Artykuły

Między magią a...

Fantasy rzadko udaje się w filmie, co dopiero w teatrze. Spektakl w Grotesce dryfuje między Scyllą magii i nastroju a Charybdą konieczności składnego opowiedzenia historii.

Powieść Ursuli K. Le Guin to literatura wyrafinowana, Wykorzystuje sztafaż fantasy do opowiedzenia historii o bolesnym dojrzewaniu wewnętrznym. Walka Geda z prześladującym go cieniem jest walką z sobą samym, z własną pychą, z ciemną stroną duszy. Stawanie się czarownikiem jest drogą pełną zwątpień, pomyłek i ślepych ścieżek. Autorka buduje niezwykle sugestywnie cały świat - rzecz dzieje się, jak reguły gatunku każą, w rzeczywistości autonomicznej, z własną geografią, historią, mitologią, przyrodą i prawami.

Jak to wszystko przenieść do teatru? I to teatru dla dzieci - bo do Groteski tradycyjnie chodzi się z dziećmi.

Adolf Weltschek chciał zmieścić w spektaklu jak najwięcej wątków powieści; niby nie miał wyboru, bo kolejne przygody Geda, powiązane ze sobą, są etapami jego dojrzewania - czyli walki z cieniem, którego sam wywołał z "przeciw-życia". Ale to nagromadzenie wątków i szybkie (z konieczności) ich rozwiązywanie nie skłania do zastanowienia się nad istotą wędrówki bohatera. Sam cień nie różni się wiele od innych fantastycznych stworzeń (smoków, widm, sług złego kamienia), z którymi walczy Ged, a końcowy z nim pojedynek odbywa się szybko i zdawkowo, co przeczy i powieści, i regułom dramaturgii.

Konwencja czarnego teatru (animatorzy ukryci są za świetlną kurtyną, duże lalki "same" się poruszają) pozwala na różne cuda - lalki i przedmioty fruwają, znikają, pojawiają się nagle, rosną. Pozwala też na szybki filmowy montaż. Ale po pierwszych zachwytach nad niewątpliwą urodą lalek i ich samodzielnością przychodzi żal, że reżyser, który mógł zrobić wszystko, zrobił tak niewiele. Są piękne momenty - wędrówka Geda i jego pierwszego mistrza wśród pojawiających się znikąd roślin, fruwający sokół, przybycie na zawieszoną w powietrzu wyspę czarowników. Ale więcej jest scen ilustracyjnych i nieciekawie rozwiązanych, pozbawionych grozy i tajemnicy, choć i grozę, i tajemnicę podaje się jak na talerzu. Lalki są ciekawe i starannie wykonane, ale zasadnicza koncepcja plastyczna szybko nuży. Kolejne etapy wędrówki-dojrzewania bohatera są tutaj zanurzaniem się w śmierć. Im dalej więc, tym więcej szkieletów, kości, czaszek, mgieł i powiewających całunów. Dosłowność ta może i uczytelnia fabułę, ale i spłaszcza. Złe postaci są odpychające, dobre - ładne. Zły kolega ze szkoły czarnoksiężników wygląda jak stara, karykaturalna wiedźma, dobry ma ludzki kształt. Większe wrażenie zrobiliby jednak zwykli chłopcy, tacy jak Ged. Jego świat przecież, choć czarnoksięski, jest ludzki.

To ambitne przedsięwzięcie nie zakończyło się sukcesem. "Starszy brat Harry'ego Pottera" (to pokrewieństwo sugerował reżyser) okazał się bardziej oporny na zilustrowanie niż młodszy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji