Będę rządził zemstą
Na wysypanej trocinami scenie stoi sklecony z desek podest. Rozpięty horyzont, zabarwiony zimnym, niebieskawym kolorem, płonie niekiedy jak krew. W takiej to scenerii rozgrywa się dramat Edwarda II, dramat, któremu Chrostopher Marlowe, autor, dał w tytule wyjaśnienie: Burzliwe panowanie i żałosna śmierć króla Anglii z tragicznym upadkiem dumnego Mortimera.
HAŁAŚLIWĄ grupę aktorów, zapowiadającą swój występ jak w teatrze jarmarcznym, ucisza wykonawczyni Prologu i gdy ten ma się ku końcowi aktorzy zdejmują porozwieszane na podeście części kostiumów, ubierają je, przeistaczając się na oczach widzów w bohaterów sztuki Marlowe'a. Na scenie zostaje tylko Gaston, za chwilę wejdą król Edward II oraz książę Kentu, Lancaster i Mortimer. Rozpoczyna się akcja dramatu...
Dramatu najokrutniejszego chyba jaki wydała epoka elżbietańska o życiu samego Marlowe'a - rówieśniku Szekspira - niewiele dziś faktów możemy przytoczyć. Syn szewca, wykształcony, awanturnik,
bezbożnik, gorszył otoczenie i swoim życiem i ateizmem. Buntował się przeciwko ustalonym porządkom społecznym i moralnym. Zginął przed trzydziestym rokiem życia, zamordowany w karczemnej bójce. O talencie tego człowieka i przekonaniach więcej dziś mówia dramaty, jakie pozostawił: "Tragiczna historia Doktora Fausta"', "Żyd Maltański", "Masakra paryska" czy wreszcie wystawiony na scenie słupskiej "Edward II". Już w I akcie "Edwarda II" usłyszymy teksty, które brzmią bluźnierczo.
Oto mówi poddany króla, hrabia Mortimer:
...ręce nasze, jak sądzę,
ochronią nasze głowy.
Mogą także, gdy zechcą,
dosięgnąć tych, którzy grożą
I zawoła:
Chodźmy, ten król jest głupi
Miecz będzie mówił
Nagi.
W wykreślonej w naszym przedstawieniu scenie z biskupem Coventry, Edward II zwraca się do Gastona:
...Zedrzyj mu stułę;
tu gdzieś jest rynsztok,
ochrzcij go na nowo.
Bluźni się królowi, bluźni się Bogu. Nic dziwnego, że spiskowcy mówią wyraźnie, że jeżeli król nie cofnie decyzji - oni cofną króla. I tenże król zapowiada: "Zemszczę się. Będę rządził zemstą."
Wszyscy grożą sobie nawzajem. Wszyscy walczą. Po czyjej zatem stronie stanie widz? Komu będzie sprzyjał? Królowi? Nie, Edward II jest człowiekiem rozpustnym, niemoralnym i nic dziwnego, że pierwsi panowie Anglii powstają przeciwko niemu. Współczujemy królowej? Ależ Isabella była kochanką Mortimera i w Mortimerze znajdzie oparcie, by wystąpić przeciwko Edwardowi. Ona zaakceptuje śmierć króla, odda władzę w ręce Mortimera. Zatem ten ostatni będzie naszym bohaterem? Nie, żądny władzy, pyszny zbrodniarz, który nie zna litości nie zasłuży na naszą sympatie. Może zatem książę Kentu? Człowiek bez charakteru, który przechodzi z obozu do obozu? Nie będzie nim także Gaston, ulubieniec i kochanek króla, ani Spencer junior następca Gastona. Marlowe nie pozostawia nam nawet uczucia litości dla swoich bohaterów. Obnaża ich bez reszty, pozbawiając nas nawet współczucia. W jego teatrze na potępienie i pogardę zasługują wszyscy. Okrutny to świat, w którym nie można powstrzymać rozpętanego koła zbrodni, a żądza władzy rodzi zbrodniarzy. Kiedy oglądamy ten dramat, dziś jeszcze gorący i pełen żywych namiętności, pamiętać winniśmy słowa Prologu;
..."My tylko dalej
wiedziemy z Marlowe'em
Rozmowę o tym
co się wydarzyło
Za czasów króla
Edwarda Drugiego
I co się dotąd
dzień po dniu wydarza;
Z pewną przesadą
rysując wypadki..."
Tej przesady nie ma na szczęście, w przedstawieniu. Reżyser pokazał nam dramat Marlowe'a grany ostro z rozpasaniem nawet, ale ani na moment nie jest to niesmaczne. Praca reżysera, Macieja Prusa, zasługuje w tym przed stawieniu na szczególną uwagę i uznanie. Każda scena pomyślana jest drobiazgowo, nie ma niemal gestu bez znaczenia. Oto król kładzie swoją dłoń na dłoni Spencera i już wiadomo, że zaczyna się nowa sprawa, ten będzie obdarzony łaskami. Przedstawienie konsekwentne, rytmiczne ani na moment nie nuży, a niektóre jego sceny zostaną widzom na długo w pamięci.
Będą to przede wszystkim sceny Edwarda II, którego rolę gra Włodzimierz Kłopocki. Ten aktor zapisał się w naszym teatrze niejedną interesująco zagraną rolą. Oklaskiwaliśmy go w "Zielonym Gilu" i Molierze, bijemy mu brawa w tym przedstawieniu, potrafił bowiem ambitnie wywiązać się z trudnego zadania. Jego Edward II ani na moment nie wchodzi na koturny. Jest człowiekiem z krwi i kości, człowiekiem cynicznym, okrutnym, rozpustnym. Tarza się po scenie w atakach wściekłości, tarzają go, kiedy zrzekł się korony. W jego monologach , znakomitych zresztą, interesujących aktorsko możemy ocenić piękny przekład tego dramatu, którego dokonał Jerzy S. Sito. Podobała mi się także Kazimiera Starzycka-Kubalska w roli Isabelli, jej gra dyskretna, kulturalna. Ciekawie pomyślał reżyser zakończenie przedstawienia, gdzie - podobnie jak w trakcie sztuki - wprowadza znów aktorów z jarmarczną muzyką. Edward III podaje ręce leżącym na scenie "trupom" Edwarda II i Mortimera, kłaniają się w takt tej muzyki, wszystko w pozornym chaosie obraca się, porusza.
Scenografię projektował Marian Szulc, funkcjonalną, ale... Sądzę, że wystarczy na scenie podest i to podest surowy ale nie tani.
Przedstawienie jest przede wszystkim sukcesem reżysera i Włodzimierza Kłopockiego, ale i pozostałym aktorom należy się uznanie, bowiem nie wyłamali się z dyscypliny, jaką narzucił im reżyser. Z sympatią myślę o trudnej, podwójnej roli Lecha Górzyńskiego, który grał Gastona i księcia Edwarda. Ponadto wystąpili: Mieczysław Błochowiak (Mortimer), Jerzy Rudolf (Lancaster i Lightborne), Zbigniew Bartoszek (Kent), Waldemar Kwasieborski (Spencer i Matrevis), Eugeniusz Nowakowski (Arundel i Gurney), Kazimierz Jarocki (Arcybiskup), Kaja Kijowska (Herold) i Magda Szkopówna.