Artykuły

Dyletanci w słusznej sprawie

"Operacja Castro" w reż. Bartłomieja Wyszomirskiego w Teatrze Polskim w Szczecinie. Pisze Kazimierz Jordan w Kurierze Szczecińskim.

Teatr Polski w Szczecinie dość często sięga po sztuki brytyjskich autorów i zwykle jest to wybór zaskakujący, trochę nieprzystający do tego, czego oczekujemy po wizycie w teatrze.

Tym razem do obejrzenia mamy spektakl ukazujący wydarzenia sprzed 63 lat. "Operacja Castro" Briana Stewarta (polska prapremiera w Szczecinie) opowiada o obradach w siedzibie CIA, których uczestnicy chcą ułożyć plan wyeliminowania Fidela Castro. To działo się naprawdę, naprawdę też podejmowane były różne kuriozalne akcje w tej intencji, poczynając od inwazji w Zatoce Świń w 1961 r.

- To komedia sensacyjna z elementami czarnego humoru - mówi o przedstawieniu jego reżyser Bartłomiej Wyszomirski. Oczywiście, nie mówi w ten sposób wszystkiego. Rzecz jest bowiem bardziej inspirująca. W spektaklu szybko pojawiają się pytania nie tylko o prawo i racje uzasadniające próbę obalenia złego dyktatora w pobliskim kraju, ale też o sensowność takich akcji. Uczestnicy obrad powołują się parokrotnie na podjętą przez USA w 1953 r. zmianę rządu w Iranie. Cóż, w 1960 r. jawiła im się ona jako sukces i powód do chwały. Z dzisiejszej perspektywy wiemy, jakiego bałaganu w Iranie USA sobie w końcu narobiły i jak zarazem niewielki problem stanowi teraz dla USA Fidel Castro z całą jego operetkową osobą. Mija czas, zmienia się perspektywa; jakże trudno przewidzieć przyszłość i zrozumieć, co naprawdę do czego prowadzi... Ale w 1960 r. - rok po przejęciu władzy na Kubie - Fidel Castro był dla USA jak diabeł wcielony, toteż tajne służby snuły tajne plany sprowadzenia zagłady na dyktatora. Brian Stewart zajął się w swej sztuce tymi bardziej niedorzecznymi koncepcjami, toteż efekt komiczny jest gwarantowany. Czterech specjalistów z pełną powagą rozważa bzdurne pomysły i rzeczywiście wygląda na to, że nic mądrzejszego wymyślić nie potrafią. Ale przecież nie jest to prosta satyra na CIA, bo problem nie polega na tym, że kiedyś w jakimś gabinecie spotkało się czterech dyletantów, lecz na tym, że każdy, kto próbuje igrać z historią i przemocą wprowadzać dobro, wyjdzie w końcu na głupka.

W szczecińskiej inscenizacji wystąpili Krzysztof Bauman, Piotr Bumaj, Michał Janicki i Adam Zych. Wypadli przekonująco, choć niektóre postacie są przerysowane, a niektóre kwestie niepotrzebnie wypowiadane krzykiem, jakby nie było innych wyrazów aktorskiej ekspresji. Specjalne uznanie należy się Michałowi Janickiemu, który -jak to już nieraz bywało - potrafi z prawie niczego zrobić perełkę.

Trudno przewidywać, by spektakl zrobił frekwencyjną karierę, bo jednak nie jest to uchachana komedia i wymaga od widza pewnego minimum orientacji na temat wydarzeń sprzed 60 lat na drugim końcu świata, a o to przecież niełatwo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji