Artykuły

Seweryn by Hupało

Polska huczy, Polska się wkurwia, Polska wije się ze wściekłości. Gdzieś obok tych rozemocjonowanych i modnie ubranych dzieciaków siedzi w napięciu grupka panów w skromnych garniturach z szarymi aktówkami. W nich projekt uchwały Sejmu RP o uczczenia 100 rocznicy powstania Teatru Polskiego - pisze Maciej Nowak w felietonie dla Przekroju.

Mogę zacząć ten tekst sentymentalnie. Obchodzący rocznicę stulecia Teatr Polski to dla mnie miejsce szczególne. Jedną trzecią jego dziejów przeżyłem na własnej skórze, bo właśnie tutaj narodziłem się, jako autor piszący o teatrze. Równo 30 lat temu w dzienniku "Sztandar Młodych" ukazała się moja debiutancka recenzja z "Zemsty" wyreżyserowanej przez Kazimierza Dejmka na scenie na ul. Karasia... Hic natus est... Dobre, nie? Osobiste doświadczenie usytuowane w ramach wielkiej narracji zawsze daje dobry efekt. Jakie to pociągające! Jak pięknie można się wystylizować! Jak cudowną pozę świadka chwil podniosłych przybrać! Ale to chyba jednak zła maska, bo muszę przyznać, że Dejmkowa "Zemsta" zrobiła na mnie fatalne wrażenie, a tekst w "Sztandarze Młodych" był tego bezczelnym wyrazem.

Pisałem o ponurym i martwym muzeum szlachetczyzny, zachęcałem Tadeusza Bartosika, grającego Cześnika, by skonsumował nie tylko przyniesioną przez Dyndalskiego polewkę, ale i samego Polewkę (Jana), który był autorem scenografii. No po prostu boki zrywać. Gdybym dziś dorwał gówniarza, pozwalającego sobie na podobne figury stylistyczne to zafundowałbym mu wpierdol.

Ten łzawy akapit to jednak fałsz. Opowieść o jubileuszu Teatru Polskiego trzeba zacząć zupełnie inaczej. Mamy 25 stycznia 2013 roku, czarny piątek polskiego parlamentaryzmu. Sejm po zawstydzającej i oburzającej debacie odrzuca możliwość skierowania do komisji trzech projektów ustaw o związkach partnerskich. Media z lewa i prawa biją w surmy bojowe, każde z innego powodu, nikt nie ma wątpliwości, że to jeden z momentów dziejowych dla wykluwania się kształtu nowoczesnej Polski. Ekscesom wybrańców narodu przyglądają się z trybuny dla publiczności rozemocjonowani młodzi ludzie, którzy na bieżąco wrzucają do sieci świadectwa poselskiego zbydlęcenia. Polska huczy, Polska się wkurwia, Polska wije się ze wściekłości. Gdzieś obok tych rozemocjonowanych i modnie ubranych dzieciaków siedzi w napięciu grupka panów w skromnych garniturach z szarymi aktówkami. W nich projekt uchwały Sejmu RP o uczczenia 100 rocznicy powstania Teatru Polskiego. Zgodnie z porządkiem obrad powinien być dzisiaj głosowany, a tymczasem takie zamieszanie. Ale jednak udało się! Posłowie ocierają z kącików ust resztki jadu i pogardy i przez aklamację, na stojąco przegłosowują, że "przetrwał on pożar i dwie wojny światowe, a na jego deskach występowało wielu znakomitych aktorów, przyczyniając się do rozpowszechniania kultury w naszym kraju". Tryumf! Narodowa zgoda ponad podziałami!? Bez przesady. Tylko konwencjonalny gest na boku tego, co rzeczywiście emocjonuje społeczeństwo.

Dyrektor Teatru Polskiego Andrzej Seweryn to postać zasłużona i dzielna. Jako student szkoły teatralnej w 1968 roku podążał na czele demonstracji, która wyszła z Teatru Narodowego po zakazanym przez władze partyjne przedstawieniu Dziadów w reż. Kazimierza Dejmka. To był mityczny moment założycielski demokratycznej, antykomunistycznej opozycji. Andrzej Seweryn tkwił wtedy w sam splocie pacierzowym polskiej dyskusji. Dzisiaj tej intuicji mu braknie. Symbolicznie widać to było w Sejmie, a najzupełniej realnie w "Irydionie", którego przygotował na stulecie Teatru Polskiego.

I nie chodzi o anachroniczny tekst Krasińskiego, bo decyzja o powrocie do sztuki, którą przed wiekiem rozpoczęła się historia tej sceny, jest w pełni zrozumiała. Szukając kontaktu ze współczesną wrażliwością zaprosił do współpracy przy "Irydionie" wybitnych twórców najnowszego teatru: scenografkę Magdę Maciejewską, kostiumografkę Dorotę Kołodyńska, reżyserkę światła Jacqueline Sobiszewski, choreografa Leszka Bzdyla, muzyków Macio Morettiego i Ola Walickiego. Ale gwiazdorska lista płac nic nie załatwia, skoro nowa estetyka jest dla reżysera zupełnie niezrozumiała. W efekcie powstał butikowy spektakl w stylu bazarowych podróbek Dolce Gabbana. Niby nowoczesny i z modnymi grzywkami, ciętymi osobiście przez Jagę Hupało, a przecież - boleśnie tandetny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji