku, angielsku i rosyjsku.
8 i 9 marca pożegnanie z tytułem.
Aktor planuje kolejny szokujący monodram, ale czy "Diva" trafi na scenę, zależy od tego, czy Fundacja Maćkowiaka zdobędzie środki na jej wystawienie.